Informacje

Informacje 2010-09-09

Adam Bortnik: Wejście na giełdę to prestiż

Rozmowa z prezesem Stopklatka SA.
Adam Bortnik /fot. SG/ Adam Bortnik /fot. SG/

W lipcu Stopklatka SA, założona w Szczecinie spółka zadebiutowała na rynku NewConnect. Założona przez Adama Bortnika firma wydaje portal filmowy Stopklatka.pl, sprzedaje treści zewnętrznym serwisom i tworzy serwisy internetowe.

Szczecinbiznes.pl: Na ile Stopklatka to firma szczecińska?

Adam Bortnik: - Firmę stworzyli szczecinianie i dlatego tutaj się ona mieści i tutaj jest zarejestrowana.  Ja sam mieszkam i chcę mieszkać w Szczecinie. Natomiast to, co robimy, ma zdecydowanie dużo większy zasięg. Przede wszystkim z racji tego, że zajmujemy się filmem, a cały biznes filmowy jest skupiony w Warszawie. Tam też prowadzimy większość naszych interesów. Stąd bardzo często tam bywamy i mamy stały kontakt z partnerami w stolicy. Być może najrozsądniej byłoby się tam przenieść, jednak na dzień dzisiejszy nie mamy takich planów. Firma zostanie w Szczecinie.

Jakie są przychody firmy i z jakich źródeł pochodzą?

- W ubiegłym roku Stopklatka zarobiła ok. 3,5 mln złotych. Mamy kilka źródeł przychodów i wszystkie bazują na tym, że prowadzimy portal filmowy. Pierwsze to zyski z reklam. Drugie – sprzedaż treści, które przygotowujemy zarówno na potrzeby naszego portalu, jak też i na zamówienie klientów. Trzecie, to  tworzenie i utrzymywanie stron internetowych. Kiedy zaczynaliśmy swoją działalność w drugiej połowie lat 90. i zaczęliśmy kontaktować się z firmami z branży, okazało się, że dla nich Internet jest zupełną nowością. A my mieliśmy już doświadczenie, więc zaproponowaliśmy np. firmom dystrybucyjnym tworzenie i prowadzenie ich stron. Obecnie największe przychody generuje sprzedaż treści. Ponadto jesteśmy współorganizatorem festiwalu Ińskie Lato Filmowe.

W połowie lipca Stopklatka zadebiutowała na New Connect. Czemu miało służyć wejście na giełdę?

- Po pierwsze, dzięki debiutowi na giełdzie uzyskaliśmy prawie 800 tys. zł. Z tego trzeba odliczyć ok. 140 tys. jako koszty pozyskania kapitału. Netto mamy więc nieco ponad 600 tys. zł, które zamierzamy przeznaczyć na dalszy rozwój firmy. Pomimo że jesteśmy firmą rentowną,  to zdajemy sobie sprawę jak ważne jest dotrzymywanie kroku konkurencji i ciągły rozwój. Aby to osiągnąć, nie potrzebne nam są drogie technologie czy licencje. Dlatego głównym kierunkiem naszych inwestycji są ludzie. Musimy mieć dobry zespół specjalistów, którzy są w stanie opracować i zaprogramować funkcjonalności, które chcemy wprowadzić. Chodzi tu głównie o projektantów i programistów.

Druga sprawa związana z wejściem na giełdę to prestiż, jaki za tym idzie. Fakt, że jesteśmy spółką giełdową powoduje, że nasi partnerzy traktują nas dużo poważniej, wiedzą ze jesteśmy transparentni i godni zaufania. To swego rodzaju znak jakości

Jak w tej chwili wygląda struktura właścicielska spółki?

- Równolegle z wejściem na giełdę zmienił nam się inwestor strategiczny, którym obecnie jest Kino Polska TV Sp. z o.o..  Ma ono 45 proc. akcji, a do końca roku ma wykupić kolejne 20 proc.należących obecnie do spółki Net Internet, która poprzednio był inwestorem strategicznym. 10 proc. akcji trafiło na New Connect. W najbliższym czasie planujemy wprowadzić jeszcze 25 proc. akcji nie notowanych jeszcze na giełdzie, a należących do pozostałych akcjonariuszy.

Jak wyglądała Wasza droga do spółki akcyjnej?

- Portal istnieje od roku 1996. Kiedy pojawiły się pierwsze przychody zarejestrowaliśmy spółkę cywilną. Potem szukaliśmy dalszych dróg rozwoju i inwestora strategicznego. Udało się to w 2000 roku, kiedy to weszliśmy do grupy Prokom, w której stworzono spółkę Prokom Internet. Ona właśnie stała się większościowym udziałowcem i strategicznym inwestorem spółki Stopklatka.  Po jakimś czasie grupa Prokom pozbyła się Prokom Internet razem ze wszystkimi aktywami. Nowy właściciel – Net Technology zmienił nazwę naszej spółki matki na Net Internet.  I to właśnie ta spółka była naszym inwestorem strategicznym przez ostatnie lata. Na przełomie maja i czerwca tego roku zmieniliśmy inwestora, a w lipcu weszliśmy na giełdę. Teraz jest nim Kino Polska TV, spółka kupiona kilka lat temu przez firmę SPI, realizującą na terenie Europy projekty związane z licencjami filmowymi, m.in. dystrybucją filmów. Oprócz tego działa na rynku telewizyjnym, w takich realizacjach jak kanał Kino Polska czy kanały filmowe Filmbox. Daje nam to wyobrażenie o synergii jaka może się wydarzyć dzięki temu, że naszym właścicielem jest firma, która posiada kanały filmowe, handluje licencjami i ma własny kanał wideo na życzenie.

Działacie na rynku internetowym od niemal 15 lat. Jak zmienił się on przez ten czas?

- Wbrew pozorom otoczenie konkurencyjne przez ostatnie lata się nie zmienia za bardzo. Mamy jednego silnego konkurenta i szereg mniejszych portali, które nie są w stanie przebić się powyżej jakiegoś poziomu oglądalności czy rozpoznawalności, a także  serwisy filmowe działające przy dużych portalach. W tym zakresie sytuacja wydaje się być dość stabilna. Jednak najważniejsza moim zdaniem zmiana, jaka dokonała się w ciągu ostatnich  kilku lat, to pojawienie się portali społecznościowych. Dużo zależy od tego, w jakim one pójdą kierunku. Czy będą chciały zawładnąć także zainteresowaniami użytkowników. To jest pewna niewiadoma, jeśli idzie o przyszłość.

A jak zmieniał się w tym czasie rynek reklamodawców?

- Stopklatka pozyskuje reklamy dwoma kanałami. Po pierwsze, mamy własne biuro, tutaj w Szczecinie i handlowców, którzy się kontaktują z branżą filmową i dystrybutorami. Ci w ostatnim czasie bardziej zaczynają zwracać uwagę właśnie na portale społecznościowe, ale jednocześnie można powiedzieć, że uważają za swego rodzaju obowiązek reklamowanie się na portalach filmowych. Drugi nasz kanał, to sieć reklamowa, w której pakietach jesteśmy umieszczeni. Stąd pojawiają się u nas czasem bardzo różne reklamy, zwykle nie dotyczące filmu.  Oprócz tego mamy również przychody z reklam Google. Dobrym zdarzeniem, jeśli idzie o reklamodawców,  było utworzenie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dzięki temu branża zyskała większe budżety na produkcje filmowe, co rozkręciło zainteresowanie polskim kinem, przez co dystrybutorzy wprowadzający polskie filmy też mogą sobie pozwolić na reklamę. Podobnie jest z tzw. kinem niszowym. Ogólnie w sytuacji, kiedy do kin wchodzi dużo filmów, muszą one między sobą konkurować, również poprzez reklamę.

Czy otrzymywaliście propozycje przejęcia Stopklatki przez większą grupę medialną?

- Takie propozycje pojawiają się nieustannie, ponieważ zawsze byliśmy łakomym kąskiem. Przez jakiś czas byliśmy nawet w tej samej grupie, co Wirtualna Polska i w tym czasie były silne zakusy, żeby dokonać konsolidacji aktywów. Przez cały czas pojawiały się również inne, mniej lub bardziej poważne  propozycje. Decyzja w takim przypadku zależy jednak od inwestora. To, że nas nie sprzedawał oznacza, że cały czas wierzył we wzrost wartości spółki.

W jakim kierunku będzie rozwijała się Stopklatka?

- W tej chwili, wraz z inwestorem opracowujemy plan rozwoju spółki i pewne rzeczy są jeszcze dopracowywane. Na pewno będziemy rozwijali nowe funkcjonalności, przede wszystkim społecznościowe oraz narzędzia rekomendacyjne w portalu. Zmierzamy do tego, aby stać się referencyjnym przewodnikiem po audiowizualiach. Dzisiaj mamy ok. 170 kanałów polskojęzycznych w telewizji, do tego dochodzi kino, dvd, vod, blu-ray, bardzo dużo różnych możliwości dotarcia do treści. Przeciętny użytkownik ma coraz więcej problemów z poruszaniem się po tym. My będziemy próbowali wprowadzić takie narzędzia, które go odpowiednio poprowadzą i ułatwią dotarcie do treści, które go interesują.

Wróćmy jeszcze do Szczecina. Czy łatwo tu o dobrych pracowników?

- To zależy o jakiego rodzaju pracownikach mówimy. Jeśli idzie o handlowców, to oczywiście jest w Szczecinie wiele możliwości bycia sprzedawcą, ale sprzedawanie reklam na portalu internetowym o tematyce filmowej jest, w mojej ocenie,  bardzo atrakcyjnym zajęciem. To samo dotyczy dziennikarzy. Nie ma w Szczecinie zbyt wielu miejsc, w których można pracować w tym zawodzie.  Trochę inaczej jest z programistami. W tym względzie jest dość duża konkurencja wśród kilku dużych firm, które zabiegają o najlepszych pracowników. A tych na rynku nie ma za dużo. Wiemy to po ostatnich naborach, na których nie pojawiło się zbyt wielu programistów reprezentujących odpowiedni poziom.

Rozmawiała Paulina Łątka

aktualizowano: 2010-09-16 10:44
Wszystkich rekordów:

Społeczność