Start!

Start! 2014-02-17

Start! Marzenia o modzie spełnia we własnej firmie

Joanna Bartosiak projektuje, szyje i ubiera coraz większe grono kobiet i mężczyzn. Od kilku miesięcy prowadzi swoją firmę Barekler.

Joanna Bartosiak w swojej pracowni  /fot.: ŁP / Joanna Bartosiak w swojej pracowni /fot.: ŁP /

- Już jako młoda dziewczyna wymarzyłam sobie, że zostanę projektantką mody – wspomina pani Joanna. – W tamtych czasach był to pomysł co najmniej odważny, u nas wszyscy ubierali się w to co było dostępne w sklepach, a świat mody był bardzo odległy. Mimo to poszłam do szkoły odzieżowej, ale właśnie wtedy coś mi się odmieniło i moje dalsze życie potoczyło się inaczej, niż planowałam.

Pani Joanna nie podjęła pracy w wyuczonym zawodzie, tylko poszła na studia. Ostatecznie ukończyła pedagogikę, a po studiach zaczęła pracować jako sekretarka. – Cały czas oczywiście coś tam szyłam, przerabiałam, głównie dla siebie, wyróżniałam się ubiorem – wspomina właścicielka Barekler. – W końcu zaczęłam pracować jako recepcjonistka w renomowanym salonie fryzjerskim. Panował tam klimat, który  bardzo mi odpowiadał, bardzo zbliżony do świata mody. Zauważyłam też, że coraz więcej osób zwraca uwagę na moje stroje, komplementuje je i dziwi się, że często to efekt moich przeróbek. Pojawiły się też pierwsze prośby o poprawienie czegoś, uszycie, itp.

W międzyczasie pani Joanna wyjechała na jakiś czas do Warszawy, gdzie zetknęła się z prawdziwym światem mody. Pracowała w salonie znanej stylistki fryzur Jagi Hupało, a jej sukienki na koncertach nosiła piosenkarka Patrycja Markowska. Atmosfera stolicy nie przypadła jednak naszej bohaterce do gustu, wróciła wiec do Szczecina i do swojej poprzedniej pracy, jednak coraz częściej zastanawiała się nad poważną zmianą w swoim życiu. Ostateczna decyzja zapadła we wrześniu ubiegłego roku.

- Poszłam do pracy i zapowiedziałam, że odchodzę jak tylko znajdą kogoś na moje miejsce – wspomina pani Joanna. – Potem zaczęłam rozglądać się za możliwością zdobycia dotacji na otwarcie firmy. Pierwszy wniosek w Urzędzie Pracy przepadł, bo zabrakło jednego podpisu. Udało się za drugim razem. Bałam się, że moja prezentacja, nie będzie wystarczająco profesjonalna, bo po prostu zabrałam ze sobą swoje ubrania. Na szczęście w komisji były cztery kobiety… Dostałam 21 tys. zł.

Pieniądze zostały przeznaczone na zakup profesjonalnej maszyny do szycia, żelazko i inne sprzęty potrzebne do wyposażenia pracowni krawieckiej, na którą została przerobiona część mieszkania. Do tego doszła pierwsza partia materiałów oraz przygotowanie strony internetowej. Tak wyposażona, pani Joanna mogła wystartować z firmą Barekler. – Moimi pierwszymi klientkami były oczywiście dawne znajome, dla których szyłam już wcześniej, a potem to już jedna pani drugiej pani… - mówi nasza bohaterka. – Właściwie żadna dodatkowa reklama nie była potrzebna. W tej chwili pracuję praktycznie całymi dniami. Zazwyczaj kiedy kończę jakieś zamówienie, dzwoni telefon, albo dostaję wiadomość od kolejnej klientki. Zleceń jest tyle, że na szczęście wyrabiam się z terminami, o co bardzo dbam, a jednocześnie czuję się bezpiecznie finansowo.

Pracy bywa tak dużo, że niedawno przedsiębiorcza kobieta musiała nawet poprosić o pomoc koleżankę. Grono klientek również się poszerza, a do mieszkania pani Joanny zaczynają zaglądać również znane osobistości. Dla właścicielki Barekler najważniejsze jest jednak to, że praca przynosi jej satysfakcję. - Jestem zadowolona, że zdecydowałam się założyć własną firmę – podsumowuje po czterech miesiącach działalności pani Joanna. – Zdaję sobie sprawę, że w pewnym wieku, bez doświadczenia w wyuczonym zawodzie, moje szanse na znalezienie pracy byłyby zerowe. Założenie własnej działalności to w takiej sytuacji właściwie jedyne rozwiązanie. Starając się o dotację widziałam wiele babeczek takich jak ja i większość z nich również uzyskała dofinansowanie na firmę. To bardzo pozytywne.
 
Pani Joanna skromnie wypowiada się o swojej działalności, jednak zapytana o plany, wyraźnie się rozmarza. – Jestem wielką miłośniczką skandynawskiego designu, ze względu na rodzinę sama często tam bywam – mówi. – Zawsze wtedy odwiedzam sklepy i butiki i wyobrażam sobie, że kiedyś moje ubrania zawisną pomiędzy tymi wszystkimi pięknymi rzeczami. Teraz pojawiają się tam dzięki mojej siostrze i jej koleżankom, ale faktycznie, jeśli miałabym myśleć o ekspansji za granicę, to zdecydowanie tam. Coraz śmielej myślę też o zatrudnieniu kogoś do pomocy, zorganizowaniu małej szwalni, wypuszczaniu regularnych kolekcji. Chciałabym żeby moje nazwisko zaistniało w świecie mody.
 
Jaki jest jej przepis na sukces w branży modowej? – Dobry pomysł i jakość wykonania – mówi. – Ja staram się projektować stroje ponadczasowe, uniwersalne, z najlepszej jakości materiałów, a jednocześnie po przystępnych cenach. Ważna jest również osobowość. Ja jestem osobą bardzo otwartą, wiem że moje klientki mi ufają, że nie zrobię im krzywdy. I tak właśnie jest. Nigdy nie sprzedam komuś ubrania, w którym sama nie wyszłabym na ulicę.

ŁP
 


 


 

Tematy: Szczecin (597) | start (171) |
aktualizowano: 2014-03-04 23:41
Wszystkich rekordów:

Społeczność