Po godzinach
Podniebne zdjęcia
Na fotografii z dronów można zarobić, ale początki są trudne, a sytuacja branży zależy od zmian przepisów - uważa Jarosław Syrek, właściciel firmy Aeropix.
Jarosław Syrek od czterech lat fotografuje przy użyciu drona firmy, nieruchomości i atrakcje turystyczne. Pomysł na podniebne zdjęcia przyszedł mu do głowy około 2010 roku. Najpierw do fotografii lotniczej wykorzystywał balon wypełniony helem. Przygotowanie sprzętu (sam konstruował swój dron), zdobycie doświadczenia zajęło mu blisko rok.
- Autorskie rozwiązania techniczne, które wykorzystuję, pozwalają mi na wykonywanie zdjęć lotniczych nawet tam, gdzie jest to utrudnione lub nieopłacalne przy użyciu konwencjonalnego sprzętu - opowiada Jarosław Syrek.
Zamierzając latać dronem komercyjnie musiał zdać egzamin teoretyczny i praktyczny, dostać orzeczenie lekarskie dla personelu lotniczego oraz wykupić ubezpieczenie OC.
Sztukę operowania dronem opanował na tyle dobrze, że pozwoliło mu to na wykonanie - jako pierwszemu w Polsce - wysokiej rozdzielczości panoram sferycznych z lotu ptaka, które wymagają znacznie więcej precyzji niż zwykłe zdjęcia lotnicze. O jego panoramach dokumentujących przebudowę ul. Struga czy Międzyzdroje pisały lokalne media.
Dzisiaj Aeropix zarabia na fotografii reklamowej. Większość zleceń, które pozyskuje, to zamówienia na lotnicze zdjęcia i filmy różnego typu nieruchomości, obiektów przemysłowych, terenów pod zabudowę, atrakcji turystycznych. Realizuje je nie tylko w województwie zachodniopomorskim, ale i w całej Polsce. Sporządza także dokumentacje fotograficzne przedstawiające realizację poszczególnych etapów budowy. Jego klientami są ponadto firmy chcące za pomocą fotografii lotniczej dokonać inwentaryzacji swoich zakładów. Najwięcej pracy ma w sezonie wiosenno-letnim.
Swoje usługi promuje przez stronę internetową czy Facebook, bezpośrednio kontaktuje się też z firmami. W zdobywaniu zleceń pomocne są również polecenia czy artykuły prasowe. Jego sukcesem są publikacje zdjęć Filharmonii Szczecińskiej w magazynach Architektura Murator i włoskim Mark Magazine.
Jarosław Syrek uważa, że z fotografii lotniczej można się utrzymać, choć przyznaje, że na początku nie jest łatwo: - Łatwiej żyć z fotografii ślubnej lub klasycznej fotografii reklamowej, bo bez problemu można mieć wiele zleceń. Natomiast chętnych na fotografię lotniczą, wśród których są głównie firmy, jest dużo mniej.
W tej młodej jeszcze branży już rozwinęła się konkurencja. - W ciągu sześciu lat powstało bardzo dużo małych firm trudniących się fotografią lotniczą, nie tylko z dronów, ale też z moto- i paralotni – zauważa włąsćiciel Aeropix. – Także w województwie zachodniopomorskim wielu ludzi używa dronów, ale głównie amatorskich, typu Phantom.
Zarobkowe latanie dronami jest ograniczone przepisami. - Licencja VLOS (ang. Visual Line Of Sight), wydawana na terenie Polski przez Urząd Lotnictwa Cywilnego, uprawnia do poruszania się dronem w zasięgu wzroku. Latanie na dalsze odległości jest praktycznie niemożliwe. To hamuje biznes związany z dronami, choćby w przypadku robienia zdjęć reklamowych – stwierdza Jarosław Syrek. Przewiduje jednocześnie, że jeszcze tylko przez 2-3 lata będzie można w tym biznesie zarobić: – Istnieje ryzyko, że amatorzy przez brawurowe latanie zepsują środowisku opinię, co może spowodować zaostrzenie przepisów, na czym ucierpi cała społeczność pilotów bezzałogowców. Wtedy na rynku zostaliby tylko najwięksi gracze.
Zdaniem właściciela Aeropix szansą na rozwój branży byłoby pozwolenie na loty poza zasięgiem wzroku. - Wówczas najwięcej będą mogły zarobić firmy, które będą konstruować drony do konkretnych zadań - ocenia.
AK