Informacje

Informacje 2012-02-02

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

Wojciech Miziewicz i Rafał Malujda o firmach kopiujących cudze pomysły, nadgodzinach, ofertach z Groupona, i wypoczynku w bani wikingów

Rafał Malujda, Wojciech Miziewicz, Michał Abkowicz /fot. KZ/ Rafał Malujda, Wojciech Miziewicz, Michał Abkowicz /fot. KZ/
Rafał Malujda /fot. KZ/
Rafał Malujda /fot. KZ/
Wojciech Miziewicz /fot. KZ/
Wojciech Miziewicz /fot. KZ/

Gośćmi Szczecinbiznes.pl są Wojciech Miziewicz, właściciel agencji U.Studio i restauracji Valentino oraz Rafał Malujda, radca prawny, specjalista w dziedzinie ochrony własności intelektualnej i branży IT.


Przeczytaj inne rozmowy Szczecinbiznes.pl>>

Co u panów słychać?

Wojciech Miziewicz: U mnie wszystko jak najbardziej w porządku. Styczeń dla gastronomii generalnie nie najlepszy miesiąc, ale to dobry moment na różnego rodzaju porządki. Druga firma również ma się dobrze, szczególnie że nadchodzi okres imprez i mamy dużo spotkań. Jednak jeśli chodzi o kwestie finansowe, to ten styczeń jest najgorszy od czterech lat. Może właśnie w ten sposób dostrzegłem kryzys, o którym się teraz mówi? Wcześniej nie bardzo w niego wierzyłem.

Rafał Malujda: U mnie również bardzo dobrze. Cały czas zajmuję się podstawową działalnością - radcy prawnego, w tym przede wszystkim ochroną własności intelektualnej, branżą IT i prawem morskim. Ostatnio główny  nacisk w ramach specjalizacji związanej z ochroną własności intelektualnej, kładę na zagadnienia związne z transferem technologii, gdyż coraz intensywniej wchodzę w ten obszar.  Obcenie na przykład biorę udział w bardzo ciekawym projekcie – jest to ogólnopolska inicjatywa finansowana ze środków Europejskiego Banku Inwestycyjnego i Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, w ramach której kilku specjalistów z zakresu własności intelektualnej ma okazję odwiedzić największe centra transferu technologii, efektem czego ma być specjalistyczna publikacja. Będzie się więc czym pochwalić. Drugi projekt niezwiązany z podstawową działalnością to fundacja związana ze światem informatycznym, ze SzLUUG (Szczecińska Grupa Użytkowników Linuksa / Uniksa). Założyliśmy fundację, która ma pomóc użytkownikom tego wolnego oprogramowania  robić projekty biznesowe. 

Podczas ostatniego spotkania Północnej Izby Gospodarczej pt. Kryzys w głowie czy w rzeczywistości, większość przedsiębiorców uznała, że kryzysu nie ma. Mimo, iż niektórzy narzekali na nienajlepsze wyniki, to przyjechali na spotkanie jak zawsze dobrymi samochodami i nie wyglądali na specjalnie zestresowanych. Jak jest u Was?

Rafał Malujda: Na pewno w branży IT tego kryzysu nie widać. Każdy poszukuje pracowników, jest walka, wszyscy myślą o rozwoju, o eksportowaniu produktów. Oczywiście są coraz większe obostrzenia administracyjno – prawne, rosną obciążenia publicznoprawne, więc może nie jest bardzo łatwo, ale też nie ma tragedii.

Wojciech Miziewicz: To chyba jest na tyle rozwijająca się branża, gdzie popyt jest wciąż rosnący, że chyba jej kryzys nie dotknie. Inwestowanie w nowe technologie często też obniża koszty działalności gospodarczej. Więc to raczej szczęśliwa branża, nawet w kryzysie.

Rafał Malujda: Trzeba mieć jednak na uwadze, że ta branża dosyć mocno czerpie ze środków unijnych i być może dlatego nie ma tu kryzysu. Te projekty będą zweryfikowane za dwa - trzy lata, kiedy okaże się, czy działały tylko dlatego, że były pieniądze z Unii, czy po prostu się sprzedają.

A jak z działalnością związaną z gastronomią, organizacją imprez i marketingiem? Te koszty firmy chętnie ograniczają w trudnych czasach.

Wojciech Miziewicz: Jeśli chodzi o działalność typowo restauracyjną i wyjścia pojedynczych osób do restauracji na obiad, to zauważam spadek. Natomiast jeśli chodzi o organizację imprez, to nie widzę tego. My się rozwijamy, bo angażujemy się też w ciągle nowe rzeczy. Teraz zajęliśmy się również obsługą techniczną imprez, zainwestowaliśmy w sprzęt, dzięki czemu obroty nam wzrastają i powiększamy zespół.

Obawiam się jedynie o imprezy z dużym budżetem, do których potrzebni są sponsorzy. Z nich zaczęliśmy się powoli wycofywać. Takim przykładem jest Weekend Mody. Ostatni był zorganizowany na za wysokim poziomie, a zabrakło sponsorów. Podobnie majowy Szczecin Game Show – to też impreza przeinwestowana. W listopadzie powtórzyliśmy ją w mniejszej skali i to wyszło. Okazało się, że wystarczyła tylko pewna restrukturyzacja kosztów. Na pewno nie będziemy podejmować nowych, dużych przedsięwzięć, nie mając strategicznego sponsora. To już wiemy. Ale na przykład na targi MotoShow które organizujemy w kwietniu, już niemal cała hala jest zajęta. To ciekawe, bo podobno w branży motoryzacyjnej kiepsko się dzieje.

Podobnie chyba było a targami nieruchomości, które pomimo kryzysu w branży też ostatnio pobiły rekord popularności.

Wojciech Miziewicz: Jeżeli w branży jest źle, to firmy bardziej się reklamują,. Targi to szansa na sprzedaż, na kontakt z klientem, można więcej osiągnąć niż za pomocą reklamy w gazecie. Szczególnie jeśli jest się dobrym sprzedawcą.

Chciałbym zapytać Rafała Malujdę o dziedzinę, w której się specjalizuje: czy kwestie ochrony własności intelektualnej w jakimś stopniu dotyczą firm spoza branży IT? Czy np. kucharz z restauracji Valentino może chronić swoje przepisy kulinarne?

Rafał Malujda: Coraz częściej dotyczy takich właśnie firm. Może nie przepisów kulinarnych, choć są prowadzone dyskusje czy na przykład wystrój restauracji może być utworem w znaczeniu prawa autorskiego. Ale są to raczej niszowe problemy. Bardziej powszechne są zagadnienia związane z nieuczciwą konkurencją. Warto uważać, czy ktoś się pod nas nie podszywa i nie próbuje zarobić na renomie marki wypracowanej przez nas. Bardzo często dochodzi u nas do kopiowania najróżniejszych rzeczy, czy to utworów, czy nazw, ich części. Młodzi przedsiębiorcy często chcą żerować na czyimś sukcesie.

Wojciech Miziewicz: To widać doskonale na przykładzie serwisów zakupów grupowych. Najpierw był jeden, najpopularniejszy, a chwilę potem pojawiły się kolejne, o bardzo podobnych nazwach, z identycznymi stronami internetowymi, wszystko jest tam identyczne. Według mnie to jakieś nieporozumienie.

Rafał Malujda: Na porządku dziennym są spory, w których przedsiębiorcy tworzą praktycznie identyczną w nazwie nową firmę, która zajmuje się tym, czym dotychczas zajmowała się konkurencja, i to najczęściej firma, w której ten nowy przedsiębiorca wcześniej pracował.

Wojciech Miziewicz: Mam podobne doświadczenie ze swoim byłym pracownikiem, który właśnie po odejściu od nas założył firmę organizującą imprezy i praktycznie skopiował naszą stronę internetową. Niby mogłem iść z tym do sądu, ale to wiązałoby się z kosztami i zapewne długo by się ciągnęło…

Czy można się zabezpieczyć przed czymś takim?

Rafał Malujda: Na pewno trzeba pilotować rynek, żeby wychwycić takie naruszenia i potem zbierać wszystkie dowody świadczące o kopiowaniu.

A jak zapobiegać? Zastrzec markę lub nazwę firmy?

Rafał Malujda: Jak najbardziej. Tych form ochronnych jest bardzo wiele. Zastrzeżenie marki to punkt wyjścia. Choć oczywiście nie jest też tak, że to co nie jest zarejestrowanie, nie jest chronione. Ale to co jest zarejestrowane jest na pewno lepiej chronione. W innym przypadku trzeba się bardziej napracować, żeby udowodnić, że było się pierwszym.

Wojciech Miziewicz: To dlaczego w takim razie Groupon nie ściga swoich naśladowców?

Rafał Malujda: Sam pomysł na działalność gospodarczą nie jest chroniony. Dlaczego nie ściga? Tego nie wiem, wiem natomiast, że prawo własności intelektualnej jest mocno ocenne, zależy od indywidualnej oceny sędziego. Być może nie chcieli się angażować w postępowania sądowe, które nigdy nie gwarantują powodzenia w 100 proc. Często kancelarie szacują ryzyko takich spraw. Nie zawsze takie sprawy kończą się dobrze PR-owo.

Skoro rozmawiamy o Grouponie, to przypomnijmy, że restauracja Valentino była dostępna w tej ofercie. Z jakim skutkiem? Jak wygląda taka współpraca?

Wojciech Miziewicz: Rzeczywiście, lubię nowe, ciekawe pomysł i Groupon na taki wyglądał. Zgłosili się do nas i podłapałem to, uznałem że może się to sprzedać. Zamieściliśmy ofertę, sprzedaliśmy 600 kuponów i przez trzy miesiące nie mogliśmy się z tego wygrzebać.

I jak się  sprawdziło?

Wojciech Miziewicz: No cóż, jeśli chodzi o restauracje, to na pewno trzeba się liczyć z tym, że klienci z Groupona nie wrócą do nas. Mało tego, stworzyła się grupa osób, które wręcz wyszukują tylko takie oferty i wcale się z tym nie kryją. Stanowią oni natomiast jakieś wypełnienie lokalu, nie jest on pusty i wiele lokali do tego tak podchodzi. Niektórzy oszukują, wymyślając dodatkowe usługi, zawyżają cenniki. My nie oszukiwaliśmy i do niektórych potraw dokładaliśmy. Ale można te oferty na przykład powiązać z innymi, nowymi usługami. My w tej chwili uruchamiamy w naszej restauracji bawialnię. Jedna z sal zaaranżowaliśmy w ten sposób: mamy wielką ścianę multimedialną, konsolę Xbox, dzieci mogą piec pizze i pierniki, jest fontanna czekoladowa, mogą robić watę cukrową. Jesteśmy po pierwszej imprezie urodzinowej i był to totalny szał. Taką usługę można promować poprzez Groupona, bo to jest kwestia tylko udostępnienia sali, więc dla nas oznacza niewielkie koszty. Natomiast możemy dorobić na przykład na kawie dla rodziców, którzy przyjdą. Ale z tego co patrzę na inne oferty, to wiele firm tworzy dziwne usługi, którymi podbija ceny.

Rafał Malujda: Ja jestem jedynie klientem Groupona i przyznam się, że jeśli chodzi o restauracje, to rzeczywiście nie wracam do nich później. Ale teraz jadę na krótki urlop, wybrany właśnie z takiej oferty. I wydaje mi się, że w tym przypadku, jeśli to miejsce mi się spodoba, to do niego wrócę.

Wojciech Miziewicz: Też mam doświadczenia wyjazdowe z Groupona, ale nie są najlepsze. Oferta okazała się zwykłym oszustwem. Na szczęście udało mi się odzyskać pieniądze. Na pewno warto zawsze sprawdzić z czego się korzysta.

W Brazylii  pojawił się pomysł, aby pracodawca płacił pracownikom nadgodziny za odbieranie telefonów i maili po godzinach pracy. Co sądzicie o takim rozwiązaniu? Czy miałoby sens w Polsce? Szczególnie przy naszym rynku pracy?

Rafał Malujda: Co do zasady, to mi się ten pomysł podoba. Z perspektywy pracownika wygląda to tak, że są oni przymuszani do tego, żeby sprawdzać pocztę, nawet w wolnym czasie. To wiąże się z zaangażowaniem po pracy i stresem. Może takie regulacje ucywilizowałyby trochę i zdyscyplinowały pracodawców.

Wojciech Miziewicz: U nas jest normowany czas pracy, a jeśli  ktoś pracuje po godzinach, ma to dodatkowo wynagradzane. Ale może rzeczywiście taki przepis uświadomiłby  pracodawcom, że czasami męczą pracowników telefonami o godzinie 21, używając argumentu, że jak im się nie podoba to niech zmienią pracę. Może by się czasem zastanowili, przed wykonaniem takiego telefonu, czy to naprawdę konieczne. Moi pracownicy nie mają obowiązku odbierania telefonu o każdej porze dnia i nocy. Na pewno to kwestia ustalenia jasnych zasad pomiędzy pracownikami i szefem.

Na koniec, jak co tydzień, poproszę o rekomendacje dla naszych czytelników na weekend.

Rafał Malujda: Ja mogę polecić wypad na nowy basen – Floating Arena. Sam byłem tam dopiero raz, bo dwukrotnie odbiłem się od drzwi, dlatego radzę najpierw sprawdzić godziny na stronie internetowej. Jest to naprawdę duży basen, piękny obiekt i warto go odwiedzić i na sportowo spędzić wolne dni.

Wojciech Miziewicz: Ja miałem okazję niedawno odwiedzić wioskę Wikingów w Wolinie i skorzystać tam z bani. Jest to niewielkie pomieszczeni, w rodzaju sauny, w środku stoi piec palony specjalnym drewnem, na dodatek stoi tuż przy rzece, do której wskakuje się po wyjściu z bani. Z dzieciakami natomiast wybrałbym się do gryfińskiego aquaparku. Szkoda, że nie ma tego w Szczecinie. Bo lubię wodę i w wodzie chętnie spędzam czas z rodziną.

Rozmawiał Michał Abkowicz
współpraca i fot.: KZ

Rozmowa odbyła się 1 lutego 2012 roku w Hotelu Focus w Szczecinie.

Tematy: rozmowa (18) |
aktualizowano: 2012-06-03 11:48
Wszystkich rekordów:

Społeczność