Start! Wsparcie na starcie [ŚWIAT BIZNESU]
Czego potrzebuje początkujący przedsiębiorca i na jakie trudności napotyka? Dyskusja na ten temat ukazała się w najnowszym wydaniu Świata Biznesu.
Uczestniczyli w niej: Joanna Gradek, właścicielka Centrum Ogrodniczego i Biura Projektowania Krajobrazu Green Touch, Krzysztof Kwaśniowski, właściciel firmy Baw się i buduj, Maciej Jankowski, założyciel fundacji Netcamp, oraz Jacek Madej, główny menedżer ds. projektów innowacyjnych Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości.
Co jest najważniejsze przy rozkręcaniu biznesu: pomysł, pracowitość, charakter właściciela firmy czy zaplecze finansowe?
Krzysztof Kwaśniowski: Zanim założyłem firmę sporo czytałem, o tym jak to zrobić i jak powinno się ją prowadzić. To jednak nie sprawdziło się w praktyce. Dziś uważam, że pomysł to tak naprawdę niewielki procent całego przedsięwzięcia. Istotna jest osobowość właściciela. Moi klienci są ze mną, bo spodobał się im sposób prowadzenia przeze mnie i moją żonę zajęć dla dzieci. W przypadku biznesu skierowanego dla najmłodszych najważniejsza jest dobrze wykonana usługa i nawiązanie dobrej relacji z rodzicami.
Na czym dokładnie polega pana działalność?
Krzysztof Kwaśniowski: Prowadzę klub z klockami, w ramach którego organizuję także zajęcia techniczne i kreatywne przy wykorzystaniu trudniejszych zestawów klocków. Zabawa ma dodatkową rolę – rozwijać u dzieci kompetencje STEM, czyli umiejętności w zakresie technologii, inżynierii i matematyki, ma rozbudzać kreatywność i umiejętność myślenia analitycznego oraz pracy w grupie.
Wróćmy do pierwszego pytania: co, państwa zdaniem, jest najważniejsze na starcie?
Joanna Gradek: Na powodzenie biznesu składa się zarówno wykształcenie, pasja, jak i pomysł oraz pieniądze. Pieniądze są jednak tym czynnikiem, bez którego nie da się nic zrobić, zwłaszcza w handlu. Tak, jest w moim przypadku. W centrum ogrodnicze zainwestowałam duże pieniądze, wybrałam też dobrą lokalizację. Dzięki temu firma jest dobrze widoczna i może się rozwijać. Minęły prawie dwa lata działalności, a zlecenia wciąż się pojawiają, mimo niewielkich nakładów na reklamę. Bez pieniędzy i dobrego miejsca na biznes pomysł na firmę by się nie sprawdził.
Maciej Jankowski: Odpowiem na to pytanie z punktu widzenia startupów technologicznych i inwestorów. Cztery najważniejsze rzeczy, które decydują o tym, czy projekt wart jest zainwestowania, to: ludzie, ludzie, ludzie i rynek. Kluczowa jest kwestia tego, kto projekty będzie realizował. Dobry zespół nawet ze słabym pomysłem jest w stanie osiągnąć więcej niż słaby zespół z dobrym pomysłem.
Co to znaczy dobry lub słaby zespół?
Maciej Jankowski: Z jednej strony jest to kwestia dopasowania kompetencji technologicznych, połączenie ich z kompetencjami biznesowymi, kontaktami i doświadczeniem danej osoby. Istotna jest tzw. racjonalna wytrwałość, czyli weryfikacja hipotez związanych z rynkiem, produktem czy klientem i jeżeli zachodzi taka potrzeba - umiejętność zmiany działania o 180 stopni.
A co jest najważniejsze z punktu widzenia Polskiej Fundacji Przedsiębiorczości, która dokonuje oceny projektów biznesowych?
Jacek Madej: Na początku badamy każdy pomysł z formalnego punktu widzenia, ponieważ wiele oferowanych przez Fundację produktów ma określone kryteria wsparcia. Następnie oceniamy rynek, tj. czy dana usługa lub produkt będzie się sprzedawał i jakie będą z tego tytułu przychody. Dokładnie wygląda to tak, że szacujemy, ilu klientów dziennie może kupić dany produkt i jakiej wartości będzie przeciętny koszyk zakupów. Posługujemy się raportami branżowymi, jak również zawsze zwracamy uwagę na konkurencję. Bardzo ważni są ludzie, umiejętność współpracy, determinacja. Jest mnóstwo firm, które nie przetrwały próby czasu. Pomysł był dobry, przedsiębiorcy nie brakowało kompetencji technologicznych, ale przyczyną porażki była nieodpowiednia postawa - brak determinacji, energii do działania i niewłaściwy sposób wprowadzania pomysłu na rynek. Stąd też oceniając pomysły biznesowe, zawsze zastanawiamy się czy ludzie, którzy przychodzą do nas, po prostu nadają się na przedsiębiorców.
Na jakie trudności napotykają młodzi przedsiębiorcy?
Krzysztof Kwaśniowski: Największą trudnością w moim przypadku był problem z lokalem. Po czterech miesiącach musiałem go zmienić, ponieważ wystąpiły problemy techniczne. Przez to musiałem od nowa zdobywać klientów. Ale te kłopoty stały się naszą siłą, gdyż dały nam większą odporność na obecne trudności. Ceny wynajmu lokalu są teraz wyższe. Ludzie często na to narzekają, ale ceny te są wysokie dla każdego. Pytaniem zasadniczym jest więc czy potrafimy być konkurencyjni?
Joanna Gradek: Własny biznes, w moim przypadku, angażuje wszystkie moje siły życiowe oraz wszystkie pieniądze. Nie chcę jeszcze wypłacać sobie pensji z firmy, nie chcę brać pieniędzy na prywatne potrzeby, bo byłoby to kosztem inwestowania w biznes. A ja nadal chcę go rozwijać. Przez dwa lata, odkąd prowadzę firmę, pracuję po kilkanaście godzin na dobę, bo dodatkowo mam drugie zatrudnienie. Wieczorami prowadzę zajęcia fitness. Ale to nie koniec, gdyż wiele rzeczy, które potrzebuje moja firma, robię sama i nie zlecam ich na zewnątrz. Tylko tak mogę mieć dobrze prosperujące przedsiębiorstwo i żyć na jakimś poziomie. W przeciwieństwie do mojego przedmówcy, ponarzekam na składki ZUS. Opłaty za pracowników są wysokie. Dodatkowo w branży ogrodniczej jest sezonowość. W sezonie muszę zarobić na pensje i opłaty dzierżawy w miesiącach, kiedy centrum ogrodnicze jest zamknięte. Nie chcę na ten okres zwalniać ludzi, a potem zatrudniać kolejnych pracowników, bo klienci zżywają się ze sprzedawcami.
Maciej Jankowski: Trudnością są kwestie formalne – założenie spółki czy utrudnienia ze strony Ministerstwa Finansów - chociażby związane z podwójnym opodatkowaniem. Polskie startupy mają też trudności z pozyskiwaniem zagranicznych inwestorów. Ta procedura jest na tyle skomplikowana, że bardziej opłaca się założyć spółkę za granicą. W Wielkiej Brytanii czy USA jest bardziej stabilny i przyjazny system dla inwestorów. W przypadku początkujących startupów technologicznych problemem są również odpowiednie kwalifikacje. Jest wiele osób, które zakładają własne firmy po tym, jak pracowali jakiś czas w korporacjach. Mają kontakty, kompetencje biznesowo-handlowe, ale niekoniecznie technologiczne.
A jakie wnioski ma Polska Fundacja Przedsiębiorczości?
Jacek Madej: Z naszych doświadczeń wynika, że trudnością dla początkujących firm jest dopasowanie do potrzeb rynku. Samo założenie firmy nie jest problematyczne. Wiele rzeczy formalnych coraz częściej można załatwić lub zweryfikować przez internet. Prawdą jednak jest, że własna firma wymaga poświęcenia się, bo dzięki temu może się szybciej rozwinąć. Koszty emocjonalne i fizyczne prowadzenia własnej działalności są duże. Jedną z barier jest też brak praktycznej wiedzy. Od początku działalności Fundacji organizujemy szkolenia i doradztwo, np. z podstaw przedsiębiorczości, księgowości, zasad tworzenia biznesplanu, prawa, marketingu. Takie działania pomagają początkującym przedsiębiorcom niwelować błędy, ale też bardzo często uświadamiają potencjalnym przedsiębiorcom, żeby jeszcze poczekać, nabyć kompetencje, dopracować pomysł, a tym samym zminimalizować ryzyko porażki. Podsumowując, jeśli chodzi o bariery w rozwoju młodych firm, to nie jest z tym aż tak źle. Jedynie dwa procent przedsiębiorców, którzy otrzymali od nas mikropożyczkę w ramach projektu Funduszu Mikropożyczkowego Klon ma problemy. Większość ze 185 osób, które dotychczas z Klona skorzystały, jest dobrze przygotowana do prowadzenia firm, a ich produkty i usługi znalazły odbiorców.
Jaka pomoc jest najbardziej potrzebna dla początkujących firm: szkolenia, pożyczki, dotacje?
Joanna Gradek: Skorzystałam ze wszystkiego, z czego mogłam skorzystać. Wiele nauczyłam się na szkoleniach w ramach Klonu. Nabrałam przekonania, że sobie poradzę. Natomiast z dużą rezerwą odnoszę się do dotacji udzielanej przez Powiatowe Urzędy Pracy, bo projekty oceniane są tam nie do końca przez pryzmat realnych szans rynkowych, a wysokość tej dotacji - niezmiennie 20 tys. zł, jest niewielka. Ponadto, po jej uzyskaniu w wielu przypadkach nie ma możliwości skorzystania z innych, komplementarnych instrumentów wsparcia w zakresie zakładania działalności gospodarczej.
Krzysztof Kwaśniowski: W moim odczuciu, też najbardziej potrzebne są pieniądze. Szkolenia mogłyby u mnie odegrać większą rolę, ale musiałbym mieć na nie czas. To jest właśnie trudność działalności, że poświęcamy cały swój czas na codzienne funkcjonowanie firmy i nie znajdujemy czasu na szkolenia.
Maciej Jankowski: W przypadku startupów technologicznych nie sprawdza się finansowanie zwrotne, bo statystyki są takie, że dziewięć na dziesięć firm w tej branży upada. Tutaj przydatne są fundusze wspierające finansowo projekty na etapie wstępnym oraz inkubatory przedsiębiorczości i warsztaty, które dają również wsparcie merytoryczne. Dzięki temu można rozwinąć firmę na tyle, by móc następnie pozyskać większe finansowanie od inwestorów i dalej projekt rozwijać.
Jacek Madej: Polska Fundacja Przedsiębiorczości ma porównanie, jak sprawdzają się zwrotne i bezzwrotne instrumenty wsparcia finansowego. Finansowanie startupów technologicznych pociąga za sobą ponadprzeciętne ryzyko, więc system dotacyjny wydaje się cały czas uzasadniony. W przypadku prostych pomysłów biznesowych wydawać by się mogło, że dotacje są lepsze, ale z punktu widzenia efektywności wcale tak nie jest. Okazuje się, że pożyczki są bardziej efektywne, bo przedsiębiorca ma świadomość, że na raty trzeba zapracować. Świadomość konieczności zwrotu pożyczonych środków skłania ku realizacji bardziej przemyślanych, dopracowanych projektów biznesowych. Dodatkowo, formalne warunki dotacji są zawsze bardziej skomplikowane i bardziej czasochłonne. Finansowanie zwrotne można modyfikować i to sugerujemy instytucjom, które są właścicielami środków pomocowych. Zalecamy wprowadzenie dłuższego okresu spłaty pożyczki, większej kwoty finansowania, częściowego umorzenia pożyczki. Takie rozwiązania są już dostępne w rządowym projekcie „Wsparcie w Starcie”, w ramach którego można otrzymać pożyczkę w wysokości nawet 82 tys. zł, a do tego pożyczkę 25 tys. zł na utworzenie miejsca pracy, która po roku może być umorzona. Równolegle potrzebne jest też zawsze wsparcie miękkie, czyli szkolenia i doradztwo.
Krzysztof Kwaśniowski: Wydaje mi się, że gdy trzeba spłacić pożyczkę, to jest inny sposób myślenia, niż w sytuacji, gdy dofinansowanie jest bezzwrotne. Pojawia się myślenie bardziej perspektywiczne, na kilka lat, a nie jedynie w perspektywie roku.
Joanna Gradek: Szkolenia i doradztwo są bardzo potrzebne, zwłaszcza dla osób, które zakładają firmę zaraz po studiach. W Fundacji taka pomoc - bardzo potrzebna w przypadku dużych problemów, jest dostępna przez cały pierwszy rok funkcjonowania firmy.
Na koniec zapytajmy: jakich rad udzieliliby państwo osobom, które chcą poprowadzić swój pierwszy biznes?
Maciej Jankowski: Główna rada, to dostosowanie produktu lub usługi do potrzeb rynku. Nie można przez trzy miesiące tworzyć produktu i nie słuchać w tym czasie reakcji potencjalnych klientów, bo może się okazać, że ten produkt nie spełnia ich oczekiwań.
Jacek Madej: Przede wszystkim nie należy się zniechęcać. Trzeba być zdeterminowanym, najlepiej uczyć się na błędach innych. Trzeba być elastycznym i jeśli coś się nie sprawdza, próbować czegoś innego. Trzeba działać szybko i zawsze zakładać wariant bardziej pesymistyczny, a tam gdzie można - współpracować z tymi firmami, z którymi można branżowo się uzupełniać.
Joanna Gradek: Zgodzę się – trzeba być pewnym siebie, ale elastycznym i równocześnie obserwować konkurencję.
Krzysztof Kwaśniowski: Według mnie, głównym zadaniem przy otwieraniu firmy jest przyjrzenie się samemu sobie. Przy jednoosobowej działalności gospodarczej nasz charakter, nasza osobowość stanowi o naszej firmie, a wady, które mamy, wychodzą w działalności. Gdy znamy swoje słabe punkty, musimy wiedzieć, jak sobie z nimi poradzić.
Dziękujemy za rozmowę.
Przeczytaj cały Świat Biznesu nr 8-9/2015>>