Informacje
Inspirowali do sukcesu
- Nie poddawać się – to jedna z najważniejszych rad, którą od doświadczonych szczecińskich biznesmenów, otrzymało niemal 200 osób biorących udział w konferencji „Get Inspired Szczecin!”
Konferencję w Multikinie zorganizował Technopark Pomerania. Organizatorzy zaprosili do udziału sześciu prelegentów. Byli nimi właściciele i menedżerowie przedsiębiorstw z branży IT, wywodzących się ze Szczecina, które odniosły międzynarodowy sukces. Ich rolą było opowiedzenie o początkach swojej działalności, jak od podstaw budowali swoje firmy, jak pracowali na sukces i jak go wykorzystali do dalszego rozwoju. Na widowni zasiedli ci, którzy wciąż poszukują inspiracji do startu w biznesie, czyli niemal 200 młodych szczecinian.
- Bohaterowie konferencji Get Inspired Szczecin! zakładali swoje firmy i prowadzili je do sukcesu zanim jeszcze słowa "start-up" czy "innowacje" stały się tak modne jak dziś – tłumaczą organizatorzy spotkania. - Udało im się, choć wcale nie bez przeszkód. Teraz opowiedzą o trudnych biznesowych początkach i napotykanych po drodze problemach, które przekuwali w wyzwania. Ich historie mają zachęcić innych do tworzenia własnych przedsięwzięć poprzez pokazywanie, że przy odrobinie determinacji można odnieść biznesowy sukces nawet pomimo problemów.
Swoje historie opowiedzieli Michał Benicewicz z firmy Brandbank Polska, która jest europejskim liderem w tworzeniu, zarządzaniu i dystrybucji cyfrowych danych produktowych, Sebastian Barabanow z Fabryki Gier - jednego z największych europejskich developerów gier i Samuli Koski-Lammi z BLStream - światowego dostawcy rozwiązań mobilnych, Krystian Stypuła z Home.pl, Marcin Skonieczny z agencji Dige - założyciela największego polskiego serwisu społecznościowego Zapytaj.com.pl oraz Tomasz Sarnowski z agencji interaktywnej Byss.pl.
Każdy z nich przedstawił początki firmy, często niełatwe i często opierające się przede wszystkim na improwizacji. – Miałem paczkę znajomych z poprzedniej firmy, w której tworzyliśmy systemy zarządzania – wspominał Michał Banicewicz. – Stwierdziliśmy, że znamy się na tym, znamy rynek, partnerów, więc możemy sami to robić. Na początku pracowaliśmy w mieszkaniu jednej z koleżanek. Kiedy jej córka szła do szkoły, my przychodziliśmy i zajmowaliśmy jej pokój. I tam wszystko powstawało.
Współwłaściciel firmy Brandbank Polska przyznał też, że pomimo wytężonej pracy, firma zaczęła przynosić zyski dopiero po mniej więcej półtora roku istnienia. – Mocno klepaliśmy biedę – mówi. – Nasz kapitał początkowy wynosił 5 tys. zł, potem podnieśliśmy go do 15 tys., następnie do 30 tys. i w końcu pojawiły się zyski. Ale od początku wkładaliśmy w to prywatne pieniądze i praktycznie nie zarabialiśmy. _ Ale czy w tym czasie robiliście inne zlecenia? Co to znaczy, że nie zarabialiście? Jak w takim razie przeżyliście półtora roku? – dopytywali się widzowie. – Wielu z nas było po prostu finansowanych przez współmałżonków – wyznał Michał Banicewicz.
Jego zdaniem podstawą sukcesu jego firmy był zgrany, rozumiejący się zespół, który pomimo wielu sporów i nieporozumień, miał do siebie zaufanie i do końca wierzył w powodzenie. – Zespół jest bardzo ważny – potwierdza Sebastian Barabanow z Fabryki Gier. – Chodzi o komunikację, podobny sposób myślenia, spójną wizją czy sposób pracy. Na którymś etapie to muszą już być rzeczy naturalne a każda nowa osoba musi się w to wpasować, żeby wszystko grało.
Zapytany o to, czy od oczątku istnienia firmy realizował opracowana wcześniej strategię rozwoju i trzymał się planu. – A gdzie tam! – żartował twórca Fabryki Gier. – Wszystko działo się z dnia na dzień, a ja cieszyłem się, że jakoś się to ciągnie. A co jego zdaniem jest największym błędem wśród młodych przedsiębiorców? – Przekonanie, że zawsze będzie bosko i bezsensowne wydawanie pierwszych zarobionych pieniędzy – mówi. – Znam kilku prezesów, którzy przy pierwszym sukcesie obkupili się w samochody, zegarki, telefony, a po kilku miesiącach już ich nie było. Trzeba zawsze szykować się na najgorsze czasy, ale też nigdy się nie poddawać.
ŁP