Informacje
W Odrze woda płynie szybciej
Firma ma rodowód niemiecki. Powstała w 1999 roku w Hamburgu. Założył ją mieszkający tam od lat, ale pochodzący ze Szczecina Michał Sobotkiewicz. Dzisiaj w centrali firmy pracuje 25 osób. Oddział polski powstał w 2009 roku w podszczecińskim Mierzynie, gdzie zatrudnia 20 osób. Object Connect planuje uruchomienie oddziału w Berlinie i budowę nowej siedziby w Szczecinie.
Szczecinbiznes.pl: Czym się zajmuje firma Object Connect?
- Opracowujemy rozwiązania dedykowane dla dużych firm.
To znaczy?
- Przygotowujemy oprogramowanie dla konkretnej firmy. Np. ERP, czyli systemy do zarządzania całym przedsiębiorstwem, które są, mówiąc krótko, szyte na miarę. Przychodzimy do firmy, robimy analizę i optymalizację procesów biznesowych. Na bazie tego wszystkiego powstaje oprogramowanie. Użytkownik bierze udział w tworzeniu aplikacji. Nie jest więc tak, że spotykamy się, rozmawiamy, a potem spotykamy się ponownie za pół roku i użytkownik dostaje coś innego niż zamawiał. To bardzo popularny model na Zachodnie, a w Polsce, co nas cieszy, jest coraz częstszy.
Gdy w 2009 roku powstał oddział firmy w Szczecinie, zobaczyliśmy niszę – okazało się, że takie aplikacje są bardzo drogie. Naszą myślą przewodnią było więc stworzenie usługi, która umożliwi małym i średnim firmom zyskać oszczędności. Dlatego powstała usługa Naserwerze.pl oparta o model SaaS.
Czyli?
- Software as a Service. Oznacza to, że można kupić oprogramowanie na zasadzie abonamentu. Jeśli system obiegu dokumentów w firmie kosztuje od 200 tys. zł wzwyż, to u nas można kupić taką usługę od 30 zł miesięcznie. Nie trzeba więc inwestować w oprogramowanie. Aby z niego korzystać wystarczy przeglądarka internetowa. Można w ciągu pięciu minut zamówić taką usługę i z niej korzystać.
Można zbudować portal korporacyjny, który będzie systemem nerwowym firmy. Tam możemy wymieniać się dokumentami i pracować nad nimi, wystawiać zadania, rozliczać pracowników, kontrolować projekt i sprawdzać, czy jego budżet nie został przekroczony.
Gdybym, mając kilku-, kilkunasto, a tym bardziej 50-osobową firmę zdecydował się na tradycyjne oprogramowanie tego typu, muszę kupić sprzęt za ponad sto tys. zł, licencje na obieg dokumentów za ponad 200 tys. zł, muszę zatrudnić administratora, który będzie musiał o to wszystko dbać. A w modelu SaaS mogę łatwo zacząć i skończyć korzystać z tej usługi.
Kim są wasi klienci?
- Budzimy się dopiero na polskim rynku. Na zachodzie robimy (to słowo używane często w branży IT) dla dużych klientów. Dla firmy Panasonic zrobiliśmy system do obsługi linii produkcyjnej i analizy procesów biznesowych. Dla dużych armatorów w Hamburgu robiliśmy systemy czasu rzeczywistego do bukowania miejsca na statkach. Dla NATO - system, który potrafi skompresować głos 59 razy bez straty jakości. Mam nadzieję, że w 2010 roku będzie on standardem w komunikacji NATO-wskich wojsk pancernych.
Jaki jest wasza zasięg działania w Polsce?
- Naszą aspirację jest żeby rozwinąć się na całą Polskę. Mamy kilkuset klientów usługi Naserwerze.pl. Na razie działamy w Zachodniopomorskiem, wygraliśmy np. przetarg na obsługę szarej strefy w szpitalu w Zdunowie. Pamiętajmy jednak, że mamy rok 2010 a zaczęliśmy w 2009.
Szarej strefy?
- Okazuje się, że w szpitalach biała strefa to ta która obsługuje pacjenta, natomiast część administracyjna nazywana jest szarą strefą. To na jej potrzeby przygotowujemy oprogramowanie do obsługi obiegu dokumentów i usługę naserwerze.pl.
Oprogramowanie związane z obiegiem dokumentów, faktur, czy zarządzaniem projektami istnieje już od jakiegoś czasu w polskich firmach. Gdzie tu innowacyjność?
- Możemy też powiedzieć, ze samochody istnieją już od jakiegoś czasu, ale przecież są coraz fajniejsze i nowocześniejsze. Nasza technologia zmierza w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa i bezawaryjności. Generalnie w branży IT wszystko bardzo szybko się zmienia i tylko laik nie rozumie tych zmian.
W takim razie czym innowacyjnym możecie zaskoczyć laika?
- W tym roku stworzymy multimedialne centrum w oparciu o Microsoft Surface. Zna pan tę technologię?
Nie.
- To stoliki których powierzchnią jest 30-calowy wyświetlacz z technologią multitouch. Wewnątrz stolika znajduje się komputer. Na wyświetlaczu pokrytym grubą szybą można np. przesuwać różne elementy. Ruch rozpoznają zamontowane w stoliku kamery.
Jest duże zainteresowanie tą technologią. Na przykład w salonie samochodowym można na takim stoliku zbudować sobie wirtualny samochód i obejrzeć jego poszczególne elementy. W restauracji można położyć telefon na stole, a zdjęcia „wysypią się” z telefonu na ekran, gdzie można je oglądać. Następnie wybrane można przesłać do innego telefonu leżącego na tym samym stole.
Gdy postawimy na takim stoliku kawę albo lampkę wina, wyświetli się pod nią wirtualna podstawka, na której przeczytamy informację o produkcie lub zawartości kalorii.
Kolejny przykład to możliwość pracy przy takim stoliku np. miejskiego sztabu kryzysowego, który ma do dyspozycji bieżące informacje. Urząd miasta może wykorzystywać go również do prezentacji map cyfrowych.
To technologia z 2007 roku, która ciągle w Polsce nie jest znana.
Jak chcecie zarabiać przy jej wykorzystaniu?
- Nasze multimedialne centrum, które otworzymy w Szczecinie będzie miejscem, gdzie będzie można usiąść przy jednym z siedmiu takich stołów, zamówić kawę i pobawić się tym urządzeniem. Dzięki temu ta technologia będzie dostępna dla każdego mieszkańca naszego województwa. Ale chcemy pójść dalej - chcemy zakupić 30 stolików i sprzedawać je w modelu SaaS. Będziemy też prowadzili szkolenia.
Czy będziecie pierwszymi w Polsce, którzy wprowadzą tą technologię?
- Tak, będziemy pierwsi w Polsce. Mamy nadzieję że uda nam się porozumieć z Microsoft i dostaniemy kompetencje do świadczenia tej usługi w całym kraju.
Dobrze że pan o to pyta, bo przypomniał mi się wywiad, który czytałem w końcówce września ubiegłego roku. Była to rozmowa z człowiekiem, który widział tą technologię w Las Vegas. Padło tam zdanie: „Jeszcze dużo wody upłynie w Wiśle zanim pierwsze egzemplarze pojawią się w Polsce”. Ten pan w ogóle nie brał pod uwagę Odry!
À propos Odry: Dlaczego zdecydowaliście się otworzyć polski oddział w Szczecinie, a nie np. w Warszawie?
- Zanim zaczęliśmy funkcjonowanie w Szczecinie, poszliśmy do urzędu miasta, gdzie dostaliśmy namacalną pomoc - np. potrzebne nam kontakty. Nawiązaliśmy fajny kontakt z innymi firmami. Poza tym stąd pochodzi Michał Sobotkiewicz, założyciel Object Connect. Kolejny czynnik to wygodne połączenie Hamburg – Szczecin. Jak się dobrze przyciśnie – można dojechać autostradą, na której nie ma ograniczeń prędkości, w 3,5 godz.
Władze Szczecina kreują wizerunek miasta przyjaznego branży IT. Czy tak jest rzeczywiście, czy to tylko PR?
- Mam nadzieję, ze to nie są tylko puste słowa i że to wsparcie się rozwinie, a nie osłabnie za jakiś czas. Szczecin przejechał się na ciężkim przemyśle. Mam nadzieję, że czegoś nauczyło to władze. Trudno będzie ze Szczecina zrobić jakąś dolinę krzemową, natomiast chodzi o to, żeby w uczciwy sposób pomagać branży IT, która nie działa aż tak prężnie jak byśmy sobie życzyli. W porównaniu z innymi miastami wciąż jesteśmy z tyłu. Ciężko jest znaleźć fachowców, są problemy z miejscami biurowymi itd. Ale to się zmienia i jesteśmy dobrej myśli. Na razie nie myślimy o tym, że musimy uciec do Wrocławia czy do Poznania.
Ostatnio miasto zorganizowało np. wyjazd do Berlina, gdzie mieliśmy okazję spotkać się z firmami niemieckimi. Złapaliśmy tam fajne kontakty. Miasto organizowało też parę spotkań z przedstawicielami dużych firm, które świadczą usługi outsourcingowe.
Jak pan ocenia szczeciński rynek pracy w branży IT?
- Poziom kształcenia na uczelniach jest wysoki, natomiast nie jestem do końca przekonany, czy idzie w dobrym kierunku. Znalezienie ludzi z kompetencjami aplikacji web 2.0 albo platformy Sharepoint, na której mamy dużo projektów, jest trudne. Dlatego podpisaliśmy umowę z Uniwersytetem Szczecińskim - na bazie usługi Naserwerze.pl będzie szkolonych 150 studentów z filii Uniwersytetu w Pile. Ten pomysł chcemy przenieść też do Szczecina. Dzięki temu będziemy pokazywać studentom ostatnich lat jak biznesowo wykorzystać tą technologię i pokazać gdzie są pieniądze.
Chcemy też przeszkolić 240 osób programistów w technologii Sharepoint. Liczymy, że najbardziej błyskotliwych zatrudnimy w naszej firmie.
Jak rozmawia się ze szczecińskimi uczelniami?
- Uczelnie wymagają dużo cierpliwości. Trzeba chodzić, przypominać się, wysyłać maile i liczyć na zainteresowanie, mimo, że nasza działalność jest transparentna i nie bierzemy od uczelni nawet złotówki.
Po wejściu do państwa firmy pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy jest stół do piłkarzyków...
- Gdy nie możemy się w jakiejś sprawie w firmie dogadać to gramy i wynik decyduje czyją rację przyjąć. A tak na serio, to informatycy to często zestresowani ludzie i potrzebują od czasu do czasu chwili relaksu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Abkowicz