Informacje
Rozmowa Szczecinbiznes.pl
Monika Pyszkowska, Paweł Fornalski i Zbigniew Stolarczyk o handlu w sieci i w realu, bezrobociu i innowacjach
Przeczytaj zapis poprzednich rozmów>>
Niniejsza rozmowa jest kolejną z cyklu spotkań z ludźmi biznesu, z którymi rozmawiamy o aktualnych wydarzeniach, trendach i zjawiskach w Szczecinie, regionie, w Polsce i na świecie. Jako portal dla biznesu i o biznesie chcemy pokazać opinie ludzi, którzy tworzą gospodarkę Pomorza Zachodniego.
Tym razem naszymi gośćmi są Monika Pyszkowska, dyrektor Galerii Handlowej Kaskada, Paweł Fornalski, prezes IAI S.A., firmy tworzącej i obsługującej sklepy internetowe i Zbigniew Stolarczyk, właściciel sklepu winiarskiego Dom Wina – Carmenere.
Co słychać w państwa firmach?
Monika Pyszkowska, dyrektor Galerii Kaskada: Kilka dni temu otworzyliśmy Galerię Kaskada. Jesteśmy bardzo zadowoleni z frekwencji i pierwszych wyników sprzedaży, w związku z czym jesteśmy dobrej myśli. Wielu szczecinian już u nas było.
Podobno to teraz najczęściej zadawane pytanie: „Czy byłeś już w Kaskadzie?”
Monika Pyszkowska: Cieszę się z tego bardzo.
A co u panów?
Paweł Fornalski, prezes IAI S.A.: W firmie dzieje się dużo, bo po debiucie na New Connect, kończymy właśnie dwuletni okres przygotowywania naszej usługi na rynek globalny. Ostatnio otrzymaliśmy również nominację, jako jedna z najdynamiczniej rozwijających się firm Europy Centralnej, do rankingu Technology Fast 50
organizowanego przez magazyn Forbes i Deloitte i 17 października okaże się, na którym miejscu się znajdziemy.
Zbigniew Stolarczyk, właściciel sklepu Dom Wina – Carmenere: W tej chwili dla branży winiarskiej zbliżają się żniwa. Ostatni kwartał roku to moment, kiedy mamy szansę zarobić. Ja osobiście cieszę się, że w końcu przestałem dokładać do interesu, wychodzę na prostą i szykuję się do żniw listopadowo-świątecznych. Chociaż mamy dwa nowe konkurencyjne punkty w Kaskadzie.
W Gazecie Wyborczej pojawiły się wyniki badań Polaków pod kątem ich optymizmu konsumenckiego. Wynika z nich, że 40 proc. Polaków martwi się, że w ciągu najbliższych sześciu miesięcy ceny pójdą w górę. W związku z tym już teraz np. rzadziej chodzimy do restauracji, a np. częściej robimy zakupy w dyskontach. Czy obserwujecie takie zjawisko albo boicie się go?
Paweł Fornalski: Myślę, że dzisiaj w szerszej skali mamy do czynienia z czymś, co czasem zdarza się w naszych domach: ktoś nakupuje dużo rzeczy, a potem w domu zastanawia się, po co mu to wszystko. Przez ostatnie lata Polacy bardzo dużo konsumowali i teraz przyszedł moment refleksji – po co my tyle kupowaliśmy? Na pewno pogłębiają to nastroje światowe i głosy wieszczące kolejne kryzysy. Natomiast póki co, w sprzedaży internetowej nie widzę specjalnego spowolnienia. Na pewno, kiedy wszyscy dookoła starają się oszczędzać, Polacy również zaczynają o tym myśleć, ale na pewno nie jest tak, że nic nie kupują i tylko oszczędzają. Nasi klienci nie odnotowują spadków, może jedynie mniejszą dynamikę wzrostu.
Zbigniew Stolarczyk: Z mojego punktu widzenia wygląda to niemal identycznie. Tąpnięcie było dwa lata temu i wtedy było ono odczuwalne, było widać lęk przed krachem i wstrzemięźliwość ze strony biznesmenów, którzy cięli koszty i np. zamawiali mniej wina jako prezentów. Wtedy również ja odnotowałem duże spadki. W 2011 wszystko szło w dobrym tempie aż do sytuacji w Grecji i obawy, że może wrócić kryzys. Ja z perspektywy małego sklepu zauważam coraz większe trudności z pozyskaniem klientów. Efekt jest taki, że muszę włożyć więcej pracy, żeby osiągnąć większy wzrost. W konsekwencji może to doprowadzić do tego, że słabsi na rynku odpadną.
Monika Pyszkowska: Z moich obserwacji wynika, że kryzys o którym wszyscy mówią, nie był w Polsce tak straszny, jak w innych państwach. Chociaż oczywiście nastroje konsumenckie były mniej optymistyczne przez ostatnie dwa lata. Ale ludzie kupują i będą kupować, choć są momenty że są ostrożniejsi i na pewno relacje mediów ze świata, mają na to wpływ.
Zbigniew Stolarczyk: Mi się wydaje, że to nastawienie ludzi bierze się właśnie z mediów. Ja sam, kiedy oglądam w telewizji te wszystkie relacje, statystyki, rankingi, ratingi i spadki na giełdach, to czasem się zastanawiam, czy nie lepiej zamknąć się w domu i przeczekać to wszystko…
Monika Pyszkowska: Jesteśmy bardzo uzależnieni od tego, co się dzieje na świecie. Niby u nas nic nie wskazuje na to, że będą spadki na giełdach, a są, bo spadły notowania np. na giełdzie w Stanach albo Niemczech lub pojawiły się problemy gospodarcze np. w Grecji.
Paweł Fornalski: Niezupełnie. Giełda spada dlatego, że inwestorzy nie są głupi i inwestują w surowce. A żeby uwolnić na nie pieniądze, muszą sprzedać akcje. Skutkiem tego jest spadek na giełdzie i wzrost ceny euro, które zachowuje się pozornie irracjonalnie, bo jego cena powinna spadać, w związku z sytuacją strefy euro, a tymczasem w związku z popytem na surowce – rośnie. A wracając do statystyk i wiadomości telewizyjnych - patrząc na nie, nie powinno się nawet nie wsiadać do samochodu, bo tam podają, że ludzie giną w wypadkach. Więc statystyki statystykami, a każdy Polak powinien wyciągnąć z tych wszystkich doniesień taką naukę, że nie można się nadmiernie zadłużać.
Korzystając z okazji, że wszyscy państwo działacie w branżach związanych z handlem - w tradycyjnym i internetowym wydaniu, zapytam o wasze spostrzeżenia na temat tego czy handel internetowy jest konkurencją dla handlu tradycyjnego?
Zbigniew Stolarczyk: Dla mnie problemem jest brak regulacji prawnych, ponieważ handel alkoholami w internecie jest zakazany, ale oczywiście istnieją furtki pozwalające na obejście tych przepisów. Jednak jeśli nie ma się pieniędzy na adwokatów, można zostać pogrążonym. Wystarczy nie dopiąć małej rzeczy i zaraz znajdzie się powód do tego, żeby zakwestionować zasadność sprzedaży. Mała ikonka z napisem: „tak, mam ukończone 18 lat” na stronie internetowej nie zabezpiecza przed zakupem alkoholu przez nieletniego i przesłaniem towaru do domu, pod nieobecność rodziców. Teoretycznie kurier ma obowiązek sprawdzić, czy przesyłkę odbiera osoba niepełnoletnia, ale żaden tego nie robi. Dla mnie handel internetowy jest wygodny w sytuacji, gdy ludzie się znają na winie i wiedzą, co chcą kupić. Jednak większość Polaków nie ma pojęcia o winie i chcąc kupić coś dobrego, powinni udać się do specjalistycznego sklepu z wykwalifikowaną obsługę. Ale ogólnie rzecz biorąc, sklepy internetowe nie przeszkadzają mi w interesach, bo nie mają takiego serwisu i obsługi, jakie ja oferuję.
Monika Pyszkowska: Jest grupa ludzi, która korzysta i będzie korzystała z zakupów przez Internet. Ale jest też cała grupa, która woli korzystać z bezpośrednich zakupów: chce obejrzeć towar, skorzystać z porady, albo chcą mieć pewność co do gwarancji lub wymiany.
Ale czy na przestrzeni lat to nie staje się problem dla firm handlujących tradycyjnie? Np. dla najemców Galerii Kaskada?
Monika Pyszkowska: Nie, nie obserwuję takiego zjawiska.
Paweł Fornalski: Dzisiaj sprzedaż internetowa to jest maksymalnie parę procent udziałów w całej sprzedaży. Więc teoretycznie nie jest to odczuwalne. Natomiast internet to jest trend, który od kilku lat toruje sobie drogę, choć na pewno nie zastąpi sprzedaży tradycyjnej. Ale też z drugiej strony – nie musi jej zastępować. Tak jak bankowość internetowa nie zastąpiła tradycyjnej, ale znacznie poszerzyła rynek: dużo więcej operacji jest wykonywanych w sieci, a placówka bankowa stała się miejscem do załatwiania spraw trudnych. I tak samo będzie ze sprzedażą. Operacje powtarzalne mogą być tu z powodzeniem prowadzone. Ktoś kto się nie zna, pójdzie i skorzysta z fachowego serwisu, ale ten który kupuje najwięcej i wie, co chce kupić, nagle przerzuci się na sprzedaż internetową. W kolejnych branżach internet stopniowo zaczyna wyrównywać, lub nawet przeważać, sprzedaż tradycyjną Niezaprzeczalne jest to, że ci, którzy dzisiaj wejdą w ten biznes, mają szansę zbudować sobie silną pozycję, której nikt im nie odbierze, kiedy to jeszcze bardziej się rozwinie. Internet nie jest już dziś alternatywą, ale jednym z narzędzi.
Zbigniew Stolarczyk: Na pewno internet pomaga zapoznać się z ofertą firmy. Sam to robię, kiedy szukam dostawców. W internecie mam dostęp do pełnej informacji.
Zmieńmy temat, niedawno zakończył się konkurs „Przystanek sukces” organizowany przez Polską Fundację Przedsiębiorczości. To konkurs na najlepszy biznesplan, z nastawieniem na innowacyjność pomysłów. Wygrała go młoda położna, która chce założyć szkołę rodzenia połączoną ze szkołą tańca. Pomysł jest rzeczywiście oryginalny. Czy obserwujecie państwo jakieś nowinki i innowacje w waszych firmach lub branżach?
Monika Pyszkowska: W handlu detalicznym ciężko zaobserwować spektakularne innowacje. Jest to proces długotrwały, bazujący na doświadczeniu, choć o konkretne rozwiązania trzeba by zapytać naszych poszczególnych najemców. W tym biznesie chodzi oczywiście o to, kto przyciągnie do siebie jak najwięcej klientów, a więc o promocję. Mamy na to swoje metody, których jednak nie chcę zdradzać, żeby nie ubiegła nas konkurencja. Na tym to właśnie polega – żeby być zawsze o krok do przodu. Oczywiście w naszych działaniach promocyjnych jesteśmy na bieżąco z najnowszymi trendami, ale nie jest to taka innowacyjność jaka jest na przykład w branży internetowej.
Paweł Fornalski: Moim zdaniem już sama formuła tego centrum handlowego jest innowacyjna. Jeśli porównamy je z pierwszymi tego typu obiektami sprzed 10 lat, na przykład z Realem na prawobrzeżu, to widzimy postęp.
Monika Pyszkowska: Nie do końca się z tym zgodzę. Po pierwsze Real nie jest typowa galerią handlową, a hipermarketem. A po drugie, na przykład Galeria Dominikańska we Wrocławiu powstała właśnie 10 lat temu, czyli wtedy, kiedy powstał przywołany przez pana sklep i już wtedy była na podobnym poziomie, co Galeria Kaskada.
Paweł Fornalski: Ale w skali Szczecina jest to postęp.
Zbigniew Stolarczyk: Kolosalny postęp - patrząc oczami zwykłego śmiertelnika
Paweł Fornalski: Wracając do innowacji - nie będę zanudzał państwa branżowymi tematami natomiast powiem, że ważne jest nastawienie firmy na innowacje. Nie może być tak, że mamy jeden innowacyjny pomysł i to wszystko. Bo za chwilę on przestaje być innowacyjny, wszyscy go podchwycą, a klientom on spowszednieje. To musi być proces: mamy nowość, wdrażamy ją i od razu zastanawiamy się nad kolejną. Wszyscy pracownicy w mojej firmie wiedzą, że nie ma nic stałego. Od razu pierwszego dnia po premierze zastanawiamy się co zrobić nowego. Dzięki temu wypuszczamy na rynek najwięcej innowacji w branży sklepów internetowych. One nie są bardzo spektakularne, ale ich liczba już tak.
Zbigniew Stolarczyk: My innowacje postrzegamy jako rozwój małymi kroczkami. Poza tym nasi klienci są przyzwyczajeni do pewnych standardów. Nie możemy tego zaburzać, bo ich stracimy. Np. cztery lata temu organizowałem pikniki z winem. W efekcie miałem tylu klientów, ilu miałbym bez pikniku i bez reklamy. W miasto poszło 15 tys. ulotek i zero efektu. Kiedy natomiast organizowałem degustację wina urugwajskiego na zamkniętej imprezie, chętnych było więcej niż miejsc.
Czyli znów wracamy do tego, o czym pani mówiła: trzeba być innowacyjnym w działaniach promocyjnych?
Monika Pyszkowska: Oczywiście tak, choć znam też sklepy, które się nie promują i mają swoich stałych klientów. Są różne szkoły i, jak widać, nie ma reguły, które działania się sprawdzają.
GUS ogłosił wyniki badań dotyczące stanu zatrudnienia, okazało się, że bezrobocie nieco wzrosło w skali roku. Jakie są państwa obserwacje dotyczące rynku pracy? Słyszycie w o rosnącym problemie bezrobocia, trafia do was mniej, czy więcej aplikacji?
Monika Pyszkowska: Ja nie mam porównania, jeśli chodzi o rynek szczeciński, gdyż wcześniej działałam w Krakowie, którego nie można porównywać do Szczecina. Na pewno wpłynęło do nas bardzo dużo podań o pracę. Niestety często jest tak, że choć podajemy wymagania na konkretne stanowiska - wiele osób aplikuje bez względu na to, czy je spełnia, czy nie.
Paweł Fornalski: W mojej branży też widoczny jest wzrost liczby aplikacji, pomimo wzrostu liczby firm. Ale wynika to też częściowo z tego, że moim zdaniem ludziom przejadła się już emigracja zarobkowa. Ludzie z mojej branży często wyszli na emigracji dużo gorzej, niż gdyby zostali w kraju. Idea zmywaka w Anglii się nie sprawdziła. Niestety muszę stwierdzić, że ludzie, którzy wypadają z rynku, po trzech-czterech latach nie nadają się do pracy. Muszą się praktycznie od nowa edukować. Nowi pracownicy natomiast już tak chętnie nie wyjeżdżają. Z większą pokorą ludzie podchodzą do robienia kariery. Dlatego jest coraz więcej specjalistów na rynku i możemy wybierać najlepszych. To jest dobre dla firm, bo konkurencja podnosi poziom.
Zbigniew Stolarczyk: Ja w ubiegłym roku widziałem więcej osób, które chodziły od lokalu do lokalu w poszukiwaniu pracy. To było czymś nagminnym. W tym roku było tylko kilka takich zdesperowanych osób. Natomiast wśród moich znajomych aż pięcioro straciło w tym roku pracę, a w ubiegłym żadna. Odczuwa się restrukturyzacje w firmach.
Przypomnijmy przy okazji ile osób zatrudniają wasze firmy?
Monika Pyszkowska: W Kaskadzie pracujemy w zespole dwudziestoosobowym, a w ECE w całej Polsce zatrudnionych jest ok. 180 osób.
Paweł Fornalski: W IAI pracuje 50 osób i szukamy kilku następnych.
Zbigniew Stolarczyk: Zatrudniam jedna osobę i pracujemy we dwójkę.
Na koniec poproszę państwa o rekomendacje na najbliższy weekend dla czytelników Szczecinbiznes.pl.
Zbigniew Stolarczyk: Ideą winiarstwa jest poznawanie nowych smaków, ale poznaje się je poprzez próbę i degustację. Za tydzień w piątek duża degustacja win z całego świata odbędzie się w Poznaniu. Poza tym na pewno polecam piękne jesienne spacery z rodziną. Osobiście uwielbiam robić zdjęcia, a wtedy jest do tego świetna okazja.
Paweł Fornalski: Najbliższy weekend spędzam w Londynie. Zawsze oddzielam ten czas od tygodnia pracy. Polecam Londyn, bo jest tam wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia. Ale również w Szczecinie jest też mnóstwo atrakcji. Na przykład park linowy, w którym niedawno byłem. Osobiście w wolnym czasie staram się nie siedzieć przed telewizorem. To czas, żeby gdzieś wyjść. Ostatnio kupiliśmy drugiego psa, więc wolny czas zdominowały spacery.
Monika Pyszkowska: Ja zapraszam wszystkich szczecinian do Kaskady, gdzie również w ten weekend sama, z racji wykonywanych obowiązków, będę w pracy.
Zbigniew Stolarczyk: Mnie to osobiści bardzo irytuje, ze Polacy, zamiast wyjść do parku, ciągną dzieci do hipermarketów na zakupy. Dla mnie takie miejsca powinny być absolutnie zamknięte w niedziele i święta.
Paweł Fornalski: A moim zdaniem w takich miejscach też dużo ciekawych rzeczy się dzieje. Każdy powinien mieć wolny wybór, czy chce iść w weekend do sklepu, czy nie.
Rozmawiał Michał Abkowicz
współpraca: KZ
fot. SA
Rozmowa odbyła się 5 października 2011 r. w Hotelu Focus w Szczecinie