W lokalu działającym od 3 października przy ul. Jagiellońskiej w Szczecinie kupimy kwiaty cięte, doniczkowe, bukiety i wieńce, a także ceramikę i artykuły florystyczne. – Zależy mi, by mój asortyment był trochę inny niż w pozostałych kwiaciarniach. Chcę pokazywać klientom gatunki i odmiany kwiatów, których nie spotyka się w standardowej ofercie kwiaciarń, np. Leucospermum, Celozia, Protea w oryginalnych kolorach – opowiada Karolina Golik, właścicielka „Kwiaciarni u Kwiatkowskich” (pomysł na nazwę wziął się od nazwiska jej partnera).

 

O zmianie zawodu pomyślała półtora roku temu. Wówczas pracowała jako specjalista ds. projektów unijnych. – Zawsze lubiłam kwiaty i dobrze mi szło układanie bukietów czy komponowanie różnego rodzaju stroików. Pomyślałam, że skoro mi się to podoba, to warto zająć się tym zawodowo. Zapytałam się właścicielki kwiaciarni, której byłam stałą klientką, czy nie chciałaby mnie uczyć technik florystycznych w zamian za moją pomoc. Od tego czasu chodziłam po pracy na „nauki” w kwiaciarni – wspomina Karolina Golik. W międzyczasie zrobiła kurs florystyczny. W miarę, jak poznawała fach i spotykała się z zadowoleniem klientów, przekonywała się coraz bardziej, że kwiaciarnia to dobry pomysł na własny biznes.

 

Firmę założyła we wrześniu korzystając z pożyczki z Funduszu Mikropożyczkowego KLON Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości. Otrzymała 30 tys. zł, z czego sfinansowała wyposażenie kwiaciarni i reklamę. Zainwestowała też własne oszczędności. Odpowiedni lokal znalazła po czterech miesiącach. – Jeśli chce się działać w handlu, trzeba mieć miejsce dobrze zauważalne i o dużym przepływie ludzi. Z drugiej strony koszty wynajmu lokalu dla początkującego przedsiębiorcy nie mogą być za duże – zauważa Karolina Golik.

 

W dzień otwarcia zorganizowała akcję reklamową rozdając kwiaty ze swoją wizytówką. Takie akcje chce regularnie powtarzać. Jednocześnie zgłosiła firmę na Google Maps i nawiązała współpracę z mieszczącym się po sąsiedzku salonem sukien ślubnych. Dla jego klientek przekazuje karty rabatowe na swoje usługi.

 

Początkująca businesswoman wkłada mnóstwo wysiłku w rozkręcenie interesu. Jak przyznaje, pracuje po siedem dni w tygodniu po co najmniej dwanaście godzin na dobę: – Wstaję o piątej rano by pojechać do hurtowni po kwiaty czy doniczki. Po część kwiatów, np. wrzosy, jadę na plantację. Tam są świeższe i jest większy wybór. W godzinach otwarcia kwiaciarni zajmuję się kwiatami, realizuję zamówienia na bukiety czy stroiki. Nieraz o godzinie 20.30 zamawiam jeszcze kwiaty na giełdzie.

 

Klientów ma jeszcze niewielu. – Wchodzi co piętnasta osoba. Ludzie stają przed kwiaciarnią i oglądają wystawę, więc muszę zadbać o to, by tą wystawą ich jakoś ośmielić – mówi właścicielka kwiaciarni. Do każdego zakupu dołącza gratisowo specjalny środek, który przedłuża trwałość kwiatów.

 

Priorytetem jest dla niej zadowolony klient. – By takiego mieć trzeba zapewnić towar dobrej jakości i różnorodną ofertę – twierdzi. Z kolei za najtrudniejsze w prowadzeniu biznesu uważa kwestię zaopatrzenia: – Najpierw trzeba wybrać świeże kwiaty w hurtowni aby być pewnym, żeby po rozpakowaniu paczka kwiatów nie okazała się wadliwa. Część kwiatów muszę jednak i tak wyrzucać, bo nie sprzedały się, gdy były świeże.

 

W najbliższym czasie właścicielka „Kwiaciarni u Kwiatkowskich” chce uruchomić stronę internetową. Planuje również inwestycje, które mają zapewnić kwiatom lepsze warunki: zakup osuszacza powietrza i zrobienie wentylacji. Stara się także o pozyskanie zezwolenia na montaż kasetonu reklamowego z szyldem kwiaciarni. To, jak się okazuje, wiąże się z masą formalności.

 

– Nigdy bym nie pomyślała, że tyle instytucji musi na to wydać zgodę i każdy ma po 30 dni na odpowiedź – stwierdza Karolina Golik.

 

ak