Opinie

Opinie 2007-11-16

Czy biznes potrzebuje nauki?

Dyskusję pod takim tytułem zorganizowała redakcja magazynu gospodarczego "Świat Biznesu".
Uczestnicy dyskusji Świata Biznesu Uczestnicy dyskusji Świata Biznesu

Polska  gospodarka rwie do przodu. Staramy się gonić wysoko rozwinięte kraje świata. Sprawą oczywistą jest jednak to, że nie będzie  postępu w gospodarce bez nowoczesnych technologii. Te z kolei rodzą się w głowach naukowców. Zdecydowaliśmy się więc porozmawiać o związkach nauki z biznesem. Do dyskusji redakcyjnej zaprosiliśmy: dr. hab. inż. Artura Bartkowiaka, prof. Akademii Rolniczej w Szczecinie, kierownika Zakładu Opakowalnictwa i Biopolimerów Wydziału Nauk o Żywności i Rybactwa AR, dr. hab. inż. Mirosławę El Fray, prof. Politechniki Szczecińskiej, dyr. Zachodniopomorskiego Centrum Zaawansowanych Technologii, Karola Gościńskiego, prokurenta firmy GP zajmującej się produkcją techniki zabezpieczeń Szczecińskiego, dr. hab. Dariusza Zarzeckiego, prof. US, kierownika Zakładu Inwestycji i Wyceny Przedsiębiorstw Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania US. Redakcję reprezentowali Włodzimierz Abkowicz i Magdalena Szczepkowska.

-Czy w Polsce nie jest tak, że nauka rozwija się sobie, a życie toczy się sobie? Wciąż kupujemy technologie za granicą, a polska myśl techniczna nie może się przedrzeć do przemysłu.

Karol Gościński: - W Polsce nauka mocno rozmija się z życiem gospodarczym. Musimy iść śladem świata zachodniego, szczególnie Ameryki, gdzie nauka bez gospodarki właściwie nie istnieje, gdyż jest finansowana przez biznes. Moje dotychczasowe doświadczenia, jeśli chodzi o kontakty ze światem nauki, są niedobre. Wyjątkiem, który potwierdza regułę, jest współpraca z Zachodniopomorskim Centrum Zaawansowanych Technologii i tu chylę czoła przed panią profesor El Fray.

Artur Bartkowiak: - Sądzę, że to będzie się zmieniało, tak jak zmienia się nasza rzeczywistość. Choć może faktycznie przeobrażenia w innych dziedzinach życia są szybsze, niż zmiana mentalności ludzi nauki. Sądzę, jednak że w niedalekiej przyszłości takie inicjatywy jak Zachodniopomorskie Centrum Zaawansowanych Technologii, stworzą nowe standardy współdziałania naukowców z partnerami gospodarczymi przy realizowaniu nowych projektów. Być może potrzeba do tego nawet zmiany pokoleniowej.

Karol Gościński: - Zgadzam się. W Polsce nadal pokutują stare przyzwyczajenia mentalne. I to musi się zmienić. - Ale czy tylko wśród naukowców?

Mirosława El Fray: - To jest system naczyń połączonych. Nie wystarczy tylko coś dobrego opatentować, zrobić prototyp. Musi być jeszcze chęć przedsiębiorcy skorzystania z tego, co jest już opracowane. Są już dobre praktyki. Pojawiają się projekty z dziedziny nauk stosowanych, gdzie wymagany jest udział partnera gospodarczego, który myśl naukową może spożytkować do rozwoju swojej firmy. -Może biznes zwyczajnie nie wie, co się dzieje na uczelniach?

Dariusz Zarzecki: - Dobry przedsiębiorca zawsze pochyli się nad tym, co jest innowacyjne i przyniesie mu dochód. Oczywiście brakuje symbiozy biznesu i nauki, co ma swoją przyczynę historyczną. Do lat 90. w Polsce nie było prawdziwego rynku. Również w nauce obowiązywał system nakazowy, który wskazywał, co należy badać. Nie było ssania ze strony przedsiębiorstw i nie było sprzedaży myśli naukowej. Co prawda gospodarkę rynkową mamy od dawna, ale wciąż nie ma kultury myślenia w kategoriach innowacyjnych. Podam państwu szokujący przykład. W Polsce wydatki budżetowe na badania, rozwój i naukę są tak niskie, że nie przekraczają poziomu wydatków, które na rozwój przeznacza liczący się koncern amerykański General Electric. Każda szanująca się firma zagraniczna zorientowane absolutnie na zysk wie, że badania i rozwój to jest fundament dotrzymywania kroku konkurencji. Generalnie to nie jest tak, że im się chce i podoba, tylko wiedzą, że muszą to robić. Znakomitym przykładem są koncerny farmaceutyczne, samochodowe, lotnicze i komputerowe.  Myślę, że kupujemy licencje, bo sami nie mamy nowoczesnych projektów. Nauczanie na poziomie inżynierskim w zakresie tematów, które są związane z innowacyjnością, jest u nas na miernym poziomie. Mój kolega żartuje, że polski inżynier chciałby, ale nie umie.

Mirosława El Fray: -  Ale czego nie umie? Co pan ma na myśli? Ja mam zupełnie inne odczucia. Naszego inżyniera weryfikuje rynek zachodni. Nie mamy powodów, aby popadać w kompleksy. Czym innym jest jednak pytanie, czy nasz inżynier potrafi założyć firmę i funkcjonować w świecie biznesu.
Kolejną sprawą jest to, że na uczelniach zachodnich funkcjonuje instytucja postdoca, czyli system finansowania rozwoju pracownika po doktoracie. Zespoły naukowców są wielonarodowościowe i interdyscyplinarne. To sprzyja różnorodnemu spojrzeniu na dane zagadnienie, a więc rozwojowi innowacyjności. W Polsce nie mamy na to środków.

Dariusz Zarzecki: - Czyli pani profesor potwierdziła moją tezę.   

Artur Bartkowiak: - Wina nie leży po stronie naukowców. Chciałbym jednak pracować w takich warunkach, które są choć trochę zbliżone do standardów zachodnich.  Na polskich uczelniach od lat niewiele się zmienia. Człowiek robi pracę magisterską, doktorat, osiąga kolejne szczeble kariery naukowej na tej samej uczelni. Nie ma mobilności, tak jak w krajach Europy Zachodniej. Szwajcar  po doktoracie nie zostanie na swojej uczelni. Żeby zostać profesorem musi na jakiś czas wyjechać do USA, tam zrobić postdoca i wrócić z nowymi ideami do macierzystej uczelni.

Pełny tekst dyskusji dostępny jest w najnowszym wydaniu Świata Biznesu.

aktualizowano: 2007-11-16 15:19
Wszystkich rekordów:

Społeczność