Informacje

Informacje 2011-12-09

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

O Mikołajkach w firmie, niemieckich inwestycjach w Szczecinie, bezrobociu i szogunie, który zgubił monetę, rozmawiamy z Jarosławem Tarczyńskim, prezesem firmy Durable Polska, Arkadiuszem Gulczyńskim, właścicielem firmy Art Capital Doradztwo Finansowe i Shinem Yasudą, właścicielem wydawnictwa J.P. Fantastica i sieci barów sushi Takumi.

Michał Abkowicz, Shin Yasuda, Arkadiusz Gulczyński, Jarosław Tarczyński /fot. KZ/ Michał Abkowicz, Shin Yasuda, Arkadiusz Gulczyński, Jarosław Tarczyński /fot. KZ/
Shin Yasuda /fot. KZ/
Shin Yasuda /fot. KZ/
Arkadiusz Gulczyński /fot. KZ/
Arkadiusz Gulczyński /fot. KZ/
Jarosław Tarczyński /fot. KZ/
Jarosław Tarczyński /fot. KZ/

Przeczytaj zapis poprzednich rozmów Szczecinbiznes.pl>>

Szczecinbiznes.pl: Naszą rozmowę zaczynamy tradycyjnie, od pytania, co u panów słychać.

Jarosław Tarczyński: Nasza firma realizuje obecnie dużą inwestycję, jaką jest rozbudowa hali produkcyjno – magazynowej. Planujemy zakończyć ją w maju przyszłego roku. W efekcie nasza powierzchnia produkcyjna zostanie rozszerzona do ok. 10 tys. metrów kw. W związku z tym, chcemy pozyskać od naszej firmy - matki z Niemiec nowe linie produkcyjne, poszerzając w ten sposób nasz asortyment. Docelowo planujemy też zatrudnić ok. 20 nowych pracowników, w szczególności panie, które według naszego doświadczenia, są lepszymi pracownikami. Ten rok próbujemy zamknąć jak najlepszym wynikiem finansowym. Pomimo kryzysu, który powoli dotyka również nas, plan zostanie zrealizowany. Jest natomiast pewna nuta niepewności, co do roku przyszłego. Jego planowanie ze względu na kursy walut nie jest najłatwiejsze.

Arkadiusz Gulczyński: Nasza firma nie prowadzi inwestycji własnych, gdyż skupiamy się przede wszystkim na pomocy naszym klientom. Obsługujemy głównie firmy i samorządy. I co ciekawe, z naszych obserwacji wynika, że rok 2010 był trudny w zakresie nowych inwestycji, rozwoju czy tworzenia miejsc pracy, natomiast w roku 2011, wydawałoby się bardziej kryzysowym, wiele firm w naszym regionie radzi sobie bardzo dobrze - biją rekordy wyników, myślą o nowych inwestycjach. To może być pozytywny znak. Nasza firma natomiast coraz częściej wychodzi też poza rynek szczeciński.  Spotykamy się z instytucjami z Poznania, Zielonej Góry, Wrocławia czy Krakowa. Zaskakuje to, że u nas dzieje się dużo, ale u nich dzieje się cały czas więcej.

Shin Yasuda: Od 1996 roku prowadzę w Szczecinie wydawnictwo J.P. Fantastica. Do dzisiaj wydaliśmy już niemal 450 tomów komiksów. Jest to dosyć stabilny biznes, sprzedajemy licencjonowane tytuły, więc nie mamy na rynku konkurencji. Od dwóch lat zajmuję się jednak również biznesem gastronomicznym. Do tej pory były to dwa punkty sprzedaży sushi na wynos. Pięć miesięcy temu otworzyłem natomiast sushi bar w CH Galaxy. To bardzo trudny biznes, ale cały czas się uczę i chcę dopasować się do szczecińskiego rynku.

Rozmawiamy dzień po Mikołajkach. Czy wcielacie się w rolę świętych Mikołajów w stosunku do swoich pracowników w okresie świątecznym?

Jarosław Tarczyński: W naszej firmie tradycją jest, że na koniec roku pracownicy otrzymują premie świąteczne, które są wynikiem całego roku pracy. Wprowadzili to niemieccy właściciele naszej firmy, ale bardzo szybko zostało to przyjęte i cieszy się sympatią wśród naszych pracowników. Mobilizuje ich to jednocześnie do mniejszej absencji, od czego między innymi jest uzależniona wysokość premii. W tym roku również, ze środków funduszu socjalnego, wręczyliśmy paczki świąteczne dla dzieci naszych pracowników. 

Arkadiusz Gulczyński: Oczywiście różnego rodzaju drobne gesty w tym względzie zawsze są mile widziane i też je praktykujemy. Natomiast nasza branża ma to do siebie, że często nasze projekty mają swój finał pod koniec roku, więc ten Mikołaj, chcąc nie chcąc - przychodzi. I to jest miłe.

Jeżeli mówimy o prezentach, to przypomnę raport firmy Deloitte dotyczący zakupów świątecznych. Wynika z niego, że 35 proc. Polaków spodziewa się pogorszenia sytuacji gospodarczej, a mimo to nie zamierza oszczędzać na świątecznych wydatkach. Co panowie na to?

Jarosław Tarczyński: Myślę, że Polacy są narodem dosyć mocno konsumpcyjnym. To, że ostatni kryzys, nie dotknął tak mocno naszego kraju zawdzięczamy między innymi popytowi wewnętrznemu. Nasi rodacy nie bardzo przejmują się kryzysem i chcą zachować pewną stopę życiową. Tradycyjnie też większe wydatki świąteczne wkalkulowane są w ich budżety.  Większości z nas ten zapowiadany kryzys jeszcze nie dotyka, stąd większość ludzi na taką zwiększoną konsumpcję sobie nadal pozwala. Świadczyć mogą o tym pełne galerie handlowe, w których klienci zostawiają niemałe pieniądze.

Arkadiusz Gulczyński: Z jednej strony mamy do czynienia z pewnym przyzwyczajeniem, że na święta nie należy sobie niczego żałować. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na fakt, że duża część tych świątecznych zakupów jest robiona na przykład przez osoby, które na pracują za granicą i przyjeżdżają do Polski na święta. Natomiast na dzień dzisiejszy kryzysu nie odczuwamy jeszcze tak bardzo. Na szczęście nasze media tego nie demonizują i my wiemy swoje.

Shin Yasuda: Obawiam się, że w przyszłym roku możemy spodziewać się dużego spadku, także w zakupach. Śledzę japońskie media, oraz doniesienia agencji, np. Reutersa i nie mogę znaleźć tam żadnej dobrej informacji na przyszły rok. Widać co dzieje się w Grecji, Włoszech, Hiszpanii. Polska gospodarka i waluta związana jest ze strefą euro. Kiedy euro spada w stosunku do jena, to złoty też spada. W Japonii obecnie też jest katastrofalna sytuacja gospodarcza, a mimo to jen stoi wysoko. Moim zdaniem w przyszłym roku będzie gorzej, choć jednocześnie, takie złe momenty są szansą na dobre inwestycje.

Czy w działalności wydawniczej odczuwa pan te spadki?

Shin Yasuda: Tak, oczywiście. Nie jest jeszcze źle, ale lekkie spadki już są odczuwalne.

Korzystając z panów doświadczeń zagranicznych, zapytam jak Polska, ale też Szczecin i nasz region są postrzegane jako miejsce do inwestowania dla firm z Niemiec, czy z Japonii.

Jarosław Tarczyński: Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Niemcy, to Polska nadal jest atrakcyjnym miejscem do inwestowania, choć powoli zaczynają się schody. Niebezpieczne są bardzo mocno wzrastające koszty energii elektrycznej. Był moment, że był on u nas droższy, niż ten zakontraktowany w Niemczech. Wtedy zapaliły się lampki ostrzegawcze u niektórych szefów naszego koncernu. De facto większość inwestycji u nas polega na dużym zaangażowaniu siły roboczej, która nadal jest atrakcyjna i tania. Nieporównywalne są bowiem wynagrodzenia. Niemcy inwestują w bardzo nowoczesne maszyny u siebie, maksymalnie eliminujące udział ludzi w produkcji i jednocześnie czerpią zyski z taniej produkcji opartej na ludziach u nas.

Niestety, to czego u nas brakuje, to dobra infrastruktura. Wokół Szczecina nie ma odpowiednich miejsc do inwestycji. Gdyby powstała jakaś strefa ekonomiczna, z dobrze przygotowanymi pod inwestycje terenami, miałaby duży potencjał. Ostatnio byłem na konferencji, gdzie było wielu inwestorów skandynawskich, którzy również zwrócili na to uwagę. Była mowa o niewielkich halach do wynajęcia, w których można by od ręki rozpocząć produkcję. U nas takich miejsc nie ma. Wynika to z tego, że nie mamy tak mocnej tradycji kapitalistycznej, bo na Zachodzie takie miejsca powstawały w latach 50., 60. czy 70. To jest jednak moim zdaniem pole do popisu dla inwestorów, którzy mają jakiś kapitał i zamiast w deweloperkę, mogliby zainwestować w hale, które można szybko wynająć. Moim zdaniem potencjał w regionie jest, choć na przykład rynek śląski w tym względzie przewodzi, także ze względu na uwarunkowania historyczne.

Arkadiusz Gulczyński: Ja mam bardzo małe doświadczenie jeśli chodzi o ten temat, gdyż nie mam praktycznie do czynienia bezpośrednio z kapitałem zagranicznym na rynku polskim. Odbieramy jednak sporo zapytań kierowanych przez Skandynawów albo przez Niemców, którzy przede wszystkim badają ten rynek, chcą jednak głównie zasięgnąć podstawowych informacji, a procesy inwestycyjne, ze względu na ich skalę, prowadzą z dużymi firmami konsultingowymi.

Shin Yasuda: Obecnie w Japonii, z powodu silnego jena jest bardzo ciężko z eksportem, a na przykład aż 60 proc. sprzedaży samochodów to jest właśnie eksport. Jedynie 40 proc. z nich trafia na rynek krajowy. Jednocześnie, jeśli jen jest tak mocny, to zagranica jest dla Japończyków tania. Dlatego japońskie firmy nie inwestują w kraju, tylko za granicą: w Brazylii, Europie, także w Polsce.

Arkadiusz Gulczyński: Dużo inwestycji jest chyba także w Chinach?

Shin Yasuda:  Tak bardzo dużo, bo mamy tam stosunkowo blisko. Ale tam też trzeba bardzo uważać…

Na co?

Jarosław Tarczyński: Na kopiowanie...

Shin Yasuda: ...kopiowanie to nic. Np. gdy japońska firma zaczyna produkcję w Chinach, chińscy producenci zaraz chcą zobaczyć całą dokumentację dotyczącą produkcji, nawet tę ściśle tajną.

Jarosław Tarczyński: Z tego co słyszałem, to Chińczycy potrafią kupić maszynę za milion euro, rozłożyć ją na drobne części i potem próbować ją samodzielnie odtworzyć.

Czy w japońskich mediach lub pana rozmowach z Japończykami Polska pojawia się jako miejsce do inwestowania?

Shin Yasuda: Czytam serwisy biznesowe, tam się pojawia Polska, na przykład w temacie delikatnego teraz tematu energii atomowej oraz energii odnawialnej, głównie wiatraków. Na tych polach jest możliwość współpracy. Były tu też duże inwestycje związane z technologią ekranów LED. Rozpatrywane były różne lokalizacje w tej części Europy, ale inwestorzy weszli do Polski, choć nie była najtańsza, jednak można tu było znaleźć wykwalifikowanych pracowników w tej dziedzinie. W Japonii w ogóle nie opłaca się teraz produkować. Wszystkie duże japońskie firmy produkują więc za granicą. To z pewnością dobrze także dla Polski.

Kończąc temat inwestycji - co myślicie panowie o strefie ekonomicznej planowanej w Szczecinie w Dąbiu, czy nie za późno powstaje?

Jarosław Tarczyński: Na pewno nie jest za późno. Według mnie każde nowe miejsce wpłynie pozytywnie na to miasto, każde które będzie dobrze przygotowane, z dobrą infrastrukturą. W Europie zachodniej w każdym niewielkim mieście jest strefa przemysłowa, gdzie każdy inwestor znajdzie miejsce, dostanie upust podatkowy i zostanie dobrze przywitany. Ja nie znam dokładnie tej planowanej lokalizacji, ale na pewno to będzie pozytywna sprawa. A im bliżej miasta, tym będzie to bardziej atrakcyjne dla inwestorów.

Arkadiusz Gulczyński: Zgadzam się -  na takie inwestycje nigdy nie jest za późno. Natomiast również nie wiem dokładnie, co to za miejsce. Ale jeśli jest ono przy węzłach komunikacyjnych, to tym lepiej. Goleniów sobie poradził, w Stargardzie też coś się dzieje. Na pewno szczecińska strefa ułatwi życie miejscowym przedsiębiorcom i zachęci zagranicznych inwestorów.

Pojawił się kolejny raport dotyczący bezrobocia w regionie. Bezrobocie niby spada ale w całym województwie wynosi nadal 16,6 proc. Czy panowie zatrudniacie, czy zwalniacie?

Arkadiusz Gulczyński: Ja osobiście nie do końca wierzę w te liczby. Ten kto szuka pracowników, ten wie, co się dzieje na rynku pracy. Oczywiście są gminy, gdzie występuje bezrobocie strukturalne i sięga ono nawet 25-30 proc., ale są miejsca gdzie jest to 6-7 proc., z czego do zasiłku ma prawo niecała połowa. Na pewno jest to jakiś problem, bo kilka dużych firm w regionie padło. W to miejsce weszli mali przedsiębiorcy, którzy jakoś sobie radzą. Ale znam też przykłady, między innymi z programu prowadzonego przez DGA dla stoczniowców. Mogli oni otrzymać pomoc i finansową i doradczą w celu stworzenia dla siebie miejsc pracy. Ale ich chęci w tym zakresie były żadne. Rozmawiałem też z osobami, które próbowały ich zatrudniać. Ci lepsi wyjechali za granicę, natomiast ci gorsi, jak się okazało, nie umieli na przykład obsługiwać nowoczesnego sprzętu. Dlatego moim zdaniem,  realia są zupełnie inne niż dane statystyczne.

Jarosław Tarczyński: W samym Szczecinie to bezrobocie na pewno jest niższe. Trzeba też pamiętać, że jednak czarna strefa zatrudnienia jest bardzo duża. Szczególnie jeśli chodzi o branżę budowlaną, ale też zapewne inne. Uczestniczy w tym wiele osób właśnie z obszarów największego bezrobocia.

Shin Yasuda: W wydawnictwie nie potrzebuję dużo ludzi, bo jest to działalność skomputeryzowana. Zatrudniam tylko cztery osoby, które obsługują całą Polskę. Natomiast jeśli chodzi o gastronomię, to zaczynałem od zatrudnienia czterech osób, a teraz mam już 30 pracowników. To dla mnie wielka odpowiedzialność, ale moim zdaniem po to działa firma, żeby dawać zarabiać ludziom.

Jest taka japońska przypowieść. Pewnego razu szogun jechał ze swoją świtą przez rzekę i wypadła mu moneta, powiedzmy, że o równowartości jednego dolara. Rozkazał więc swoim ludziom szukać jej. Nie mogli jednak jej znaleźć. Kazał więc zawołać ludzi z okolicznych wiosek, żeby przyłączyli się do poszukiwań. W końcu jeden z jego adiutantów mówi do niego: - Panie, ale to się nie opłaca, to jest tylko jedna moneta, a za szukanie jej będziesz im musiał zapłacić sto, tysiąc razy więcej. dużo więcej. A szogun na to: wiem, ale te pieniądze i tak są dla mnie stracone, a jeśli sto razy więcej trafi do ludzi, to te pieniądze pracują. Bardzo lubię tę opowieść. Przypominam ją sobie, kiedy mało sprzedaję, a dużo pracuję. Widzę, że ludzie zarabiają i z tego żyją i że to co robię ma sens.

Na koniec tradycyjnie zapytam o panów plany na weekend?

Shin Yasuda: Ja w ten weekend pracuję...

Ale gdyby pan nie pracował...

Shin Yasuda: To bawiłbym się z dzieckiem. Ale w weekendy przeważnie też myślę o firmie.

Arkadiusz Gulczyński: Każdemu poleciłbym znalezienie sobie takiego zajęcia, które pozwoli nam się maksymalnie zrelaksować. Ja również trochę popracuję, a w przerwach na pewno będę biegał.

Jarosław Tarczyński: Ja niestety ten weekend również spędzam pracowicie. Choć z chęcią spędziłbym go w w gronie najbliższej rodziny. Mam dwójkę dzieci. Najlepiej na świeżym powietrzu. Lubię się też porządnie zmęczyć. Zdecydowanie preferuję aktywny wypoczynek, najchętniej w gronie rodziny.

Rozmawiał Michał Abkowicz
współpraca i fot.: KZ

Rozmowa odbyła się 7 grudnia 2011 roku w Hotelu Focus w Szczecinie.

Tematy: rozmowa (18) |
aktualizowano: 2012-06-03 11:50
Wszystkich rekordów:

Społeczność