Start!

Start! 2013-06-03

Start! Dają ubraniom drugie życie

Agata i Marta uwielbiają second handy i oryginalne stroje, których często zazdrościły im koleżanki. Dlatego postanowiły im pomóc i otworzyły własny sklep z ciuchami w stylu vintage - "Jesteś u pani".

Agata i Marta w swoim sklepie  /fot.: ŁP / Agata i Marta w swoim sklepie /fot.: ŁP /

„Jesteś u pani” to niezwykła nazwa, równie niezwykłego miejsca, prowadzonego przez dwie dziewczyny: Agatę Grzybowską i Martę Mizgalską. Nie jest to tradycyjna ciuchbuda, choć znajdziemy tutaj ubrania z drugiej ręki. Nie jest to też tradycyjny butik, choć witryna i wnętrze sklepu przypominają trochę te, z firmowymi ciuchami. „Jesteś u pani” to jak głosi drugi człon nazwy - „vintage & second hand shop”. – Ubrania, które sprzedajemy pochodzą z second handów, jednak każda rzecz jest przez nas osobiście wybrana, wyprana i odświeżona, wyprasowana, jeśli to konieczne – naprawiona, poprawiona lub nieco przerobiona i dopiero wtedy wystawiona na sprzedaż – tłumaczy Marta, współwłaścicielka sklepu. – Stawiamy przede wszystkim na ubrania vintage, czyli pochodzące z lat 80. i 90., bo taki styl same lubimy i chcemy go propagować, ale mamy również rzeczy bardziej współczesne, dla każdego – tłumaczy druga z właścicielek, Agata. – Zawsze jednak stawiamy po pierwsze na jakość tych rzeczy, czyli na to jak są wykonane, z jakiego materiału, w jakim są stanie. Do tego muszą być oczywiście „jakieś”, czyli fajne i oryginalne.

Skąd pomysł na taki interes? - Obie od zawsze ubieramy się w lumpeksach i wielokrotnie słyszałyśmy od koleżanek: nie wierzę, że to z ciuchbudy! ale ty masz oko, może kiedyś pójdziemy razem i pomożesz mi coś znaleźć? – wspomina Marta. – Zaczęło do nas docierać, że faktycznie, nie każdy ma czas, ochotę i to „oko”, żeby wyszperać coś fajnego, a chciałby ubierać się oryginalnie i taniej niż w normalnych sklepach. My natomiast to lubimy i faktycznie, jesteśmy w tym dobre.

Komentarze koleżanek nie naprowadziły jednak jeszcze dziewczyn na pomysł przekucia tego talentu we własny biznes. Dopiero kiedy Agata odwiedziła podobny sklep w Poznaniu i miejsce tą ją autentycznie zauroczyło, wizja takiego miejsca w Szczecinie nabrała realnego kształtu. - Po prostu kiedyś przy piwie zaczęłyśmy o tym rozmawiać: że to świetny pomysł, że u nas też przydałby się taki sklep, że może my byśmy kiedyś mogły... – wspomina Agata. - Oczywiście były to wtedy dla nas zupełnie nierealne plany na daleką przyszłość, bo przecież nie miałyśmy pieniędzy, ani pojęcia o tym, jak otworzyć własny sklep. Potem, w podobnym tonie, opowiedziałam o tym pomyśle mojej mamie. A ona następnego dnia przyszła i powiedziała, że jest projekt, w którym można dostać pieniądze na założenie własnej firmy.

Haczyk był tylko jeden – termin składania wniosków mijał za trzy dni. Presja czasu sprawiła, że wszystkie pytania i wątpliwości odeszły na dalszy plan. Po trzech dniach wytężonej pracy wniosek był gotowy i... został przyjęty. Przez kolejne tygodnie dziewczyny przechodziły następne etapy ubiegania się o dotację: rozmowy, konsultacje, pisanie biznesplanu. W końcu otrzymały unijną dotację. Pieniądze zostały przeznaczone na remont i dostosowanie lokalu oraz jego wyposażenie oraz niezbędny sprzęt: pralkę, suszarkę, maszyny do szycia, żelazko czy kasę fiskalną. Dużą część prac wspólniczki wykonywały własnymi rękoma, przy dużej pomocy i wsparciu przyjaciół. Wszystko w gigantycznym tempie, bo w ciągu miesiąca.

Jednocześnie z pracami remontowymi i kolekcjonowaniem asortymentu, rozpoczęła się również akcja promocyjna. – Pomaga nam w tym mój brat Maciek, który przede wszystkim namówił nas do założenia profilu na Facebooku – mówi Marta. – Podchodziłyśmy do tego sceptycznie, bo sklep przecież jeszcze nie istniał, ale przekonał nas i po kilku dniach miałyśmy już kilkaset „polubień”. Okazało się, że ma to niewiarygodny zasięg. W ten sposób ruszyła cała machina, zaczęły kontaktować się z nami media, po jednej publikacji pojawiały się kolejne osoby, miałyśmy bardzo dużo pozytywnych komentarzy, to nas bardzo podbudowało, a jednocześnie potwierdziło, że to co robimy, podoba się ludziom.

Ostatecznie vintage and secondo hand shop został uroczyście otwarty w pierwszą niedzielę czerwca i zgodnie z zapowiedziami „facebookowych fanów”, pękał w szwach. – Bardzo nas cieszy to zainteresowanie – mówią zgodnie właścicielki „Jesteś u pani”. – Na pewno wiele osób przyjdzie do nas po prostu z ciekawości, bo to coś nowego w Szczecinie. A jak zajrzą do nas raz, to już na pewno zostaną, bo mamy naprawdę świetne rzeczy. Dziewczyny mówią otwarcie, ze marzy im się coś więcej, niż tylko sklep z ciuchami. – Chcemy stworzyć fajne, klimatyczne miejsce, mocno związane z różnymi wydarzeniami kulturalnymi, do którego ludzie będą chcieli po prostu przyjść, nie tylko na zakupy, ale także posiedzieć, pogadać – mówią. – Mamy świetną przestrzeń, świetne ubrania i wielką frajdę z tego, co robimy.
 

ŁP

 

aktualizowano: 2013-06-11 06:38
Wszystkich rekordów:

Społeczność