Informacje
Agryf: pracownicy zastrajkowali
We wtorek w zakładzie należącym do Grupy Animex, odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Część pracowników pikietował przed zakładem, pozostali, którzy ze względu na przepisy sanitarne, nie mogli opuścić hali produkcyjnej, na ten czas zaprzestali pracy.
Związki Zawodowe w Agryfie, , domagają się podwyżki płacy zasadniczej o 18 proc. Negocjacje rozpoczęto we wrześniu ubiegłego roku. Zakończyły się one podpisaniem w styczniu bieżącego roku protokołu rozbieżności, rozpoczęciem sporu zbiorowego i powołaniem mediatora. Po analizie finansowo – księgowej mediator stwierdził, że firma jest w stanie spełnić roszczenia płacowe. Zarząd spółki nie zgodził się jednak z tym twierdzeniem. Kolejne spotkania nie przyniosły porozumienia i zakończyły się podpisaniem drugiego protokołu rozbieżności. Pracodawca nie godzi się również na postępowanie arbitrażowe.
Średnia płaca w zakładzie za dziewięć miesięcy ubiegłego roku wynosiła ok. 2650 zł brutto. Jednak duża cześć tej sumy, to pieniądze za wypracowane nadgodziny. Wielu pracowników produkcji protestujących we wtorek deklarowało, że ich miesięczne zarobki wynoszą ok. 1100 – 1200 zł netto. Decyzję o strajku ostrzegawczym pracownicy podjęli w referendum. Udział w nim wzięło 1111 osób, z niespełna 1500-osobowej załogi. Za akcją protestacyjną opowiedziało się 98 proc. głosujących. Przeciw było tylko 12 osób.
Protestujący podkreślają, że niskie zarobki wpływają na bardzo dużą rotację pracowników, która uniemożliwia zbudowanie stabilnego zespołu i w efekcie może doprowadzić do całkowitego odpływu fachowców z firmy. Ci, którzy mimo to chcą dalej pracować w zakładach mięsnych, aby uzyskać zarobki pozwalające na utrzymanie rodziny, muszą wypracowywać dziesiątki nadgodzin i rezygnować ze zwolnień chorobowych.
Tymczasem w informacji przedstawionej przez rzecznika grupy Animex czytamy, że „pracodawca nie widzi możliwości spełnienia żądania organizacji związkowych podwyżki dla wszystkich pracowników w wysokości 18 proc. Taki poziom podwyżek nie jest możliwy z przyczyn czysto ekonomicznych oraz bez jakichkolwiek założeń wzrostu wydajności pracy”.
Pracodawca ostrzega również, że przedłużająca się sytuacja konfliktowa, może doprowadzić do braku zaufania poważnych klientów oraz podtrzymać ich obawy o wywiązywanie się firmy z ciągłości dostaw.
- Wysoki wzrost cen surowca odbijający się negatywnie na wynikach firm branży mięsnej, oraz niekontrolowany wzrost kosztów mogą w konsekwencji doprowadzić do utraty stabilizacji finansowej Firmy, czego najlepszym przykładem jest ogłoszona w ubiegłym tygodniu upadłość zakładów mięsnych w Białymstoku, zakładu podobnej wielkości co nasz zakład w Szczecinie – informuje Andrzej Pawełczak, rzecznik prasowy firmy.
Dalsze negocjacje obu stron odbędą się jeszcze w tym miesiącu.
KZ