Informacje
Biznes malowany pędzlem
Szczecinbiznes.pl: Czym jest Artissimo?
Agnieszka Hańczuk: Artissimo to pracownia artystyczna, w której dzieci i dorośli mogą spędzić miło czas, rozwijając swoje talenty plastyczne. Prowadzimy zajęcia plastyczne dla dzieci, które uczą się u nas malować i rysować. Łączymy przy tym różne formy zabawy z bardzo profesjonalnym podejściem, gdyż dzieciaki malują głównie na płótnie, przy sztalugach, jak profesjonalni malarze. Prowadzimy też grupy dorosłych, dla których twórczość to przede wszystkim hobby i sposób na relaks. Przygotowujemy także młodzież do egzaminów na studia artystyczne i do liceum plastycznego. Poza rysunkiem i malarstwem organizujemy również warsztaty ceramiczne, wystawy, kolonie artystyczne, plenery malarskie a nawet artystyczne urodziny dla najmłodszych.
Skąd pomysł na tego typu interes i w ogóle na własny biznes?
Sama jako dziecko chodziłam na zajęcia plastyczne i choć odbywały się w mało przyjemnym otoczeniu – w piwnicy, bardzo je lubiłam. Dużo później, będąc w Zurychu zetknęłam się z grupą emerytów, którzy uczęszczali na podobne spotkania ze sztuką, organizowane przez muzeum - bardzo mi się to spodobało. Uwielbiam uczyć i już na studiach w Wyższej Szkole Sztuki Użytkowej zapragnęłam otworzyć pracownię plastyczną, w której mogłabym pomagać innym ludziom rozwijać talenty i zainteresowania. Od razu po zakończeniu studiów zrealizowałam marzenia, otwierając Artissimo.
Jakie były twoje początki w biznesie?
Firma działa od grudnia 2008, czyli prawie trzy lata. Początki były ciężkie, bo nie spodziewałam się, że tak trudno będzie pozyskać klientów. Pierwszy rok nie przynosił dochodów, a opłaty m.in. za wynajem lokalu i ZUS trzeba było regulować na czas. Przetrwałam ten trudny okres tylko dzięki pożyczkom od rodziców i własnej determinacji. Zdarzało mi się wtedy prowadzić zajęcia nawet dla jednej osoby, a mimo to nie poddawałam się i dawałam z siebie wszystko. Na szczęście z czasem chętnych przybywało.
Co było dla ciebie najtrudniejsze, jako młodej bizneswoman?
Najtrudniejsze było właśnie zaistnienie na rynku, tak by zdobyć wystarczającą ilość klientów i zarobić na bieżące opłaty. Spraw urzędowych oczywiście było również wiele, ale dałam radę wszystko załatwić, dzięki wsparciu mojego chłopaka i rodziny.
Czy korzystałaś z jakiegoś dofinansowania, dotacji albo szkoleń lub kursów dla młodych przedsiębiorców?
Skorzystałam z dofinansowania z Urzędu Pracy na rozpoczęcie działalności gospodarczej. Moja siostra, która wcześniej otwierała swoje studio graficzne, również otrzymała taką dotację, mogłam więc liczyć na jej pomoc i wiele praktycznych wskazówek. Wiedzę na temat prowadzenia firmy czerpałam również na bieżąco z internetu, a także wypytując znajomych, doświadczonych przedsiębiorców.
Co jest potrzebne do prowadzenia takiej działalności, z jakimi wtydatkami trzeba się liczyć?
Aby prowadzić zajęcia plastyczne, trzeba mieć oczywiście odpowiedni lokal. Ja swój wynajmuję. Potrzebne materiały i sprzęt do malowania, czyli m.in. sztalugi, płótna, farby i pędzle, kupiłam za pieniądze z dotacji, czyli kilkanaście tysięcy złotych.
Jakie są bieżące koszty twojej działalności?
Wynajem lokalu i pozostałe opłaty, to w zależności od miesiąca - kilka tysięcy złotych. Pod tym względem, na pewno łatwiej jest komuś, kto na przykład pracuje w domu przy komputerze i nie potrzebuje do swojego biznesu lokalu, o który trzeba dbać.
Czy zatrudniasz pracowników?
Tak. Obecnie zatrudniam dwie studentki Akademii Sztuki, a w warsztatach ceramicznych pomaga mi siostra Kasia. Przez pierwszy rok prowadziłam wszystkie zajęcia sama. Po jakimś czasie, kiedy klientów i chętnych było coraz więcej, a ja, studiując jednocześnie pedagogikę, nie mogłam już wyrobić się ze wszystkimi zajęciami, zatrudniłam Olę. Niedawno postanowiłam zatrudnić drugą osobę - Magdę, dzięki czemu zyskałam wolne soboty. Jest mi to szczególnie potrzebne, gdyż od września uczę również plastyki w gimnazjum, i zwyczajnie potrzebuję czasem trochę odpoczynku.
Jak zdobywałaś klientów, czy reklamowałaś swoją firmę?
Na początku umieszczałam reklamy w gazetkach - głównie skierowanych do dzieci, roznosiłam plakaty po szkołach, ulotki, brałam udział w targach. Poszło na to bardzo dużo pieniędzy, a efekt był mizerny. Natomiast moi pierwsi klienci, to byli przede wszystkim mieszkańcy bloku, w którym mieści się moja pracownia, którzy po prostu widzieli mnie z okien. Ci z kolei przyprowadzili za sobą swoich znajomych i tak ruszyła lawina. Zdecydowanie mogę stwierdzić, że w moim przypadku najlepszą formą reklamy okazała się „poczta pantoflowa”. Zadowolony klient to idealna reklama.
Ilu obecnie masz klientów?
W tej chwili mogę stwierdzić, że osiągnęłam sukces, bo utrzymuję się na rynku, a moi klienci są zadowoleni i chętnie polecają Artissimo innym. Moi stali klienci – uczniowie, to już ponad 60 osób. Ta liczba jest też ograniczona przez wielkość pracowni i fakt, że ze względu na komfort uczniów, pracujemy w maksymalnie ośmioosobowych grupach. I niemal we wszystkich jest komplet. Jeśli chodzi o zarobki, to wiadomo, że nigdy nie są one wystarczająco wysokie... Dlatego m.in. zatrudniłam się jako nauczycielka, dzięki czemu, oprócz dodatkowej pensji mogę sporo zaoszczędzić na ZUS-ie.
Ile kosztuje nauka malowania w Artissimo?
100 zł miesięcznie, jeśli ktoś chce chodzić na zajęcia raz w tygodniu i 200 zł - dwa razy w tygodniu. Mamy jednak na przykład zniżkę dla emerytów, którzy chcieliby z nami malować.
Czy masz jakies plany rozwoju firmy?
Na razie wszystko idzie po mojej myśli. Może kiedyś uda się nawet otworzyć drugą filię Artissimo, choć nie planuję „podboju świata”, gdyż przede wszystkim zależy mi na miłej, rodzinnej atmosferze. U nas nie ma masowej produkcji – dla mnie liczy się każdy uczeń i jego indywidualne potrzeby i to, bym mogła do każdego dotrzeć.
Rozmawiała KZ