Know-how

Know-how 2018-04-13

Egzamin niezaliczony. Zatrudnianie obcokrajowców pod ostrzałem problemów

Zawiłe formalności, biurokracja i długie procedury. Czy będzie lepiej? Paweł Drąg, specjalista ds. rozwoju w LSJ HR Group przedstawia temat zatrudniania obcokrajowców z perspektywy agencji pracy, pracodawców i pracowników.

Paweł Drąg, specjalista ds. rozwoju w LSJ HR Group /fot.: mat. LSJ HR Group / Paweł Drąg, specjalista ds. rozwoju w LSJ HR Group /fot.: mat. LSJ HR Group /

Mimo kilku wątpliwości, większość elementów w teorii prezentowała się umiarkowanie obiecująco. Zmiana przepisów dotyczących zatrudniania cudzoziemców spoza Unii Europejskiej miała przynieść wymierne korzyści zarówno pracobiorcom, jak i pracodawcom. Po trzech miesiącach od ich wprowadzenia można pokusić się o pierwsze wnioski. Niestety, w żaden sposób nie mogą być one odbierane optymistycznie.

Do końca ubiegłego roku było możliwe zarejestrowanie na starych zasadach oświadczeń o zamiarze powierzenia wykonywanej pracy obywatelom jednego z sześciu państw – Ukrainy, Federacji Rosyjskiej, Republiki Armenii, Republiki Gruzji, Republiki Mołdowy, a także Republiki Białorusi. Z tym, że tylko w sytuacji, kiedy przewidywały one pracę cudzoziemców do końca 2018 roku, czyli na okres do sześciu miesięcy w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Co de facto oznacza, iż do końca 2018 roku mogą oni pracować na podstawie oświadczeń zarejestrowanych w Powiatowym Urzędzie Pracy jeszcze w 2017 roku. Nie działo się tak jednak we wszystkich miejscach w Polsce. Choćby w Szczecinie oświadczenia były przyjmowane do końca 2017 roku, tylko jeśli rozpoczęcie pracy było wyznaczone do końca lutego. Wnioski o wydanie wizy, w związku z oświadczeniami zarejestrowanymi w ubiegłym roku, teoretycznie wszędzie są rozpatrywane na dotychczasowych zasadach, wyłącznie jeśli zostaną złożone przed 31 października 2018 roku.

cyklu Know-how:

 


Nowelizacja ustawy o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy od początku 2018 roku zmodyfikowała dotychczasową procedurę oświadczeniową, a także wprowadziła nowy rodzaj zezwolenia na pracę sezonową. Od 1 stycznia można zatrudniać obywateli sześciu wcześniej wymienionych państw do wykonywania prac o charakterze niesezonowym tylko na maksymalny okres sześciu miesięcy, w ciągu kolejnych dwunastu miesięcy. Natomiast zezwolenie na pracę sezonową, dostępne dla kilku skonkretyzowanych branż, jest wydawane na czas do dziewięciu miesięcy w ciągu kolejnego roku kalendarzowego. Możliwe do otrzymania po spełnieniu kilku wymogów, między innymi tylko w przypadku, jeśli zaoferuje się cudzoziemcowi wynagrodzenie nie niższe niż pensje osób wykonujących tę samą pracę.

Problemy dla agencji

Pracodawca składa oświadczenie o zamiarze powierzenia pracy obcokrajowcom, które jest wpisywane przez starostę do ewidencji, po czym zatrudniający teoretycznie powinien otrzymać potwierdzenie tego kroku. Teoretycznie, ponieważ starosta może odmówić dokonania stosownego wpisu, jeśli uzna, iż ma do tego uzasadnione powody. Dzieje się tak m.in. w przypadku, kiedy podejrzewa, że oświadczenie składane jest dla pozoru i będzie wykorzystane przez cudzoziemca w celu innym niż deklarowana praca.

Na pracodawców zostały nałożone także dodatkowe obowiązki, które skutkują wieloma nieoczywistymi problemami. W znacznej mierze także dla agencji pracy, które przy współpracy z przedsiębiorcami zajmują się dopilnowywaniem wszelkich formalności. Od tego roku należy informować urząd o tym, iż cudzoziemiec znajduje się już w naszym kraju, dokładnym terminie rozpoczęcia pracy, a także miejscu zameldowania. Należy uczynić to najpóźniej w dniu rozpoczęcia pracy lub, jeśli nie podejmie on zatrudnienia, w terminie siedmiu dni od daty zatrudnienia, wskazanej przez PUP podczas rejestracji oświadczenia. Skutki niedopilnowania tych bardzo szczegółowych danych mogą na dłuższą metę okazać się opłakane. Pracownik może być w trybie natychmiastowym deportowany do swojego kraju, z czasowym brakiem możliwości powrotu – nawet jeśli rejestracja zostanie opóźniona o dzień lub dwa. Już teraz jest to olbrzymim wyzwaniem logistycznym dla firm, które zatrudniają po kilkaset osób miesięcznie. W gąszczu zawiłych formalności prawdopodobieństwo pomyłki jest wysokie. Na własnej skórze miał o tym przekonać się Artem, z którym miałem okazję porozmawiać.
Artem i Ania.

Wymuszona przerwa w miłości

Artem wiódł na Ukrainie stabilne, dobrze ułożone życie. Realizował się w muzycznej pasji, miał dobrą pracę w branży informatycznej, a także skonkretyzowane plany na przyszłość. Wszystko zmieniło się wraz z poznaniem Ani, która przy pomocy swojego osobistego czaru błyskawicznie zdobyła jego serce. Od tej pory Polska zaczęła kojarzyć mu się z miłością. To dla niej kilka miesięcy temu rzucił cały swój dotychczasowy byt w Kijowie, przeprowadzając się do Szczecina. Szybko znalazł tutaj pracę, która odpowiadała jego kwalifikacjom, zamieszkał z dziewczyną, a bajka między nimi trwała, jak gdyby nigdy nic nie mogło jej przerwać. Wtedy do ich życia wdarły się nowe przepisy dotyczące zatrudnienia obcokrajowców.

Przy próbie meldunku w urzędzie miasta usłyszał, iż nie może tego uczynić, ponieważ potwierdzenie jego pobytu skończyło swoją ważność. Okazało się, iż nie ma w paszporcie informacji o ponownie złożonym wniosku o pobyt czasowy. Wtedy też został przekierowany do Urzędu Wojewódzkiego. Tutaj miała miejsce eskalacja jego problemów.

 W urzędzie dowiedział się, że jego wniosek został złożony z opóźnieniem i w tej chwili znajduje się w Polsce nielegalnie. Pracownik urzędu poinformował mężczyznę o tym, jak będzie wyglądać jego najbliższa przyszłość, a następnie poprosił, by zaczekał na korytarzu. Po 10 minutach przyjechała Straż Graniczna, która zabrała go do swojej placówki. Po długim oczekiwaniu, wypełnieniu przeróżnych formularzy i po rozmowie z komendant, Artem otrzymał pisemną decyzję o zakazie wjazdu na teren Rzeczypospolitej Polskiej na okres sześciu miesięcy, z możliwością złożenia apelacji o cofnięciu decyzji po trzech miesiącach, jeśli opuści terytorium Polski w ciągu 15 dni. Po 13 dniach był już we Lwowie.

Mężczyzna uważa, że najgorsze w tym wszystkim jest to, iż znalazł się teraz tak daleko od Ani. Ta sytuacja zrujnowała wiele z ich planów, a tęsknota nieustannie przytłacza. W rozmowie ze mną powtarzał, iż nie przyjechał do Polski dla pieniędzy – liczyła się tylko jego partnerka.

W ciągu zaledwie kilku miesięcy nauczył się bardzo dobrze mówić po polsku, wkładając dużo energii w to, aby jak najszybciej pojąć ojczystą mowę swojej partnerki. Artem nie chce, aby ktokolwiek miał kłopoty w związku z jego wypowiedzią. Powtarza kilkukrotnie, że nie ma żadnych pretensji do swojego pracodawcy, a także Straży Granicznej. Wszyscy byli dla niego sympatyczni i próbowali znaleźć najlepsze rozwiązanie dla jego sytuacji. Niestety, w związku z nowymi przepisami nie mogli wiele pomóc.

Ania chce potraktować te pół roku zadaniowo, poświęcając cały swój czas pracy. Jest przekonana o tym, że wytrzyma rozłąkę, ale jest jej obecnie bardzo trudno. Czy można zatrzymać świat w oczekiwaniu, unieruchomić życie w opcji „pauza”? Oczywiście, że nie, choć w pewnej mierze tak to właśnie odczuwa. Z kalendarza znikły plany, wspólne cele, rytuały, zbudowana przez nich codzienność. Wszystko odłożone na bliżej nieokreślone „później”, które w pierwszym momencie panicznie odczuli jako „nigdy”. Bo tak to się właśnie czuje, kiedy po kilku miesiącach intensywnego dążenia do bycia razem, siła wyższa obraca wszystko do góry nogami, kiedy wspólne „trwać” zamienia się w „przetrwać”. Ania opowiada o swoich odczuciach mocno emocjonalnie. Nagle przerywa. O czym tu dalej mówić, skoro cała sytuacja jest tak kuriozalna? Nie tak przecież miało wszystko wyglądać...

Biurokracja i nielegalne zatrudnienie

Pracodawcy zostali dodatkowo obciążeni stałą opłatą przy składaniu wniosku w wysokości 30 złotych od osoby. Pozornie wydaje się ona mało wygórowana. Jednak w przypadku zatrudnienia większej liczby cudzoziemców, koszty całej operacji gwałtownie rosną. Mało korzystnym rozwiązaniem dla pracodawców jest także fakt, iż w sytuacji, kiedy pracownik nie podejmie zatrudnienia, koszty opłaty za wniosek nie są refundowane. Ponadto, pracodawcy muszą przetłumaczyć pisemną umowę na język ojczysty zatrudnianego. Obowiązkowo winna jest odpowiadać charakterowi wykonywanej pracy i uwzględniać co najmniej minimalne wynagrodzenie za pracę. Za niezastosowanie się do obowiązujących przepisów prawa pracy, ubezpieczeń społecznych i prawa podatkowego może spotkać kara grzywny w wysokości nawet do 30 tysięcy złotych.

Jak wyjaśnia Katarzyna Opiekulska, dyrektor zarządzająca LSJ HR Group, pracownicy często czekają prawie dwa tygodnie na wydanie oświadczenia, pozostając przez ten czas bez środków do życia. Do tego należy doliczyć kilka dni oczekiwania na badania lekarskie. Ponadto, firmy mają stały harmonogram szkoleń BHP, które w mnogiej liczbie przypadków odbywają się raz w tygodniu. To dodatkowo wydłuża czas całej operacji i buduje ludzkie dramaty związane ze sferą materialną. Ostatecznie cudzoziemcy podejmują pracę na czarno. Kilka dni temu pięć osób, które miały rozpocząć pracę u jednego z klientów LSJ HR Group, rozpoczęło nielegalną pracę w innym miejscu. Pracodawca zapewnił ich, że ta sytuacja będzie miała miejsce tylko przez 10 dni, a po tym czasie otrzymają stosowne oświadczenie. W wyniku powyższego agencje ponoszą zwiększone koszty działalności: koszt rekrutacji, oświadczeń, zakwaterowania dla kandydatów i pracowników, po czym oni ze względu na przepisy podejmują nielegalną, łatwiej dostępną pracę. Skala takich zjawisk stale rośnie.

Złe widoki na przyszłość

Problemy mają również urzędnicy, którzy toną w potwornej liczbie oświadczeń o powierzeniu pracy obcokrajowcowi - w samym 2017 roku było ich 1,8 miliona. Zresztą, nie tylko ich liczba jest problemem. Trudności przysparza wydłużona procedura weryfikacji, a także dużo większa liczba załączników potrzebnych do złożenia poprawnego wniosku. W ubiegłym roku wystarczyła jedna strona oświadczenia dla urzędu pracy i jedna dla pracodawcy. Obecnie całość dokumentacji składa się aż na osiem stron szczegółowo rozpisanych danych oraz stosownych kopii dokumentów cudzoziemca. W przypadku błędu cały proces rejestracji wydłuża się nawet do 30 dni. Problemy, zamiast maleć, stały się mocno drażniącą solą w oku wszystkich pokrzywdzonych.

Zmiana przepisów doprowadziła do sytuacji, kiedy nielegalne zatrudnienie przekształciło się w środek walki o pracowników. Skutkiem tego fakt, iż firmy z wysoko rozwiniętą kulturą organizacyjną i jasno określonymi zasadami, chcące działać w pełni legalnie, w wielu przypadkach nie są w stanie zaspokoić potrzeb kadrowych swoich klientów. Ne mogą konkurować z nielegalnym zatrudnieniem, które obecnie dla kandydatów zza granicy jest łatwiej dostępne.

Z danych zebranych przez agencję rekrutacyjną LSJ HR Group, wynika, iż prawie 1/3 kandydatów, dla których przygotowano i opłacono oświadczenie, nie podejmuje legalnego zatrudnienia. Tymczasem, to dopiero zwiastun dalszych kłopotów i jednocześnie początek rodzącej się patologii rynku pracy. Poza zaburzeniem konkurencyjności na rynku, w dłuższej perspektywie spowoduje to także mniejsze wpływy z dochodu publicznego. Obserwacja rynku pracy, a także szereg informacji, które płyną z wielu branżowych źródeł, nie pozwalają spojrzeć z optymizmem w przyszłość. LSJ HR Group rekomenduje jednoznaczne zmiany, mające na celu przyspieszenie czasu rejestracji oświadczeń, który jest dla cudzoziemców kluczowy. Dla dobra nas wszystkich. Póki jeszcze gałąź polskiej gospodarki jest w stanie trzymać się wystarczająco mocno, by przetrwać kryzys.


Paweł Drąg, specjalista ds. rozwoju w LSJ HR Group

aktualizowano: 2018-07-12 07:37
Wszystkich rekordów:

Społeczność