Informacje

Informacje 2012-11-10

Winiarskie podzamcze bez Marka Kondrata

Rozmowa z Katarzyną Klimczyk, kierownikiem sklepu Winarium w Szczecinie

Katarzyna Klimczyk  /fot.: PŁ / Katarzyna Klimczyk /fot.: PŁ /

Ze sklepu zniknęły zdjęcia Marka Kondrata, współwłaściciela sieci i „twarzy” marki. Co to oznacza?

Rzeczywiście, nie jest to przypadkowe. W lipcu tego roku Marek Kondrat odsprzedał swoje udziały i wyszedł ze spółki V.Vinifera, która jest właścicielem sieci sklepów Winarium. Sam przejął jedynie sklep warszawski, a inne pozostały własnością spółki. Poza tym w samych sklepach, oprócz braku wizerunku Marka nic się nie zmienia. Prezes firmy jest ten sam, sklepy i obsługa także, a przede wszystkim bez zmian pozostaje nasza wspólna pasja.

Czy odejście tak rozpoznawalnego wspólnika może pani zdaniem wpłynąć na przyszłość sklepu?

Nazwisko i sama postać Marka na początku naszej działalności rzeczywiście były istotne i na pewno przyciągnęły wiele osób. Jednak po ponad roku działalności widzę, że obecnie ludzie przychodzą tutaj po prostu po dobre wino, a nie po to żeby odwiedzić sklep Marka Kondrata. W tym przypadku nasza oferta obroniła się sama i w tym momencie taka promocja nie wydaje się już być niezbędna. Z drugiej strony, nazwisko znanego aktora kojarzyło się wieku osobom z miejscem bardzo ekskluzywnym, a tym samym drogim, co w przypadku naszego sklepu nie jest prawdą.

Jak prowadzi się „winny interes” w Szczecinie?

Od początku słyszeliśmy, że szczeciński rynek jest trudny, a na pewno specyficzny. Mimo to bardzo szybko zdobyliśmy klientów. Przeszkodą nie okazała się nawet lokalizacja, która teoretycznie jest w centrum, ale jak wszyscy wiedzą tzw. „Stare Nowe Miasto” nie jest tłumnie odwiedzane przez szczecinian. A jednak mamy wielu stałych klientów, z wieloma nawiązaliśmy bardzo bliskie relacje, niektórzy przychodzą tu nie tylko po butelkę dobrego trunku, ale po prostu porozmawiać, zatrzymać się na moment w tej pogoni codzienności. Niezwykłe jest kiedy obserwujemy, jak nasi klienci uczą się pić wina. Kiedy na przykład przestawiają się z od lat pitego słodkiego, na wytrawne, kiedy odkrywają nowe smaki, stają się świadomymi klientami, a czasem tak jak my – pasjonatami.

Szczecińskie Podzamcze w ostatnich latach stało się swoistym „winnym  zagłębiem”.  Jak pracuje się w otoczeniu tak licznej konkurencji?

Przede wszystkim nie traktuję tych sklepów wcale jak sklepy konkurencyjne, gdyż mamy zupełnie inny asortyment. My mamy swoje pozycje na wyłączność, a ja mogę się jedynie cieszyć, że klienci mają w czym wybierać. Czasem przychodzą do nas klienci pozostałych sklepów, porównują, kupują, wracają. I myślę, że jest też na odwrót. Taka szeroka oferta po prostu przyciąga ludzi w to miejsce, a dla nas jest to zawsze na plus. Jak dla mnie, mogłyby powstawać tu kolejne takie sklepy. Pasja zawsze się obroni.

Co gwarantuje sukces w tej branży?

Pasja i odpowiednie nastawienie, które nie zakłada chęci sprzedania najdroższego trunku za wszelką cenę. Potrzebna jest chęć nawiązania rozmowy z klientem, która pozwoli na poznanie jego gustu i oczekiwań i na tej podstawie dobrania dla niego najodpowiedniejszego produktu. I na pewno nie wolno i nie warto się zatrzymywać. Kto się nie rozwija, ten umiera. Dlatego też wychodząc naprzeciw oczekiwaniom oraz z chęci własnego rozwoju rozszerzyliśmy teraz nasz asortyment o whisky.

ŁP
 

Tematy: Szczecin (597) | handel (54) |
aktualizowano: 2012-11-23 11:18
Wszystkich rekordów:

Społeczność