Start! Czekoladowe laboratorium
Ręcznie robione praliny z belgijskiej czekolady robi manufaktura AB Chocolatier. Założył ją szczecinianin, cukiernik Andrzej Brzeskot.
Firma powstała we wrześniu 2017 r. Laboratorium, w którym wytwarza wyroby z czekolady, Andrzej Brzeskot otworzył w Gryfinie. Jak wyjaśnia, ze względów ekonomicznych - ok. stumetrowy lokal był tam tańszy niż w Szczecinie.
W listopadzie 2017 r. otworzył stoisko - "wyspę" w szczecińskim centrum Outlet Park. Prowadzi też rozmowy z potencjalnymi odbiorcami (hotelami, restauracjami, kawiarniami itp.), dla których może realizować zamówienia. Sprzedaje swoje wyroby także na zamówienia indywidualne, również zestawy np. urodzinowe, rocznicowe, ślubne itp. Ostatnio jeden z klubów sportowych zamówił u niego swoje logo.
- Dzisiaj mój asortyment to już blisko sto propozycji: praliny o różnych kształtach i smakach, czekoladowe lizaki, czekolada pitna, czekoladowe kwiaty, butelki, a nawet buciki – mówi Andrzej Brzeskot.
Przykładowe ceny: praliny o wielu smakach m. in. szampańskim, rozmarynowym, bazyliowym, grejpfrutowym, wiśniowym, mango (i wielu innych owocowych) czy kawowym, kosztują 21,90 zł z 100 gr, trufle z ciemnej lub białej czekolady - 11.90 zł za 100 gr, a buciki w zależności od „rozmiarów”, największy ręcznie malowany but czekoladowy to ok. 70 zł.
Założyciel AB Chocolatier sam obmyśla smaki i kolorystykę swoich wyrobów. Produkuje i maluje je ręcznie. Do produkcji używa specjalnych form. Wyrób czekoladek to zajęcie czasochłonne. Dlatego na stoisko musiał zatrudnić sprzedawczynie – studentki.
- W laboratorium czekolady jest jak w aptece. Musisz działać dokładnie według receptury. Każde odstępstwo, nawet inna temperatura, powoduje, że czekoladki się nie udadzą. Czekolada nie wybacza błędów i nie da się oszukać – mówi.
Skąd pomysł na tę firmę? Z wykształcenia jest cukiernikiem po szczecińskim Zespole Szkół Gastronomicznych. Opowiada, że po szkole pracę zaczął w otwieranym właśnie szczecińskim hotelu Radisson. Tam od stanowiska pomocy kuchennej doszedł do zastępcy szefa cukierni.
Uważa, że zawodowo najbardziej rozwinął się, gdy pracował jako cukiernik na słynnych amerykańsko-brytyjskich wycieczkowcach Princess Cruises.
- Zaczynałem tam od stanowiska trzeciego cukiernika. Później byłem szefem cukierni. Brałem udział w otwarciu 14 statków. Takie zadanie przygotowania menu na rejsy inauguracyjne dostają najbardziej doceniane osoby, bo tu wszystko musi być na najwyższym poziomie. Np. w 2013 r. uczestniczyłem w otwarciu statku Royal Princess, którego matką chrzestną była księżna Kate. Ze względu na to, że przez kilka godzin księżna miała być na tym otwarciu, musieliśmy zachować szczególnie wysoki standard i przejść wiele kontroli – opowiada.
- Jako szef cukierni na wycieczkowcach, a następnie kontroler jakości cukierników na statkach, miałem ciekawą pracę i świetne zarobki. Ale wypływałem nawet na dziewięć miesięcy. Tęskniłem za żoną i dziećmi. Nie miałem kontaktu z rodziną i przyjaciółmi. Dlatego postanowiłem zmienić swoje życie. Stwierdziłem, że jeśli przed pięćdziesiątką nie otworzę własnej firmy, to już potem będzie za późno – mówi 45-letni dziś Andrzej Brzeskot.
Uznał, że ciasta są na rynku dość popularne, a produkcja z czekolady to już trudniejsza sztuka, a przez to wciąż niszowa.
Choć miał już duże doświadczenie cukiernicze, zanim otworzył własną manufakturę, szkolił się jeszcze w Belgii w akademii czekolady Callebaut. Nawiązał też kontakty z belgijskimi producentami, od których kupuje gotową czekoladę. To z niej wyrabia swoje produkty.
W samym otwarciu firmy pomogła mu Polska Fundacja Przedsiębiorczości.
- Pani Katarzyna Czyżewska z fundacji stała się moim mentorem. Pomagała mi na wszystkich etapach od biznesplanu począwszy – mówi właściciel AB Chocolatier. - Skorzystałem też z pożyczki od PFP.
Andrzej Brzeskot nie zdradza konkretnej kwoty jaką musiał zainwestować w założenie firmy, przyznaje jednak, że uruchomienie takiej produkcji jest dość kosztowne: - Musiałem nie tylko wykończyć odpowiednio wnętrza laboratorium, ale też kupić profesjonalny sprzęt. A sama porządna profesjonalna tzw. temperówka [maszyna do uzyskania odpowiedniej płynności czekolady - red], to koszty rzędu dobrego samochodu. Pożyczka plus własne oszczędności pozwoliły mi dość szybko ruszyć z produkcją.
Czy manufaktura zapewni rodzinie utrzymanie?
- To będę wiedział za rok. Okres przedświąteczny, grudzień był świetny, styczeń słabszy. Ale mam nadzieję, że szczecinianie polubią moje czekoladki. Przecież od dawna wiadomo, że Szczecin pachnie czekoladą – mówi Andrzej Brzeskot. - Na razie startuję. Budzę się codziennie pełen energii i pomysłów. A najważniejsze, że jestem z rodziną.
ata
Wszystkich rekordów:
Czytaj również
23 października 2017 12:28