Opinie

Opinie 2008-03-31

Rozłucki: Giełda to nie maszynka do zarabiania pieniędzy

Wiesław Rozłucki /fot. Sylwia Abkowicz/ Wiesław Rozłucki /fot. Sylwia Abkowicz/

- Nikt nie powinien się dziwić, że ceny akcji będą jeszcze spadać. Minie sporo czasu zanim sytuacja się uspokoi, a inwestorzy odzyskają swoje pieniądze po ostatnich spadkach notowań – tak najogólniej można ująć opinie wyrażone przez Wiesława Rozłuckiego, byłego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych podczas spotkania w szczecińskim hotelu Radisson SAS, zorganizowanego przez firmę doradczą KPMG oraz bank DnB Nord. Tematem spotkania było pozyskiwanie kapitału z giełdy i przewidywania giełdowe na najbliższy okres.

Zobacz galerię zdjęć ze szczecińskiej konferencji banku DnB Nord z udziałem Wiesława Rozłuckiego

Niezbyt optymistyczne prognozy wieloletniego szefa GPW wyraźnie ostudziły nadzieje tych, którzy sądzili, że najgorsze chwile giełda ma już za sobą, zaś wskaźniki notowań giełdowych zaczną powoli iść w górę. Rozłucki przyznał szczerze, że bardzo trudno jest przewidzieć, co może się wydarzyć w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy. Spadki notowań na giełdzie to reakcja nie tylko na kryzys amerykańskiego rynku finansowego, ale także na dotychczasowy, szybki wzrost notowań spółek w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat.

Kupuj przed dołkiem

Większość pytań sprowadzało się do jednego – czy już trzeba kupować akcje, czy lepiej jeszcze się z tym wstrzymać, licząc na korzystniejszą cenę, a w efekcie – na większy zysk w przyszłości?

- Grając na giełdzie – inwestując - nigdy nie należy czekać zbyt długo, bo może się okazać, że za chwilę będzie za późno i „prześpimy” najwyższe notowania – mówił Rozłucki. - Jeśli wszyscy dookoła mówią, że ceny akcji idą w górę, piszą o tym media, mówi o tym dozorca czy taksówkarz, to ty sprzedawaj akcje – to stwierdzenie wywołało śmiech wśród zebranych.

- Gdy sprzedasz akcje – ich ceny jeszcze pójdą w górę, ale nie należy się tym przejmować. Za chwilę zaczną spadać, i to szybko. Gdy ceny będą lecieć w dół, gdy pojawią się dramatyczne komentarze na temat sytuacji na giełdzie, a przez kraj przewali się fala krytyki wobec polityki finansowej - wtedy zacznij kupować. Gdy kupisz - ceny akcji jeszcze spadną, ale tym się nie przejmuj, wkrótce wzrosną. Jeśli będziesz postępować według tych zasad – umrzesz bogaty – mówił Rozłucki. Jego zdaniem - nie należy nigdy czekać z decyzjami o zakupie i sprzedaży na „dołek” i „górkę”, bo nigdy idealnie się nie trafi, co gorsza – można stracić.

Słuchać, ale nie wierzyć

Odpowiadając na pytania dziennikarzy dotyczące aktualnej sytuacji na warszawskiej giełdzie Wiesław Rozłucki przypomniał, że największy wpływ ma tu kondycja rynków zagranicznych. Warto jednak zastanowić się czy dotychczasowe wzrosty notowań naszych spółek były uzasadnione, czy nie była to nazbyt optymistyczna reakcja na prognozy dotyczące naszej gospodarki. Jego zdaniem – nie zasłużyliśmy na tak duże spadki, pytanie tylko czy na pewno zasłużyliśmy na tak raptowny wzrost?

- Nie należy wierzyć żadnym autorytetom, wszystkich należy słuchać, ale nie wierzyć nikomu – to stwierdzenie wprawiło w zdumienie słuchaczy. Jako swego rodzaju anegdotę Wiesław Rozłucki podał przykład bankructwa jednego ze światowych funduszy inwestycyjnych, we władzach którego zasiadało dwóch laureatów nagród Nobla w ekonomii. Towarzystwo inwestowało m.in. w rosyjskie obligacje rządowe, a w obliczeniach i analizach uwzględniano bardzo drobne elementy rynku i minimalne różnice cen, które w efekcie generowały zyski. Eksperci przewidzieli dosłownie wszystko, poza jednym – że rynek przestanie istnieć… Kolejna ważna rzecz, o której nie można zapomnieć to dywersyfikacja, czyli różnicowanie funduszy pod względem ryzyka oraz wysokości lokowanego kapitału. Zasada prosta, nie przez wszystkich jednak stosowana.

Mniej ciułaczy, więcej funduszy

Na polskiej giełdzie od lat utrzymuje się podobna sytuacja, jeśli chodzi o strukturę inwestorów. Mniej więcej jedną trzecią stanowią drobni gracze indywidualni, jedna trzecia to polscy inwestorzy instytucjonalni (tu jest najszybszy wzrost) i kolejna część - to instytucjonalni inwestorzy zagraniczni. Taka mieszanka to idealny układ. W najbliższych latach, jak przewiduje Wiesław Rozłucki, udział inwestorów indywidualnych będzie się zmniejszać. To z powodu coraz silniejszej pozycji funduszy inwestycyjnych. Dziennikarze pytali natomiast o to, czy nerwowe zachowanie pojedynczych graczy nie ma negatywnego wpływu na sytuację giełdową. Zdaniem eksperta – ci inwestorzy są już przygotowani na spadki notowań, dłuższa bessa nie powoduje dramatycznych zachowań i nie ma tu powodów do niepokojów.

- Jeśli ktoś chce zarobić kilkanaście procent – musi ryzykować, bez ryzyka możliwe są do osiągnięcia zyski na poziomie 4-5 procent. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to świadczy, że nie dość roztropnie podchodzi do swoich pieniędzy – uważa Wiesław Rozłucki.

ptr

aktualizowano: 2008-03-31 08:59
Wszystkich rekordów:

Społeczność