Start!

Start! 2018-08-22

Udany pierwszy sezon Czerwonego Pizza Trucka

Karol Woźny i Martyna Hołod co wieczór pieką i serwują pizzę  w różnych punktach Szczecina. Jak się prowadzi mobilną gastronomię?

Karol Woźny i Martyna Hołod w Czerwonym Pizza Trucku /fot.: mab / Karol Woźny i Martyna Hołod w Czerwonym Pizza Trucku /fot.: mab /

Auto, w którym można kupić margheritę, capricciosę czy salame można latem spotkać co wieczór w różnych miejscach Szczecina – m.in. koło biurowca Lastadia i na Wałach Chrobrego. Czerwony Pizza Truck otwiera klapę w różnych porach dnia. Wśród klientów są osoby, które postanawiają spędzić popołudnie i wieczór na mieście.

- Przekrój klientów jest szeroki. Są to osoby w różnym wieku. Mamy już grupę stałych gości, którzy poznali nas m.in. podczas naszej obecności na Szczecińskim Bazarze Smakoszy – mówi Martyna Hołod.

Codziennie sprzedaje się przeciętnie 60-70 placków pizzy. Rekord padł podczas juwenaliów, kiedy od godz. 18 do 4 nad ranem poszło 140 sztuk. Latem ekipa Czerwonego Pizza Trucka nie narzeka więc na brak ruchu. Ale sezon potrwa tylko do października. Później, aż do wiosny, czeka ich przerwa.

- Zaczęliśmy w grudniu ubiegłego roku i do kwietnia nie działo się za wiele – przyznaje Karol Woźny i zwraca uwagę, że prowadzenie food trucku jest trudniejsze od gastronomii stacjonarnej także pod innymi względami: - Nie mamy stałego prądu (korzystamy z agregatu), a więc i dostępu do lodówek non stop. Trzeba więc przygotować ciasto na pizzę w zewnętrznej kuchni i dostarczyć do trucka. Mało jest też miejsca.

Ale są plusy: food truck jest tańszy niż własna restauracja, można też przemieścić się nim tam, gdzie są klienci, np. na miejskie imprezy.

Z doświadczeń Karola Woźnego wynika, że ci, którzy chcieliby zacząć przygodę z taką formą prowadzenia działalności powinni liczyć się z koniecznością wydania 50-60 tys. zł. Tyle trzeba zapłacić za samochód i jego wyremontowanie. Następnie, oprócz kosztów produktów trzeba liczyć się z kupowaniem paliwa do agreagatu prądotwórczego, opłatami eksploatacyjnymi i serwisowaniem pojazdu oraz z kosztem podnajęcia kuchni, w której przygotowuje się wstępnie produkty (wyrabianie i przechowywanie ciasta, krojenie dodatków). Jak w każdej działalności nie można pominąć ZUS-u i podatków. Sprzedając towary których przedsiębiorca sam nie produkuje, trzeba liczyć się z koniecznością uiszczania opłaty targowej. Gdyby ktoś chciał postawić koło samochodu stoliki i krzesełka, musiałby płacić dodatkowo.

A jak wygląda dzień właściciela food trucka?
- Wiele osób patrząc z boku i widząc, że otwieramy o godz. 18 myśli, że nasza praca trwa od tej godziny do północy. A codziennie trzeba porąbać drewno, którym palimy w piecu do pizzy, zrobić ciasto (dziennie schodzi ok. 20 kg), przygotować składniki. Do tego zawsze dochodzą codzienne zakupy świeżych produktów  i raz w tygodniu odbiór zamówienia włoskiej mąki i serów ze specjalistycznej hurtowni. Trzeba to wszystko przetransportować do food trucka. Przygotowanie się do wyjazdu zajmuje nam w sumie pięć-sześć godzin – opowiada Karol Woźny.

Pierwsze doświadczenia w robieniu pizzy właściciel Czerwonego Pizza Trucka zdobywał prowadząc przez jeden sezon lokal nad morzem. Umiejętności doskonalił już „na swoim”.  Obecnie wraz z Martyną Hołod tworzą zgrany duet i myślą o poszerzeniu działalności, ale jeszcze nie zdradzają szczegółów.

Pytany o źródła sukcesu gastronomicznego debiutu Karol Woźny mówi: - Jeśli myślimy o tym, żeby działać na dłuższą metę, rozwijać się, trzeba pilnować jakości. Jeśli nie będziemy mieć jakości, to nie będziemy mieli czym przekonać do siebie klientów. Trzeba tez lubić to co się robi, bo praca na małej powierzchni i przy wysokich temperaturach to nie jest lekki kawałek chleba.

SG

Tematy: gastronomia (17) |
aktualizowano: 2018-09-06 10:57
Wszystkich rekordów:

Społeczność