Informacje

Informacje 2013-01-28

Zielony tydzień i szara rzeczywistość

Mimo otwartych granic i promocji na berlińskich targach, zachodniopomorskie produkty spożywcze to za Odrą wciąż rzadkość.

Szczecińskie pierniki na Grüne Woche 2013 /fot.: Messe Berlin / Szczecińskie pierniki na Grüne Woche 2013 /fot.: Messe Berlin /

W zakończonych w ubiegłym tygodniu targach Grüne Woche w Berlinie prezentowało się zaledwie osiem podmiotów z naszego województwa –  Małgorzata i Piotr Kozłowscy ze Złocieńca z ofertą wędzonych ryb, państwo Jaszczowscy, którzy promowali ekologiczne dżemy i konfitury z róży, Viva Natura – producent soków z Kołbaskowa, producent wędlin Roman Balewicz, piekarnie Asprod i Tast, Pasieka Fujarskich i zakład mleczarski Starco. Koszt ich udziału w targach (ponad 155 tys. zł) pokryty został ze środków pomocy technicznej PROW. Wyjazd organizował barzkowicki ZODR i Urząd Marszałkowski.

Ci, którzy pojechali, nie żałują.

Roman Balewicz, producent tradycyjnych wędlin ze Szczecina w największych międzynarodowych targach żywności uczestniczył po raz pierwszy.

- Na pewno pod względem marketingowym i medialnym, trzeba tam być, bo rzeczywiście jest to wydarzenie najwyższej rangi – mówi przedsiębiorca. – Oczywiście decydując się na udział, myślałem również o aspekcie biznesowym. Przygotowałem logo firmy z informacjami kontaktowymi. Ale jak to była za pierwszym razem, nie o wszystkim pomyślałem, na przykład o ulotkach w języku niemieckim. W przyszłym roku, a mam nadzieję, że zostanę ponownie zaproszony do udziału, na pewno lepiej się pod tym względem przygotuję.

Mimo tych niedostatków, właściciel firmy jest bardzo zadowolony z pięciodniowego pobytu w Berlinie. – Nasze stoiska były prawdziwym hitem, a wszystkie moje produkty spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem – zapewnia. – Nawet Hiszpanie, którzy mają genialne wędliny przychodzili i chwalili, a Francuzi chcieli wymieniać swoje wina na moja kiełbasę.

Oprócz smakoszy, nie zabrakło przy stoisku szczecińskiego wędliniarza także ludzi z branży. – Byli to głównie pośrednicy, firmy handlujące wędlinami, a to mnie nie do końca interesuje – tłumaczy Roman Balewicz. – Wolałbym nawiązać bezpośrednią współpracę z jakimś sklepem czy restauracją, a nie zawyżać cenę produktów przez pośredników. Może się uda, bo tuż po powrocie do Polski odebrałem pierwszy telefon z niemieckiej restauracji. Wysyłam tam próbną partię produktów i zobaczymy co z tego będzie.

Dużo większe doświadczenie w temacie berlińskich targach ma firma Asprod produkująca pieczywo. Po raz pierwszy na Grüne Woche wystawiała się bowiem samodzielnie już dziesięć lat temu. Z jakim efektem? – Obecnie nasze pieczywo jest sprzedawane w kilkunastu sklepach w Niemczech, głównie w Berlinie - mówi Dariusz Bielecki, wiceprezes Asprodu. – Są to zarówno polskie, jak i niemieckie cukiernie i piekarnie. Raczej niewielkie, lokalne sklepy, nie sieci handlowe. Zaopatrujemy je głównie w ciemne pieczywo, bułki, ciasta i torty. Nasze produkty raczej uzupełniają niemiecką ofertę.

Zdaniem Dariusza Bieleckiego udział w targach to przede wszystkim świetna okazja do zbadania niemieckiego rynku. Można podejrzeć, co tam się produkuje i sprzedaje, czego ewentualnie brakuje, można poznać opinie o własnych produktach i faktycznie, nawiązać kontakty, z potencjalnymi odbiorcami. – Również w tym roku miałem kilka poważniejszych rozmów, kilka osób zainteresowało się ewentualną sprzedażą naszych wyrobów – mówi. – Chociaż tym razem bardziej skupiliśmy się na promowaniu tych punktów, w których już jesteśmy obecni, aby klienci wiedzieli gdzie nas znaleźć, a sprzedaż rosła.

Grzegorz Fujarski reprezentujący „Pasiekę Fujarskich” z Czaplinka jest przede wszystkim zadowolony z ciepłego przyjęcia, z jakim jego miody spotykają się u niemieckich konsumentów. – Byliśmy na targach po raz trzeci, a do naszego stoiska specjalnie przychodziły osoby, które znały nas z poprzednich lat – mówi. – Mało tego, na poprzednich targach tak zasmakowaliśmy niektórym osobom, że podczas wakacji przyjeżdżali w odwiedziny do naszego gospodarstwa. I oczywiście po miód.

Pan Grzegorz odbył również kilka spotkań biznesowych. Prawdopodobnie jego wyroby będzie można kupić już w trzecim polskim sklepie w Berlinie. Dwa poprzednie, to również efekt obecności na Grüne Woche. Mimo to wytwórca miodów do ekspansji na rynek niemiecki podchodzi spokojnie. – Zaczynamy o tym myśleć, ale nie nastawiamy się jeszcze specjalnie, bo ciągle mamy jeszcze dużo miejsc do „zdobycia” w Polsce.

Rynek chłonny ale trudny?

Asprod i pasieka Fujarskich to wyjątki (na szczęście nie wszystkie) od reguły, według której zachodniopomorscy producenci żywności nie mają odbiorców za naszą zachodnią granicą. Potwierdzają to wypowiedzi przedstawicieli instytucji wpierających działania branży spożywczej, w których przewija się kilka - kilkanaście firm eksportujących żywność do Niemiec.

- W ciągu ostatnich trzech lat uczestniczyłem w podpisaniu pięciu umów dotyczących takiej współpracy - mówi Paweł Żebrowski z Regionalnego Centrum Innowacji i Transferu Technologii RCIiTT, które pośredniczy w kontaktach pomiędzy polskimi producentami żywności i potencjalnymi partnerami z Niemiec. - Najczęściej wygląda to tak, że niemiecki producent zleca polskiej firmie podwykonawstwo. W ten sposób wykonane u nas produkty są następnie sprzedawane za granicą pod niemiecką marką. Przede wszystkim mam tu na myśli przetwórstwo rybne i wyroby piekarnicze.

O skali współpracy Paweł Żebrowski nie informuje powołując się na tajemnicę handlową. Jego zdaniem już fakt jej zaistnienia to dobry, pierwszy krok do wejścia polskich marek na niemieckie półki sklepowe. - Niemcy są bardzo nieufni wobec obcych marek - zauważa. - Ale też bardzo uważnie czytają etykiety, na których pojawia się miejsce produkcji, czyli w tych przypadkach o których mówimy - Polska. Dzięki temu oswajają się i kiedy za jakiś czas w sklepie zobaczą polski produkt, będą wiedzieli, że mogą liczyć na dobrą jakość i smak.

Irena Łucka, dyrektor Zachodniopomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Barzkowicach przyznaje, że rynek niemiecki nie jest łatwy, a tamtejsi konsumenci przyzwyczajeni do swoich producentów i im wierni. - Ten rynek jest chłonny, ale nastawiony na produkty wysokospecjalistyczne, wysokiej jakości i w dużych ilościach - mówi. - Reprezentację województwa zachodniopomorskiego stanowili producenci, którzy odpowiedzieli na nasze zaproszenia. Widocznie widzą oni tam dla siebie szansę, a my mamy nadzieję, że po tych pierwszych kontaktach coś zacznie się dziać w tym temacie.

- Mogę mówić jedynie o czterech ostatnich latach, ale wiem na pewno, że firma Asprod trzy razy w tygodniu wozi do Berlina swoje pieczywo – mówi Jarosław Rzepa, wicemarszałek Województwa Zachodniopomorskiego. - Także inne piekarnie, zgromadzone wokół cechu spożywczego oraz niektórzy przetwórcy ryb, również są widoczni na tym rynku. Nie znam skali, ale dla nas każdy kolejny kontrakt przywieziony z targów, to sukces.

ŁP

Tematy: targi (75) | zachodniopomorskie (41) | Berlin (19) | rynek spożywczy (17) |
aktualizowano: 2013-02-12 10:51
Wszystkich rekordów:

Społeczność