Inspirujący Start: Paul Vadim Eyewear
Gdy zakładał firmę sprzedał wszystko co miał. W ubiegłym roku zanotował 5 mln zł obrotu. Oprawki jego produkcji nosił m.in. Jurek Owsiak. W lutym Paweł Lepert odebrał od nas wyróżnienie Inspirujący Start.
Firma Paul Vadim Eyewear powstała osiem lat temu. Obecnie jej działalność dzieli się na dwie gałęzie: produkcję opraw okularowych oraz dystrybucję markowych opraw w Polsce. Okulary pod szyldem Paul Vadim nosi między innymi Jurek Owsiak, aktor Tomasz Kot czy wielu bohaterów serialowych jednej z dużych stacji telewizyjnych. Trudno dziś uwierzyć, że jej właściciel zaczynał od jednej wyprodukowanej oprawki… i to niezbyt udanej.
- Reprezentuję trzecie pokolenie optyków – mówi Paweł Lepert. – Mój tata prowadzi od wielu lat salon optyczny w Szczecinie, w którym sam pracowałem przez sześć lat i byłem szykowany na jego następcę. Okulary były moją pasją, jednak bardziej ciągnęło mnie do ich tworzenia niż sprzedawania, dlatego zdecydowałem się na małą rewolucję w życiu.
Przyszły prezes sprzedał wszystko co miał, łącznie z mieszkaniem i kupił pierwszą, niemal zabytkową linię do produkcji opraw. Ustawił ją w stodole w jednej z podszczecińskich wsi. Ta pierwsza inwestycja kosztowała go ok. 300 tys. zł. – Sama naprawa tych urządzeń trwała dziewięć miesięcy – wspomina. W międzyczasie sam musiał się również doedukować, bo o produkcji nie miał wielkiego pojęcia. Jednak żaden z czterech polskich producentów opraw nie chciał wpuścić go do swojego zakładu. Dlatego po wiedzę jeździł do Włoch i Francji. Pomocne okazały się również filmiki na You Tube. W końcu, po roku, wyprodukował swoje pierwsze oprawki.
– Po roku przygotowań i pracy, którą w to wszystko włożyłem, byłem nimi zachwycony – wspomina. – Pobiegłem od razu do znajomych optyków i ludzi z branży. Oni zdecydowanie nie podzielali mojego zachwytu. Wytykali przede wszystkim słabą jakość wykonania. Bardzo źle zniosłem tę krytykę i byłem zły, że zmarnowałem tyle czasu i nikt mnie nie pochwalił. Szybko jednak wziąłem się w garść i postanowiłem to po prostu poprawić.
Właściciel doinwestował już ostatnie oszczędności w kolejne maszyny. Dzięki temu udało mu się znacząco poprawić jakość produktu. W 2010 r. spakował do walizki dokładnie 56 sztuk swoich oprawek i pojechał z nimi na największe targi optyczne w kraju. – Mieliśmy maleńkie stoisko, stolik pożyczony, krzesła z kuchni… i oprawki, jakich nie miał nikt w Polsce – wspomina Paweł Lepert.
Co tak zachwyciło optyków z całego kraju, że podczas targów Paula Vadim Eyewear zebrało zamówień na siedem miesięcy pracy? Plastikowe oprawy, które dzięki ręcznemu wykończeniu idealnie imitowały drewno. – Nasze oprawy wyróżniają się dizajnem i budową – tłumaczy twórca marki. – Stosujemy specjalne, najdroższe na świecie zawiasy, dzięki którym nasze produkty są niezawodne, lepiej dopasowują się do twarzy i przyjemnie się je nosi. Stosujemy też specyficzne sposoby frezowania, dzięki czemu każda sztuka jest unikatowa. Pierwsze partie wykańczałem sam, ręcznie. Oprawy wykonujemy z acetalu celulozy, zamawianego we Włoszech od jedynego producenta w Europie. Nawet jego kolory są naszego pomysłu.
Zupełnie autorskie rozwiązania były możliwe również dzięki temu, że Paweł Lepert wspólnie z zaprzyjaźnionym producentem maszyn, stworzyli unikatowe urządzenia, które nie tylko przyspieszają proces produkcji ale także tworzą absolutnie wyjątkowe oprawy. – Są oryginalne, mają doskonałą jakość, a do tego mają ważną cechę sprzedawalności… czyli po prostu ładnie się w nich wygląda – ocenia Paweł Lepert.
Po zrealizowaniu pierwszych dużych zamówień właściciel firmy musiał zastanowić się nad jej dalszym rozwojem. Zaczął od uruchomienia kanałów dystrybucji. Na początek posłużył się firmą zewnętrzną. Okazała się na tyle skuteczna, że konieczne było dokupienie kolejnych maszyn i dotrudnienie pracowników. W 2012 roku, po targach w Monachium doszły również zamówienia z Niemiec. – Doszliśmy do takiego momentu, że potrzebowaliśmy bardzo dużo pieniędzy na rozbudowę, ponieważ popyt zaczął przewyższać możliwości produkcyjne – wspomina przedsiębiorca. – Na dodatek zaczęto nas kopiować, więc sama sprzedaż też lekko spadła. Potrzebowaliśmy mocnego zastrzyku z zewnątrz.
Paweł Lepert trafił wtedy do Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości, która nie tylko zapewniła odpowiednie poręczenia potrzebne dla banków, ale także doradców, którzy wsparli młodą firmę. Jednocześnie jej właściciel wpadł na kolejny pomysł, jak rozwinąć swój biznes i zapewnić mu szybki przypływ gotówki. Udał się do Hiszpanii, do producenta bardzo przez siebie cenionej marki Etnia Barcelona i zaproponował, że zostanie jej dystrybutorem. Posiadał już wtedy własną sieć dystrybucji i uznał, że oprócz własnej, może również sprzedawać inne, światowe marki.
- Czekałem na odpowiedź dziewięć miesięcy, ale w końcu się zgodzili – wspomina. – Po pierwszym roku współpracy byliśmy już w pierwszej czwórce najlepszych dystrybutorów tej marki na świecie, a po kolejnym – na pierwszym miejscu. Zobaczyłem, że dystrybucja jest dobrym sposobem na zwiększenie przychodów potrzebnych do zwiększenia produkcji. Dlatego zacząłem kontaktować się z kolejnymi firmami. Obecnie jesteśmy dystrybutorem 25 światowych marek, pokrywamy 90 proc. Polski i jesteśmy jednym z trzech największych dystrybutorów w kraju.
Dzięki takiemu rozwiązaniu firma Paul Vadim Eyewear ubiegły rok zamknęła z 5 mln obrotu. Prognozy na ten to 10 mln, jednak patrząc na pierwsze trzy miesiące, może być jeszcze lepiej. Szczególnie, że właściciel planuje połączyć siły z dużym producentem i wybudować wielką fabrykę, która pozwoli znacznie zwiększyć produkcję. Również w temacie dystrybucji prowadzi obecnie rozmowy z kilkoma bardzo rozpoznawalnymi markami. Latem w centrum Szczecina, przy ul. Monte Cassino otwarty zostanie również concept store Paul Vadim Eyewear, gdzie w ciekawej przestrzeni prezentowane będą wyroby własne firmy oraz nietypowe egzemplarze innych, światowych marek.
Dzisiaj twórca firmy skupia się głównie na jej zarządzaniu i planowaniu rozwoju. Nie ma już czasu na projektowanie, coraz rzadziej przebywa na produkcji, chociaż nadal pasjonuje się maszynami. A jak z perspektywy czasu patrzy na swój sukces? – Na pewno czasem trzeba zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę, ale nie można też zniechęcać się pierwszym niepowodzeniem – mówi. – Można też samemu stworzyć fajną firmę, ale trzeba pamiętać, że w pojedynkę tego nie pociągniemy. Ja miałem bardzo dużo szczęścia do ludzi, od współpracowników, dystrybutorów, którzy bardzo się angażowali, poprzez doradców finansowych, aż po przyjaciół i bliskich, którzy nie pozwalali się poddać w słabszych momentach.
W lutym, podczas Gali Pereł Biznesu, nasza redakcja wspólnie z Polską Fundacją Przedsiębiorczości wręczyła Pawłowi Lepertowi wyróżnienie Inspirujący Start. Przyznajemy je od trzech lat młodym przedsiębiorcom, którzy wykazali odwagę, determinację w tworzeniu od podstaw firmy, która ma duże szanse na sukces i może być inspiracją dla osób marzących o własnym biznesie.
KZ