Informacje

Informacje 2012-01-26

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

O ACTA, branży internetowej, kasie z UE i kawiarnianej franczyzie z Pawłem Dziennikiem (Agencja Interaktywna Magnetic Point) i Jakubem Manickim (Zielone Ciepło).

Paweł Dziennik, Jakub Manicki, Michał Abkowicz /fot. KZ/ Paweł Dziennik, Jakub Manicki, Michał Abkowicz /fot. KZ/
Paweł Dziennik /fot. KZ/
Paweł Dziennik /fot. KZ/
Jakub Manicki /fot. KZ/
Jakub Manicki /fot. KZ/

Gośćmi Szczecinbiznes.pl są Paweł Dziennik, właściciel Agencji Interaktywnej Magnetic Point oraz Jakub Manicki, współwłaściciel firmy Zielone Ciepło.

Przeczytaj inne rozmowy Szczecinbiznes.pl>>

Co u panów słychać?

Jakub Manicki: Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany i to nawet dość rewolucyjne. Prawdopodobnie już wkrótce przestanę być wspólnikiem w firmie Zielone Ciepło, którą prowadziliśmy przez kilka lat. Mój wspólnik dalej będzie szedł tą drogą i firma dalej będzie działała, ja natomiast rozpoczynam nowy projekt. Będzie to zupełna rewolucja jeśli chodzi o zakres działalności – najprawdopodobniej już wkrótce będę otwierał jedną z najciekawszych kawiarni w Szczecinie. Projekt jest naprawdę dość odważny. Będzie to lokal działający w jednej z sieci franczyzowych. Otwarcie planujemy jeszcze przed wakacjami.

Paweł  Dziennik: Ja pozostaję w tej samej branży od wielu lat. Jak w każdej agencji reklamowej i interaktywnej, pracy mamy obecnie bardzo dużo. Początek roku jest bardzo dynamiczny, zaczynamy realizować nowe projekty, kończymy projekty z ubiegłego roku. Z ciekawych rzeczy - kończymy realizować projekt dla spółek Fota i Unizeto Technoogies. W ubiegłym roku opracowaliśmy serwis internetowy programu Voice od Poland. Był to na pewno bardzo fajny i efektowny projekt pod względem marketingowym. Choć zdarzało nam się realizować też projekty bardziej zaawansowane technologicznie.

Skoro jesteśmy przy tematyce internetowej, to zapytam was o zdanie na temat ACTA, czyli gorącego tematu ostatnich dni.

Jakub Manicki: Nie jestem specjalistą w tym temacie, natomiast starałem się dowiedzieć czegoś o jej zapisach, choć całego projektu nie czytałem. Wydaje mi się, że większość użytkowników Internetu i osób protestujących przeciw wprowadzeniu ACTA, nie ma pojęcia o czym ona mówi. To, że te zapisy są ogólne, ma według mnie na celu dostosowanie tej umowy handlowej do przepisów w konkretnych krajach. Mam jednak wrażenie, ze to po prostu kolejny temat do gorącej dyskusji dla internautów i działa tu psychologia tłumu. Natomiast jakie konkretne zagrożenia niesie ACTA – nie wiem, choć nie sądzę, żeby one istniały.

Paweł Dziennik: Przede wszystkim prace nad tą umową trwały od 2006 roku i różne zapisy się w tym czasie zmieniały, ale nikt się tym wcześniej nie interesował. Nagonka na umowę wybuchła w Europie dopiero po tym, jak zaczęły się protesty internautów w USA nad ich ustawami - SOPA i PIPA. Głównym ich powodem moim zdaniem jest fakt, że nie były one publicznie dyskutowane. Forma pracy nad tym dokumentem wzbudza podejrzenia i rzeczywiście jest to złe. Do tego dotyczy internetu, czyli ostatniego wolnego medium. Na dodatek osobiście nie wierzę, że takie zapisy zostały stworzone w obronie wartości intelektualnych małych, indywidualnych twórców. Myślę, że to jest tworzone pod naciskiem wielkich korporacji. Na pewno potrzebna jest debata na ten temat, bo nawet ja, choć jestem z branży internetowej, nie jestem w stanie przewidzieć wszystkich skutków interpretacji tych zapisów. Powinno się na ten temat wypowiedzieć wielu prawników. Oczywiście sama nagonka w mediach jest bardzo efektowna, a te wszystkie ataki miały tę zaletę, że zostały zauważony problem. Choć oczywiście nie można pochwalić włamywania się na strony rządowe, bo to przestępstwo.
Na pewno gorąco zrobiło się w Sejmie w tym temacie i mam nadzieję, że rozpocznie się prawdziwa debata na ten temat. Nie jestem natomiast do końca przekonany, że da się piractwo taką umową zablokować. To jest specyficzny twór i zawsze będą metody, żeby ściągać z internetu treści. Z drugiej strony, internet się cywilizuje i nie można go cały czas traktować jako worka do pobierania darmowych treści, jak niektórzy ciągle sądzą.

Jakub Manicki: Uważam, że nie było możliwości stworzenia konkretnych zapisów w umowie pomiędzy kilkunastoma krajami, dopiero teraz każdy z nich dostosuje je pod swoje prawodawstwo – stąd ogólniki w ACTA. Bezsprzecznie jest to jednak woda na młyn dla wszelkiego rodzaju teorii spiskowych i ludzi którzy je wyznają. Ja bym to porównał do również ostatnio głośnej dyskusji na temat brzozy pod Smoleńskiem. Dla mnie to gigantyczny przerost formy nad treścią. Nie wydaje mi się, aby ta umowa cokolwiek zmieniła na gorsze,  może natomiast ukrócić samowolkę w internecie.

Paweł Dziennik: Według mnie ACTA nie powinna być podpisana 26 stycznia, bo za mało o niej wiemy. Nie jestem również pewien, czy rząd ma doradców, którzy mogą się kompetentnie na ten temat wypowiedzieć. Inna kwestia to to, że ta cała sytuacja powinna nam uświadomić, jaka jest siła cyfrowej informacji i w jaki sposób można to szybko i łatwo zablokować, bez wielkich nakładów finansowych To uzmysławia do jakiego paraliżu może dojść w podobnej sytuacji na przykład za 10 lat, kiedy będziemy o wiele bardziej zależni od internetu niż dzisiaj.

Jak widzicie przyszłość waszych branż? Np. twórców serwisów internetowych jest mnóstwo, a nadal mają pełne ręce roboty. Kiedy ten rynek się nasyci?

Paweł Dziennik: Mówiąc o naszej branży należy pamiętać, ze to nie tylko serwisy internetowe, na których my rzeczywiście wyrośliśmy, ale bardzo wiele wyspecjalizowanych obszarów działalności. Cały czas tworzymy platformy użytkowe, ale do tego dochodzą także działania e-marketingowe, kampanie internetowe, tworzenie koncepcji obecności firmy w Internecie i wiele innych. 
Należy pamiętać, że internet w tej chwili w Polsce to mniej więcej jedna siódma rynku reklamowego. W USA to jest już połowa. Internet cały czas zyskuje, a prasa i radio tracą. Ten rynek będzie więc rósł bezwzględnie. Wiele firm jest coraz bardziej wyspecjalizowanych: działają agencje interaktywne, firmy pozycjonujące strony, zajmujące się wyłącznie social media, cała branża agencji interaktywnych idących w stronę firm programistycznych, które robią dedykowane aplikacje dla firm, do tego rynek e-commerce.

A jaka jest przyszłość branży internetowej w naszym regionie ?

Paweł Dziennik: O branży internetowej musimy powiedzieć szerzej, jako o branży informatycznej. W Szczecinie mamy trzy dominujące firmy: Tieto, która zatrudnia ponad 500 osób, Unizeto Technologies – przynajmniej 300 osób i BLStream. To są główni gracze. Ale jest też szereg firm, które zatrudniają po kilkadziesiąt, kilkanaście osób. Jest to więc u nas rynek bardzo ciekawy i zróżnicowany. I na pewno informatykom nie grozi bezrobocie. Choćby dlatego, że znając język angielski, mogą pracować na całym świecie.

Jakub Manicki: Ja chciałbym jedną rzecz dorzucić, w kwestii zaplecza, bo branża informatyczna,  to na pewno jest nasza przyszłość. Po pierwsze ważne jest wsparcie dla uczelni i mówiąc brzydko produkcja pracowników dla tych firm, a po drugie -  strategia miasta. Mam wrażenie, że w końcu się coś w tej kwestii ruszyło w mieście, bo widać coraz więcej inwestycji, przede wszystkim biurowców. W związku z tym będzie gdzie te firmy ulokować. Przemysł jako taki upadł w Szczecinie już chyba raz na zawsze, więc rozwój regionalnej gospodarki widzę właśnie w tych firmach z szeroko pojętej branży IT. Jestem przekonany, że Szczecin powinien iść w tym kierunku.

Paweł Dziennik: A'propos uczelni – od jakiegoś czasu działamy w radzie wydziału informatyki, dotyczącej kompetencji absolwentów tego wydziału. Jest w niej grupa reprezentantów firm informatycznych, która wraz z dziekanem, prof. Antonim Wilińskim rozmawia o profilu zawodowym absolwenta, który zostanie wypuszczony z wydziału informatyki.

A co możemy powiedzieć o przyszłości biznesu kawiarnianego, w który wchodzi pan Jakub? Widać, że ta branża rozkwita. Ale na jak długo?

Jakub Manicki: Jest na tego typu miejsca coraz większe zapotrzebowanie. Nie bez przyczyny Starbucks wszedł właśnie teraz na polski rynek. Ale też jest coraz większa konkurencja, więc trzeba się wyróżniać. Na pewno ciekawym konceptem jest kawiarnia Planet Surface – połączenie kawiarni ze stołami z technologią Surface, dzięki której można korzystać z  internetu, co można fajnie wykorzystać, na przykład przy spotkaniach biznesowych. Przyznam, że ta branża jest specyficzna i dużo trzeba wiedzieć, żeby w niej działać. Między innymi dlatego wybrałem formę franczyzy. Poziom wsparcia ze strony franczyzodawcy, którego nazwy nie chciałbym jeszcze zdradzać, był w moim przypadku ogromny. Przygotowując się do uruchomienia kawiarni widzę wyraźnie, że gdybym robił to sam, na pewno nie wpadłbym na wiele rzeczy.

Ale kawiarnie sieciowe są do siebie dość podobne. Co decyduje o sukcesie w tym biznesie?

Jakub Manicki: Trochę się różnią, ale generalnie wszystkie sprzedają kawę. Natomiast to, co według mnie jest najważniejsze, to trzy rzeczy: lokalizacja, lokalizacja i lokalizacja. Dopiero kiedy mamy kilka kawiarni obok siebie, zaczynają liczyć się niuanse: smak kawy, cena czy wystrój. Ale przede wszystkim liczy się to, żeby ludziom było po drodze.

Czy to znaczy, że najlepszą lokalizacją obecnie są centra handlowe?

Jakub Manicki: To wszystko jest kwestia zbilansowania się takiego interesu. Na pewno czynsz tam jest razy dwa lub trzy w porównaniu z tym w innych punktach miasta, ale z drugiej strony jest też stały przepływ ludzi. Najczęściej jednak w galeriach klient po prostu przychodzi i bierze kawę, lub na chwilę tylko przysiada, bo jest tam głośno. Osoby które chcą posiedzieć, spotkać się z przyjaciółmi, porozmawiać – wybiorą kawiarnię na zewnątrz. Na pewno jednak wszelkie analizy mówią tym, że rynek kawiarniany będzie się rozwijał.

A pana poprzedni biznes – m. in. sprzedaż kolektorów słonecznych… Jaka jest jej przyszłość?

Jakub Manicki: Jeśli chodzi o instalacje solarne, którymi firma się zajmuje, to jeszcze przez dwa lata, do 2014 roku, rynek ten samoczynnie będzie się rozwijał, dzięki dotacjom unijnym na ten cel. Koniunktura na systemy solarne jest. Rynek energii odnawialnej ma podobną przyszłość jak branża IT – energia jest po prostu olbrzymim rynkiem. Ale będzie też walka, gdyż powstały dwa przeciwne obozy: energia konwencjonalna i alternatywna i te grupy nacisku chcą coś dla siebie ugrać. Niewątpliwie ten rynek się cały czas rozwija, urządzenia tanieją, produkcja energii jest coraz tańsza.

Poruszył pan kwestię dotacji unijnych. Jak poinformowało wczoraj Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, dzięki funduszom unijnym rośnie polski PKB i zatrudnienie. Czy w przypadku waszych biznesów pieniądze unijne odgrywają ważną rolę?

Paweł Dziennik: W naszej branży boom nastąpił przy projektach ze słynnej dotacji programu 8.1 na innowacje internetowe. Realizowaliśmy kilka takich projektów dla naszych klientów. Dotacja mogła wynosić wtedy nawet do miliona złotych i można było otrzymać aż 85 proc. dofinansowania, więc chętnych było bardzo dużo. Nastąpił wtedy wysyp portali branżowych. Ale wiele z nich było nieudanych - pojawiło się na przykład dziesięć portali związanych z organizacją wesel itp. W 2010 roku w Warszawie było ponad 2 tys. chętnych. Natomiast w Szczecinie było dużo spokojniej. W tej branży, jako region, jesteśmy niestety negatywnym liderem, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy. Mimo to, powstało wtedy bardzo dużo nowych firm, choć niekoniecznie trafionych.

Jakub Manicki: Moim zdaniem dotacje jako takie były jednym z największych problemów dotychczasowego programowania unijnego. Młodej firmie dawało się 85 proc. dofinansowania. Dla przykładu: jeśli mieli projekt za 100 tys. zł, dostali 85 tys. zł. Zorganizowanie brakujących 15 tys. to już nie jest wielki problem i w ten sposób powstawały kolejne nieudane projekty. Oczywiście właścicielom zależało na tym,  żeby biznes wypalił, ale też nie cierpieli bardzo jeśli się nie udało. Często te biznesplany były pisane na kolanie. Nowe podejście unijne, czyli niskooprocentowane pożyczki albo poręczenia to moim zdaniem o wiele lepsze rozwiązanie. Młoda firma pozyska w ten sposób kapitał, ale będzie go musiała oddać. Będzie więc bardziej zdeterminowana, żeby się powiodło. Na rozsądnie zaciąganych kredytach niejedna firma wyrosła. Natomiast mam wrażenie, że dotacje trochę zepsuły młodych przedsiębiorców.

Paweł Dziennik: Ale trzeba też zauważyć, że te firmy często też dostawały zaliczki, ale późniejsze płatności się przesuwały i pojawiał się problem. Przedsiębiorcy kończyli jakiś etap, powinni otrzymać kolejną transzę, ale czekali na nią za długo, np. rok,  i w efekcie firma padała. Na pewno jednak cały ten program jakoś pobudził branżę, bo powstało wiele projektów…

Ale czy jakieś spektakularne przykłady sukcesu możemy przywołać?

Paweł Dziennik: Ciężko coś takiego wskazać. Na pewno powstało dużo portali branżowych.

Czyli były to pieniądze wyrzucone w błoto?

Paweł Dziennik: Na pewno było za łatwo sięgnąć po te środki. Często młode firmy dostawały dotację za pół miliona, a po pół roku sprzedawały firmę za 30 tys. większej, która dalej rozwijała projekt. Różne są statystyki na temat startupów - że 1 na 10 lub 20 wypala. To nie jest prosty rynek. Trzeba mieć pomysł, ale też rozsądnie prowadzić interesy.

Na koniec tradycyjnie zapytam, co panowie polecają naszym czytelnikom na nadchodzący weekend?

Jakub Manicki: Ja planuję wyjazd z rodziną nad morze – warto powdychać trochę jodu i poszukać  bursztynów. Polecam wszystkim odrobinę takiego wytchnienia, szczególnie że moim zdaniem Bałtyk właśnie zimą jest najpiękniejszy.

Paweł Dziennik: Ja w tym roku rozpocząłem studia MBA, więc w najbliższy weekend czeka mnie niestety sesja egzaminacyjna. Jeśli chodzi o relaks, to najchętniej wybrałbym się na spacer na Wały Chrobrego lub do Parku Kasprowicza.

Rozmawiał Michał Abkowicz
współpraca i fot.: KZ

Rozmowa odbyła się 25 stycznia 2012 roku w Hotelu Focus w Szczecinie.

Tematy: rozmowa (18) |
aktualizowano: 2012-06-03 11:48
Wszystkich rekordów:

Społeczność