Start! Pierogi w centrum Szczecina
Anna Zając i Sylwia Matusiak postawiły wykorzystać w biznesie sprawdzone przepisy.
– Często w domu robiłyśmy pierogi, którymi zajadali się wszyscy znajomi, w końcu zaczęli je u nas zamawiać w większych ilościach, potem wędrowały one do znajomych znajomych i w końcu stwierdziłyśmy, że skoro tak wielu osobom smakują i wszyscy deklarują, że chętnie by za nie płacili, stwierdziłyśmy, że trzeba to jakoś wykorzystać – wspomina pani Anna. W ten sposób zrodziła się koncepcja baru Szczecińskie Pierożki.
Przedsiębiorcze kobiety od razy wzięły się do roboty. W internecie znalazły idealny lokal do wynajęcia – w centrum miasta przy ulicy Krzywoustego i z zapleczem kuchennym, po innym barze. – Oczywiście wydawało nam się, ze mamy pomysł, znajdziemy lokal i wszystko pójdzie jak z płatka, ale niestety, rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana i dopiero wtedy okazuje się jak wiele spraw trzeba załatwić – mówi pani Sylwia. – Remont, ekipa, pozwolenia, zaświadczenia, urzędy i Sanepidy.
Mimo tych wszystkich wymogów, panie i tak uruchomiły swoją działalność w błyskawicznym tempie, bo Szczecińskie Pierożki ruszyły zaledwie miesiąc po tym, jak powstały w głowach właścicielek. I już pierwszy dzień przyniósł niespodziankę, czyli tłum klientów. – Prawdę mówiąc myślałyśmy, że będzie się to rozkręcało dużo wolniej, ze spokojnie wydamy kilka porcji i tyle, tymczasem już kilka godzin przed zamknięciem brakowało niektórych pierogów i gdyby nie pomoc rodziny, to chyba bym sobie nie poradziła – wspomina pani Anna.
Podział obowiązków w firmie jest bardzo jasny. Sylwia, absolwentka „gastronomika” i pasjonatka gotowania jest sercem i mózgiem kuchni. Szlify w tym zawodzie zdobywała w innych, popularnych szczecińskich lokalach, a o jej specjałach było głośno „na mieście”. Wszystkie pierogi serwowane w barze są przygotowywane według jej autorskich receptur, a na te nie brakuje jej pomysłów. Dlatego oprócz tradycyjnych: z mięsem, ruskich, czy z kapustą i grzybami zjemy tu na przykład pierogi ze szpinakiem i fetą, kasza i boczkiem, a także po chińsku i po meksykańsku.
Jej pierogi wyróżnia nie tylko oryginalny smak, naturalne składniki, ale także wielkość. – Czasem próbujemy przekonać klientów, że sześć im w zupełności wystarczy, oni zazwyczaj, sugerując się tym, co znają z innych pierogarni upierają się, że zjedzą więcej. I zazwyczaj kończy się prośbą o zapakowanie na wynos – śmieją się właścicielki Pierożków. Na zachętę wystawiają też swoje pokazowe wyroby przed lokalem. Najczęściej jednak kończy się tym, że pierogowa reklama znika w ciągu dnia. – Nie polecamy podkradania, bo te pierogi często leżą tam cały dzień – żartują.
Jak się jednak okazało, żadna specjalna reklama nie była potrzebna, żeby do pierogarni przyciągnąć klientów. Już po kilku dniach pojawiły się zamówienia nawet na kilkaset pierogów. Ludzie przychodzą z ulicy, albo zachęceni przez pozytywne opinie znajomych, wracają skosztować kolejnych smaków. – Nawet nie zdążyłyśmy jeszcze roznieść ulotek – mówi pani Anna, odpowiadająca w firmie za sprawy organizacyjne, finansowe i marketing. – Na pewno nie byłyśmy przygotowane na taki boom.
Właścicielki Pierożków przyznają, że nie bardzo interesuje je to, co dzieje się u konkurencji. – Robimy swoje i wiemy, że robimy to dobrze – komentują. – Póki co cieszymy się, że zarabiamy na utrzymanie, a wszystko ponad to inwestujemy w firmę. Myślimy jednak o większej reklamie na zewnątrz, żeby przyciągnąć klientów. Pani Sylwia ma też swoje marzenie na przyszłość. – Chciałabym mieć lokal z dużą, otwarta kuchnią, tak żeby klienci widzieli, jak lepimy te pierogi dla nich.
ŁP
Artykuł jest częścią cyklu Start!, w którym prezentujemy młode firmy z województwa zachodniopomorskiego.
Partner główny: |
Partnerzy: |
|