Ludzie
Paweł Dziennik i Michał Klemczak, szefowie Magnetic Point
Od 12 lat prowadzą Magnetic Point - jedną z najdłużej działających firm software'owych w Szczecinie. Od trzech lat, w ramach partnerskiej współpracy z polsko-brytyjską firmą Cognifide, realizują zlecenia dla globalnych marek.
Od kiedy się znacie?
Paweł Dziennik: Od dziecka. Znamy się jeszcze z podwórka, z osiedla Zawadzkiego w Szczecinie.
Michał Klemczak: To była pierwsza połowa lat 80.
Paweł Dziennik: Chodziliśmy do jednej klasy w podstawówce, a później w liceum.
A kiedy w waszym życiu pojawiły się komputery?
Paweł Dziennik: To było w podstawówce.
Michał Klemczak: W okolicach piątej klasy.
Co to były za maszyny?
Michał Klemczak: Commodore C64, który kupili mi rodzice.
Paweł Dziennik: A ja miałem Atari 65 XE, czyli byłem w przeciwnym klanie.
I co? Wtedy pewnie tylko graliście?
Michał Klemczak: No właśnie nie. Co prawda większość czasu to było granie, jak u wszystkich dzieciaków, ale pojawiły się pierwsze próby praktycznego zastosowania komputerów – zaczęliśmy od przepisywania kodu z magazynów komputerowych. Pamiętajmy, że wtedy nie było internetu! Na topie były fraktale. Pisało się kod, potem szło na trzy godziny grać w piłkę na podwórku i dopiero po powrocie efekt był widoczny na ekranie monitora lub telewizora.
Paweł Dziennik: Na mój rozwój w tym temacie duży wpływ miał mój tata, który sam się zainteresował komputerami. W domu było bardzo dużo prasy komputerowej - przede wszystkim magazyn Bajtek, który był w latach 80. bramą do komputerowego świata. Chodziłem też do Pałacu Młodzieży na kółko komputerowe.
Jak można było spożytkować takie hobby w tamtym czasie?
Paweł Dziennik: U nas zaowocowało to wyborem dalszej edukacji. W liceum nr 14 w Szczecinie utworzono pierwszą klasę o profilu informatycznym pod patronatem ówczesnej Politechniki Szczecińskiej (dzisiaj to Zachodniopomorski Uniwersytet Technologiczny). Z racji naszych zainteresowań i tego, że zawsze było nam bliżej do przedmiotów ścisłych niż humanistycznych, postanowiliśmy tam zdawać.
Michał Klemczak: Było kilka osób na miejsce i poziom był wysoki. My byliśmy trzecim rocznikiem, który kończył to liceum.
Paweł Dziennik: W trzeciej klasie liceum, kiedy dostałem Amigę, zainteresowałem się grafiką komputerową. Zacząłem tworzyć pierwsze ilustracje. Projekty powstawały na papierze milimetrowym, a następnie wszystko przenosiliśmy do komputera w programie Deluxe Paint. Dzisiaj mamy w firmie działającą Amigę 1200 jako pamiątkę pionierskich czasów.
Michał Klemczak: Ja przesiadłem się z Commodore od razu na peceta. Zresztą pecety mieliśmy także w liceum. Wtedy powstawały moje pierwsze projekty w 3D Studio. Oczywiście robione do szuflady. Królował DOS oraz system Windows 3.11, uczyliśmy się obsługi komputerów, prostych programów w Pascalu. Oprócz szkoły dużo wiedzy czerpaliśmy z gazet i grup dyskusyjnych na podwórkach :)
Paweł Dziennik: Dostęp do oprogramowania był o tyle łatwy, że nie było ustawy o prawach autorskich, jechało się do Multi albo do Domu Towarowego Centrum, a tam pan za ladą nagrywał kasety i dyskietki. Były także nieoficjalne spotkania, zloty, więc człowiek chłonął wiedzę.
To były czasy przedinternetowe. Dziś trudno to sobie wyobrazić.
Michał Klemczak: Pierwszy kontakt z internetem mieliśmy w czasach liceum, na warsztatach na temat internetu prowadzonych na Politechnice. Oczywiście pierwszą stroną internetową na jaką wszedłem była NBA.com.
Paweł Dziennik: Moją też! Zresztą to właśnie na Politechnice Szczecińskiej w Instytucie Informatyki kontynuowaliśmy naukę. Tam powstały nasze pierwsze poważniejsze realizacje.
Pamiętacie pierwsze strony www jakie stworzyliście?
Paweł Dziennik: Tworzyliśmy je na pierwszym roku studiów w ramach zajęć z... języka angielskiego. Pierwszą stroną jaką stworzyłem była strona na temat Gwiezdnych Wojen.
Michał Klemczak: A moja o historii muzyki techno. Wtedy mieliśmy na jej punkcie świra. Klub studencki Pinokio i te sprawy... Długie godziny spędzaliśmy przy komputerach w domu, wieczorami, bo program studiów nie przewidywał zagadnień związanych z HTML-em. Mocno interesowała nas też grafika. W 3D Studio tworzyliśmy wizualizacje.
Jak zarobiliście pierwsze pieniądze?
Paweł Dziennik: Na drugim roku tworzyłem animacje i zaprojektowałem interfejs użytkownika do multimedialnego katalogu polskich firm, przeznaczonego na rynek niemiecki. Został on wydany na płycie CD. Zdobyłem to zlecenie odpowiadając po prostu na ogłoszenie w prasie.
Michał Klemczak: Moja pierwsza praca to tworzenie stron WWW dla firmy Panoramix (pozdrawiamy Marcina Skoniecznego, który też tam pracował).
Kiedy zaczęliście pracować razem?
Michał Klemczak: Zapraszaliśmy się do projektów, nad którymi pracowaliśmy, więc cały czas mieliśmy ze sobą kontakt. Ale można powiedzieć, że ściślej współpracowaliśmy przy Infoludku - znanym szczecińskim serwisie informacyjnym, a dzisiaj także portalu ogłoszeniowym. Tworzyliśmy jego pierwsze wersje graficzne i HTML-owe.
Paweł Dziennik: Na Wydziale Informatyki, na którym studiowaliśmy, powstał Instytut Badawczo-Rozwojowy Zaawansowanych Technologii Informatycznych, w którym zaczęliśmy pracę. Zostaliśmy zaproszeni do współpracy przy doskonaleniu multimedialnej encyklopedii ruchu drogowego, która zawierała animacje przedstawiające sytuacje na drodze, z opisem czytanym przez lektora. To był projekt, przy którym dużo się nauczyliśmy i który stał na bardzo wysokim poziomie pod względem technologicznym, oczywiście jak na tamte czasy.
Michał Klemczak: Był to produkt nawet wyprzedzający swoje czasy. Kupowały go szkoły nauki jazdy w całej Polsce. Była aplikacja dla wykładowców, ale też wersja do nauki dla kursantów. Braliśmy też udział przy powstawaniu oprogramowania do przeprowadzania komputerowych testów na prawo jazdy.
Paweł Dziennik: Powstał wtedy portal prawojazdy.com.pl, chyba do dziś największy serwis poświęcony nauce do egzaminów na prawo jazdy. Portal był podstawą mojej pracy magisterskiej.
Michał Klemczak: Ja z kolei jako pracę magisterską wybrałem wykorzystanie technologii video CD, dzięki czemu można było przenieść na ten nośnik pecetową platformę dydaktyczną. Można było z niej korzystać bez użycia komputera. Można powiedzieć, że było to pionierskie wykorzystanie technologii video CD w edukacji.
Paweł Dziennik: Pod koniec studiów braliśmy udział w tworzeniu gry komputerowej Moja Droga do Szkoły, która została wydana jako dodatek do dziennika Rzeczpospolita. To była duża produkcja, z grafiką trójwymiarową, filmami nagrywanymi w Szczecinie, z udziałem lektora. Było to duże osiągnięcie firmy Winfor, która wyrosła z Instytutu Badawczo-Rozwojowego Zaawansowanych Technologii Informatycznych.
Jak powstał Magnetic Point?
Paweł Dziennik: Po studiach, w 2003 roku postanowiłem założyć firmę...
Michał Klemczak: ...i zaproponował mi, żeby pójść drogą własnej, wspólnej działalności.
A skąd wzięła się nazwa?
Paweł Dziennik: Nazwaliśmy tak firmę, ponieważ domena magneticpoint.com była wolna (śmiech). A tak na serio to szukaliśmy nowoczesnej, „przyciągającej” nazwy, kojarzącej się z technologią. Podczas burzy mózgów i zestawiania różnych słów i fraz powstał Magnetic Point.
Jak wyglądały początki biznesu? Pracowaliście w garażu?
Michał Klemczak: Nie. Pierwszą siedzibę mieliśmy w domu Pawła. Ale szybko przenieśliśmy się do biura przy pl. Hołdu Pruskiego, w budynku Kuriera Szczecińskiego.
Paweł Dziennik: Najpierw pracowaliśmy sami, a w drugim roku działalności dołączył do nas pierwszy pracownik - programista PHP. Wkrótce przenieśliśmy się do biura przy al. Wojska Polskiego.
Co wtedy robiliście?
Paweł Dziennik: Przede wszystkim strony internetowe, mikrogry komputerowe, prezentacje multimedialne, komponenty na strony www.
Klienci dopisywali?
Michał Klemczak: Rynek był bardzo młody, a klienci totalnie nieświadomi. To były czasy, kiedy klient wolał inwestować w tradycyjny marketing. Nie do końca czuł korzyści jakie daje internet. To był okres, w którym słyszeliśmy od naszych klientów, że „chcą zrobić stronę internetową, bo wypada”.
Paweł Dziennik: Zlecenia spływały głównie z polecenia. Jednak budżety były w porównaniu do dzisiejszych czasów niewielkie. Przekonanie klienta do wydania 2000-3000 zł graniczyło z cudem.
Kiedy się rozkręciliście? Czy był jakiś moment przełomowy w historii firmy?
Michał Klemczak: Wszystko przyspieszyło w roku 2007. Projektów było na tyle dużo, że zdecydowaliśmy się na inwestycję we własną siedzibę. Przenieśliśmy się do lokalu przy ul. Drzymały. Zatrudnialiśmy wtedy osiem osób (obecnie firma liczy ponad 20 osób).
Paweł Dziennik: W tym okresie realizowaliśmy już typowe projekty internetowe: serwisy www, duże portale, intranety, sklepy internetowe, systemy e-commerce. Pracowaliśmy m.in. dla Vobisu i Vastbouw. Z producentem telewizyjnym, firmą Rochstar współpracowaliśmy przy produkcjach dla TVN-u, a we współpracy z firmą Winfor i Onetem braliśmy udział w realizacji Narodowego Testu na Prawo Jazdy i Narodowego Testu na Inteligencję. W tych przedsięwzięciach byliśmy odpowiedzialni za elementy internetowe i częściowo graficzne.
Michał Klemczak: Ważnym momentem było rozpoczęcie współpracy z Cognifide trzy lata temu. Zostaliśmy partnerem tej firmy na rynku szczecińskim. Współpracę rozpoczęliśmy od dwóch osób. Dzisiaj zespół związany z Cognifide liczy 10 osób i cały czas się powiększa.
Paweł Dziennik: Warto też wspomnieć o tym, że półtora roku temu przenieśliśmy się do biur przy ul. Więckowskiego.
Jaki był najtrudniejszy moment w historii firmy?
Michał Klemczak: Trzeba przyznać, że mieliśmy okresy zwątpienia, gdy poważnie zastanawialiśmy się co dalej, czy to ma sens. Prowadziliśmy bardzo poważne rozmowy na temat przyszłości firmy.
Paweł Dziennik: To było w 2008-2009 roku, czyli po pojawieniu się kryzysu na rynkach finansowych. Zleceń było mało i były mniejsze niż wcześniej. Na szczęście za każdym razem widzieliśmy na horyzoncie coś, co dawało nam nadzieję i napęd do działania - a to nowego klienta, a to nowy projekt.
Co uważacie za swój największy, dotychczasowy sukces?
Paweł Dziennik: Na pewno należy do nich współpraca z Cognifide. Warto podkreślić, że do jej klientów należą międzynarodowe marki, wśród których są Shell, Unilever, Virgin Media, GSK, Ford, Chivas, The Royal Bank of Scotland i Telegraph Media Group.
Niezwykle pozytywną rzeczą jest także rozwój własnych projektów - Alleceny.pl, Hiponet. pl i Teequilla.com. Megaciekawa była współpraca z TVP przy The Voice of Poland. Poznaliśmy od kuchni program i spotkaliśmy wiele osób z pierwszych stron Pudelka.:)
Michał Klemczak: Udało się nam pracować dla znanych firm, takich jak Platforma Mediowa Point Group, czy BIC.
Gdzie widzicie swoją firmę za kilka lat?
Paweł Dziennik: Cały czas pracujemy dla naszych klientów i ten obszar naszej działalności będziemy w dalszym ciągu kontynuować. Obecnie stawiamy na intensywny rozwój naszej współpracy z Cognifide. Prowadzimy rekrutacje, poszukujemy nowych osób. Nasze partnerstwo zakłada współpracę w ujęciu długoterminowym.
Michał Klemczak: Pracujemy też nad własnymi projektami. Są one na różnych etapach rozwoju, szczególnie w ujęciu biznesowym. Mamy konkretne plany rozwoju dla każdego z naszych start-up’ów. Staramy się konsekwentnie realizować opracowane strategie. Kto wie, może za jakiś czas, któreś z naszych przedsięwzięć zadebiutuje na giełdzie. Czas pokaże.
Paweł Dziennik: Zależy nam przy tym, żeby nie przekształcić się w korporację, w której między pracownikami oraz pracownikami a szefami nie ma normalnego, codziennego kontaktu. Tego rodzaju klimat nigdy nam nie odpowiadał. Stąd decyzja o obecnej lokalizacji Magnetic Point - nie w szklanym biurowcu, a w bardziej kameralnym biurze w samym centrum miasta.
Przejdźmy do chwili obecnej. Kto się czym zajmuje w firmie?
Paweł Dziennik: Moja rola to CEO.
Michał Klemczak: A moja CTO.
Paweł Dziennik: Można powiedzieć, że ja bardziej zajmuję się sprawami formalnymi, a Michał technicznymi, ale nasze obowiązki mocno się przenikają. Wynika to choćby z tego, że obaj znamy naszą firmę od podszewki.
Jak udaje się wam przez tyle lat razem pracować i nie zwariować? Macie podobne, charaktery?
Paweł Dziennik: Ja jestem większym gadułą i więcej emocji uzewnętrzniam. Michał jest bardziej wyważony. Mówi jedno zdanie, ale na ogół konkretne :) Ale to w pracy. Poza pracą jest odwrotnie. Serio!
Michał Klemczak: Paweł jest leworęczny, a ja praworęczny.
O co najczęściej się kłócicie?
Paweł Dziennik: Michał w szóstej klasie szkoły podstawowej wyrwał mi dziewczynę na kolonii... :)
Michał Klemczak: W firmie na palcach jednej ręki można policzyć konflikty. Chyba szybko zażegnujemy wszystkie różnice zdań.
Paweł Dziennik: Każdy ma swoje zadania i staramy się nie wchodzić sobie w drogę. A jak trzeba to przegadujemy tematy po pracy.
Jak wygląda wasz zwykły dzień pracy?
Paweł Dziennik: Ciężko mówić o zwyczajnym dniu, bo każdy jest inny. Ale przeważnie zaczynam od kawy i przejrzenia naszej firmowej grupy dyskusyjnej na Skype, a jak czas pozwoli to także portali branżowych i technologicznych oraz konta na Twitterze.
Michał Klemczak: Ja zaczynam od przeglądania statystyk naszych portali.
Paweł Dziennik: Jak jesteśmy zmęczeni, to czasami pogramy w piłkarzyki, a w piątki spotykamy się z całym zespołem na pizzy.
Gdzie można was spotkać kiedy nie siedzicie przy biurkach?
Michał Klemczak: Korzystamy ze świetnej lokalizacji naszego biura. Mamy ulubione pączki w przejściu koło hotelu Gryf i kawiarnię Artisan koło Medicusa. Mamy blisko do Fabryki na Deptaku Bogusława, albo do Sphinxa koło Kaskady. Do Bro Burgers też jest niedaleko...
Paweł Dziennik: ... i do Saturna jak trzeba wpaść po nowy sprzęt... :)
A'propos sprzętu, na waszych biurkach stoją laptopy z jabłkiem, ale reszta zespołu pracuje chyba na pecetach...
Paweł Dziennik: Mam Apple’a, którego kocham i jestem totalnym Apple Wyznawcą. Wykorzystuję jego możliwości, a o firmie pisałem nawet pracę na studiach MBA. Regularnie śledzę plotki i aktualności dotyczące Apple.
Michał Klemczak: Ja też jestem wyznawcą, ale ze skrzydła mniej radykalnego niż Paweł. Niemniej do peceta bym już nie wrócił.
Paweł Dziennik: Na co dzień członkowie naszego zespołu pracują w oparciu o Windowsa, ale w zależności od projektu korzystają z Androida, iOS, Blackberry. W firmie mamy dużo sprzętu, na którym testujemy rozwiązania. Nie ukrywam, że bardzo lubię elektroniczne gadżety, a dodatkowo mam wymówkę, bo przecież musimy kupić ten sprzęt do firmy :)
Po wyjściu z pracy...
Paweł Dziennik: Jadę odebrać dziecko z szkoły i wracam do domu. Mój syn gra w kosza w drużynie Wilków Morskich, więc po szkole często mamy treningi. Chodzimy również na basen. Mam dwójkę dzieci – siedmioletniego syna i dwuletnią córeczkę.
Michał Klemczak: Podobnie. Pędzę po dzieci (również mam córkę i syna), a potem staram się aktywnie spędzić czas z rodziną, podobnie jak Paweł mamy zajęcia pozalekcyjne i basen.
Podobno nieźle gracie w kosza.
Paweł Dziennik: Mamy drużynę Magnetic Point w Miejskiej Lidze Basketu MLB w Szczecinie. W drużynie jest kliku zawodników z różnych szczecińskich firm IT. Gramy średnio dwa razy w tygodniu. Miłość do koszykówki zaczęła się w liceum, kiedy Telewizja Polska zaczęła transmitować NBA. Na topie byli Lakersi i Chicago Bulls z Michaelem Jordanem. Najpierw przed telewizorami, a potem na boisku spędzaliśmy długie godziny.
Michał Klemczak: Ze względu na kontuzję mam ostatnio przerwę w grze, ale oddałem się innemu hobby - grze na perkusji. To takie niespełnione marzenie z młodości. Uczę się pod okiem znajomego perkusisty, który ma salę prób. Z chłopakami, którzy z nami pracowali, próbowaliśmy też sił w takim mikrobandzie.
Paweł Dziennik: Było też bieganie (startowaliśmy w biegu NCDC w Szczecinie), siłownia. Regularnie staramy się wstawać od biurek.
Rozmawiał: mab