Start!

Start! 2017-09-26

Start! Fashion truck krąży po Polsce

Przed ponad rokiem Katarzyna Iszler i Tomasz Bejuk ze Szczecina wyruszyli w trasę pierwszym polskim fashion truckiem. Dzisiaj prowadzą także stacjonarny sklep artystyczno-odzieżowy w Trójmieście i taki sam planują założyć w Szczecinie.
Katarzyna Iszler w fashion trucku Mozaika /fot.: Mat. Archiwum Prywatne Katarzyny Iszler / Katarzyna Iszler w fashion trucku Mozaika /fot.: Mat. Archiwum Prywatne Katarzyny Iszler /
- Vintage shop to odzież z drugiej ręki, ale wyselekcjonowana, bardzo dobra gatunkowo i w bardzo dobrym stanie, często jeszcze z metką. I to nie za tysiące złotych – tłumaczy Katarzyna Iszler, właścicielka fashion trucka Mozaika. W jej mobilnym sklepie dostać można właśnie takie oryginalne ubrania znanych światowych projektantów, odzież od młodych polskich autorów, ale także przerabiane przez nią, malowane i personelizowane modele (np. jeansowe kurtki) oraz biżuterię czy okulary.  
 
Katarzyna Iszler pochodzi ze Stargardu, Tomasz Bejuk z Lipian. Połączył ich Szczecin. Tutaj się uczyli, studiowali i poznali. Tutaj mają rodziny i stałe życiowe miejsce. Dzisiaj, po długim związku, właśnie w Szczecinie planują ślub. 
 
Łączy ich także biznes. Tomek (piłkarz i trener piłki nożnej) pomaga Kasi realizować przedsięwzięcia i to on zwykle jest kierowcą fashion trucka. Wyjazdy dostosowane są więc do jego planu zajęć.

 
Fashion truck zadebiutował w czerwcu 2016 r. na szczecińskich bulwarach. Od tamtej pory kursuje po imprezach w całej Polsce. Ale co pewien czas wraca do Szczecina. Był np. na przedostatnim Szczecińskim Bazarze Rozmaitości. Jego oferta to wynik poszukiwań ciekawych ubrań przez jego właścicielkę.
 
- Nawiązaliśmy kontakty z londyńską hurtownią, która ma takie markowe rzeczy, ale sprzedaje je tylko ludziom z innowacyjnymi pomysłami. Nasz polski fashion truck im się spodobał – mówi Katarzyna Iszler. - Ubrania kupujemy także od prywatnych właścicieli. Np. od pani, która od męża dostaje ubrania najlepszych projektantów, ale nie wszystkie lubi nosić.
 
Katarzyna Iszler opowiada, że po studiach dziennikarskich zaczęła pracę w hotelu. Była menedżerem ds. reklamacji. Pomogło jej to, że niemiecki zna jak polski, a dodatkowo także angielski.  Ale jej pasją od dawna była moda. Marzy, by zostać stylistką i projektantką własnych kolekcji. W tym roku zaczyna studia podyplomowe w znanej warszawskiej szkole modowej.
 
W 2013 r. postawiła wszystko na jedną kartę. Odeszła z pracy w hotelu. Przygotowywała się do założenia własnej firmy.
 
Razem z Tomkiem zrobili krótki wypad do Londynu, by zobaczyć, jak tam funkcjonują sklepy vintage.
 
Modową pasję Kasia zaczęła realizować najpierw w internecie. Założyła unikat-shop.pl (teraz przekształcony w mozaika-shop.pl) z podobnym towarem, jak teraz w fashion trucku. Kolejnym etapem miała być taka sprzedaż, by klienci mogli na miejscu przymierzyć ubrania. Ale był też problem - gdzie zainwestować, żeby mogli być z Tomkiem razem gdziekolwiek on trafi w związku z jego karierą zawodową. Doszła do wniosku, że idealnym rozwiązaniem byłby sklep na kółkach. Taki, jakie już funkcjonowały w innych krajach np. Francji czy USA.  
 
Kiedy Kasia wpadła na pomysł, by uruchomić polskiego fashion trucka, Tomek grał w Kotwicy Kołobrzeg. Ale kiedy modowy wóz wyruszył w trasę, już był piłkarzem Bałtyku Gdynia. Dzisiaj trenuje młodzież w jednej z trójmiejskich szkół sportowych.
 
- To, ale także trójmiejski klimat dla takiego przedsięwzięcia zdecydowały, że właśnie w Gdyni w listopadzie 2016 r. otworzyłam sklep stacjonarny – mówi Katarzyna Iszler. - A właściwie coś więcej niż sklep. Bo to także miejsce, gdzie odbywają się wykłady, spotkania, warsztaty, gdzie sprzedajemy, przeszywamy, malujemy i dyskutujemy o modzie. Ale nasze życie rodzinne toczy się w Szczecinie. Tu mamy bliskich. Chcielibyśmy w Szczecinie otworzyć takie miejsce. Czy tak się przyjmie, jak w Trójmieście, gdzie funkcjonują sklepy wielu projektantów?
 
Twierdzą, że jeszcze nie da się żyć tylko z fashion trucka, który w wakacje kursuje od imprezy do imprezy, ale zimą czeka na nowy sezon. 
 
 - Fashion truck w połączeniu ze sklepem interentowym i stacjonarnym to już świetny sposób na życie. Z tego możemy się utrzymać – mówi Katarzyna Iszler.  
 
Jeszcze spłacają kredyt, który zaciągnęli na uruchomienie fashion trucka. Kupili wóz dostawczy i przerobili go na jeżdżący sklep. Meble zamówili w zakładzie stolarskim. Na starcie tylko na wóz potrzebowali kilkadziesiąt tysięcy. 
 
Nie wiedzieliśmy, że taki wóz musi mieć solidniejszy dach niż zwykły samochód. Już na początku się przekonaliśmy. Kiedy popadało i woda przeciekła do środka, meble nam zamokły i napęczniały. Trzeba było je wymienić – mówi Tomasz Bejuk. 
 
Opowiadają, że przez ten ponad rok dowiedzieli się, ile tak naprawdę pali ich wóz i ile trzeba zainwestować w przejazd oraz udział w imprezach. Przekonali się też, że życie młodych przedsiębiorców w Polsce nie jest tak proste, jak ich znajomych za granicą. 
 
Oni mogą zaparkować swoimi fashion truckami, gdzie im się podoba. Zwykle za symboliczne opłaty. My nawet jeśli znajdziemy prywatny grunt i zapłacimy jego właścicielowi, musimy jeszcze pokrywać miejskie opłaty targowe. W nadmorskich miejscowościach horrendalne – mówi Tomasz Bejuk.
 
Katarzyna Iszler: - Fajnie by było, gdyby powstało więcej takich fashion trucków. We Wrocławiu jest i spotykamy się z nimi na imprezach. Gdyby było więcej moglibyśmy jak food trucki organizować zloty. 
 
ata
Tematy: start (171) | moda (10) |
aktualizowano: 2017-10-04 14:28
Wszystkich rekordów:

Społeczność