Start! Tanecznym krokiem w świat biznesu
Dla Anny Kowalskiej taniec to całe życie, więc wybór drogi zawodowej był oczywisty, a zaowocował powstaniem Studia Tańca Anny Kowalskiej, o której piszemy w dzisiejszym odcinku naszego cyklu "Start!".
Anna Kowalska jest duszą i ciałem swojej firmy, nic więc dziwnego, że nazywa się ona po prostu Studio Tańca Anna Kowalska. Można tu poznać pierwsze kroki, a potem doskonalić się we wszystkich stylach: tańcu towarzyskiem, w modern jazzie, salsie, ruedzie de Casino, latino, zumbie, a nawet tańcu brzucha czy tzw. sexy dance. Prowadzone są też lekcje indywidualne, na przykład dla przyszłych młodych par, które chciałyby zachwycić gości swoim pierwszym weselnym tańcem. Oprócz tego w szkole odbywają się także zajęcia pilates, wzmacniania czy rozciągania. Przede wszystkim jednak, w Studio Tańca Anna Kowalska można zarazić się pasją tańca. A kto zaraził nią samą właścicielkę?
- Mój tata, który był tancerzem, potem trenerem i właścicielem jednej z pierwszych szczecińskich szkół tańca – wyjaśnia pani Anna. – Cała moja rodzina tańczyła i rodzice zaszczepili we mnie tę miłość. Ja tańczę już 27 lat. Zaczynałam jako pięciolatka od sportowego tańca towarzyskiego, który trenowałam zawodowo. Potem poznawałam nowe style, na przykład hip hop, house czy salsę, ba chatę, kizombę i tak samo mnie wciągały. Posiadam mistrzowską klasę taneczną S, ministerialne uprawnienia instruktora tańca, instruktora fitness, instruktora zumby, pilates, jestem sędzią- skrutinerem tańca towarzyskiego Polskiego Towarzystwa Tanecznego , prowadzę pokazy i szkolenia oraz organizuję szereg imprez tanecznych i warsztatowych. Przede wszystkim jednak, taniec to cały czas moja największa pasja i sposób na życie, który chcę przekazywać dalej. Własna szkoła tańca jest więc naturalną konsekwencją mojej tanecznej drogi.
Zanim otworzyła własną szkołę, pani Anna przez kilka lat pracowała jako instruktorka w innych miejscach. Ponad rok temu wynajęła duże pomieszczenie w postindustrialnym budynku na Niebuszewie przy ulicy Krasińskiego i zaczęła uczyć tańca pod własnym szyldem. – Pierwszymi klientami były osoby, które uczyłam już wcześniej i po prostu przeszły „za mną” do mojej szkoły – wspomina początki działalności. – Na otwarcie urządziłam małą imprezę taneczną, zainteresowały się tym media, pojawiło się kilka artykułów w lokalnej prasie. Przygotowałam też trochę materiałów promocyjnych: ulotki, plakaty, stronę internetową. Najlepszą reklamę robią nam jednak sami zadowoleni z nas uczniowie i do wielu naszych późniejszych klientów informacja o szkole dotarła właśnie pocztą pantoflową.
Pani Anna stawia też na mniej konwencjonalne formy promocji, jak na przykład imprezy taneczne z udziałem uczniów, w ogólnodostępnych lokalach. Dzięki temu wiele osób ma szansę zobaczyć na własne oczy, na klubowym parkiecie, efekty nauki , a także poczuć atmosferę panującą w szkole, która bardzo szybko udziela się wszystkim uczęszczającym na zajęcia. – Wiele osób, które zobaczyły jak dobrze się razem bawimy tańcząc, trafiło potem na nasze zajęcia – mówi tancerka i bizneswoman w jednym. Wszystkie te działania okazały się strzałem w dziesiątkę i bardzo szybko grafiki w szkole zaczęły się zapełniać. Dochodziły nowe zajęcia i nowi instruktorzy. – Zaczynałam sama prowadząc zajęcia – wspomina właścicielka szkoły tańca. – Dzisiaj zatrudniam 9 osób.
Pani Anna przyznaje, że uczenie tańca przy jednoczesnym prowadzeniu firmy, to bardzo ciężka praca. Podstawą sukcesu w tym przypadku jest pasja i sympatia do ludzi, chęć kontaktu z nimi. Bardzo ważne jej zdaniem jest również doświadczenie w branży. – Najlepiej samemu uczyć, bo to pozwala utrzymać wysoki poziom w szkole – mówi. – Jeśli chodzi o wiedzę menadżerską, to można nabyć ją w trakcie działalności, już w praktyce. Na początku najbardziej przeszkadza chyba miękkie serce, przez to czasem wpada się w tarapaty. Ale to też z czasem da się wypracować. W interesach po prostu trzeba wiedzieć czego się chce i stawiać na swoim.
Oczywiście w tym biznesie najważniejszy jest klient i jego zadowolenie, bo to od liczby uczniów zależy to, czy szkoła tańca będzie zarabiać. Trzeba też pamiętać o sporych opłatach, na przykład bardzo wysokim, ze względu na wielkość pomieszczeń, czynszu. Lokal trzeba także ogrzać, wyposażyć, itd. W planach na przyszłość pani Anna ma dalszy rozwój szkoły, poprzez zachęcanie kolejnych osób do tańczenia. – To jest najlepszy relaks i sposób na odstresowanie, którego tak bardzo teraz wszystkim potrzeba – przekonuje. – Na dodatek nie jest to przyjemność droga, szczególnie w porównaniu z efektami jakie otrzymujemy. Na szczęście coraz więcej osób to dostrzega – mamy grudzień, teoretycznie martwy okres w tymi biznesie, a u nas na zajęciach pełno. Pani Anna zawsze powtarza, że najważniejsza jest przyjemność jaką czerpiemy z tej formy ruchu i uśmiech z jakim wychodzą zadowoleni klienci i ich pozytywne opinie, dodaje, że nie tylko kobiety, ale również coraz więcej mężczyzn przekonuje się do tego i z chęcią bierze udział zarówno w zajęciach grupowych jak i lekcjach indywidualnych u samej trenerki.
ŁP
Artykuł jest częścią cyklu Start!, w którym prezentujemy młode firmy z województwa zachodniopomorskiego.
Partnerzy cyklu:
Partner główny: |
Partnerzy: |
|