Informacje

Informacje 2012-09-03

Start!: Biznes to ciężka praca

Krzysztof Gałas sam mówi o swojej firmie Softmed - młoda. W kolejnym odcinku cyklu "Start!" dzieli się z nami swoimi doświadczeniami z kilku lat prowadzenia własnego biznesu.

Krzysztof Gałas /fot.: ŁP / Krzysztof Gałas /fot.: ŁP /

Softmed powstał pięć lat temu, jako firma świadcząca usługi informatyczne dla przychodni i gabinetów lekarskich. Dzisiaj firma zajmuje się kompleksową obsługą placówek medycznych: od obsługi systemów informatycznych, poprzez rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia po przygotowywanie dokumentacji ofertowej.  Jej właścicielem jest Krzysztof Gałas, który swój biznes prowadzi z pasją i zaangażowaniem, i w podobny sposób o nim opowiada.  

Jak przyznaje, „od zawsze” chciał pracować w służbie zdrowia. Nie powiodło się ze studiami medycznymi, więc skończył ekonomię i informatykę. Szczególnie wyspecjalizował się w metodach zarządzania. Jednak o swojej pasji nie zapomniał. Przez kilka lat pracował w firmie zajmującej się obsługą informatyczną banków. Wtedy ich usługami zainteresowała się jedna z przychodni. Pan Krzysztof przeanalizował rynek, zapotrzebowanie, możliwości i stwierdził, że jest to szansa, aby połączyć swoje dawne zainteresowania, zdobytą wiedzę, umiejętności i doświadczenie i stworzyć własną firmę z ofertą, na którą może być zapotrzebowanie.

- Zaczynałem oczywiście od niewielkiego obszaru, jakim było oprogramowanie medyczne dla placówek służby zdrowia – mówi. – Z czasem coraz lepiej poznawałem funkcjonowanie tej branży, a jej potrzeby rosły. Więc doszły do tego rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia, zarządzanie sieciami informatycznymi, reprezentowanie przychodni w kontaktach z NFZ. Dziś jest to często całościowy outsourcing.

Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Z biegiem czasu rósł nie tylko zakres zlecanych usług, ale także liczba placówek, które Softmed obsługiwał. – W każdej branży prawidłowość jest jedna - tłumaczy tajemnice pozyskiwania kolejnych klientów pan Krzysztof. – Jeśli ktoś dobrze pracuje i widać efekty, to taką osobę czy firmę po prostu poleca się dalej.

Dzięki temu, już po roku firma zaczęła przynosić takie dochody, że możliwe było odkładanie pieniędzy na większe inwestycje.
Mniej więcej po półtora roku, zleceń było tak dużo, że pojawiła się potrzeba zatrudnienia kogoś do pomocy. Jak przyznaje przedsiębiorca, dla właściciela firmy jest to spory problem, można powiedzieć – natury psychologicznej. – Nie chodzi jedynie o tę myśl, że nagle z kimś trzeba podzielić się pieniędzmi, choć ta też się pojawia – przyznaje. – Bardziej o przekonanie, że nikt nie wykona tej pracy lepiej niż my sami. Trudno się pozbyć chęci kontrolowania wszystkiego. Szczególnie, że wypracowana przez lata renoma nie dotyczy firmy, ale konkretnej osoby, więc łatwo o wątpliwości i obawy, czy ta druga osoba nie zepsuje naszego dobrego imienia. Oczywiście, żeby tak się nie stało na pewno trzeba w pracownika inwestować i szkolić go. W moim przypadku to się opłaciło. Dzisiaj odczuwam potrzebę zatrudnienia kolejnej osoby.

Szukając pracownika młody przedsiębiorca zaczął rozpatrywać przyjęcie kogoś za pośrednictwem urzędu pracy i jednocześnie skorzystanie z proponowanych dotacji na założenie nowego stanowiska pracy. – Zasada jest taka, że pieniądz rodzi pieniądz, ale wydawanie pieniędzy bez sensu, to strata czasu i energii – mówi pan Krzysztof. – Ja potrzebowałem dotacji przede wszystkim na zakup drugiego samochodu, bo to jest miejsce pracy w mojej firmie. Nie potrzebowałem biurka, krzesła czy komputera, które miałem. Okazało się jednak, że to niemożliwe. Mogę dostać kilkanaście tysięcy złotych, ale muszę je wydać na rzeczy całkowicie zbędne. Kiedy jeszcze doliczyłem całą papierologię z tym związaną, ostatecznie uznałem to za nieopłacalne.

Samochód kupił więc za własne pieniądze i bez wsparcia zewnętrznego zatrudnił jedną osobę. Dziś, z perspektywy czasu, przyznaje, że ta inwestycja zdecydowanie się opłacała: po pierwsze dobrze jest mieć kogoś do pomocy, a po drugie - to jedyny sposób na rozwijanie firmy. – Wcześniej skupiałem się tylko na Szczecinie – mówi właściciel Softmedu. – We dwóch mogliśmy rozszerzyć obszar działalności. Obecnie odbieramy telefony nawet z Warszawy. Jednocześnie, dzięki zaangażowaniu mojego pracownika, stać mnie na to, żeby co roku dawać mu podwyżkę, a ja sam mogę czasem pojechać na krótkie wakacje.

Zdaniem przedsiębiorcy młode firmy często plajtują, bo bardzo szybko kończą im się pomysły, a ten pierwotny po prostu się wyczerpuje i nie wiadomo w jakim kierunku iść dalej. W Softmedzie nie ma takiej sytuacji. Właściciel cały czas śledzi potrzeby rynki i stara się na nie odpowiadać, poszerzając katalog oferowanych usług. - Zakładając własną firmę przede wszystkim potrzebna jest chęć do pracy i to ciężkiej – mówi właściciel Softmedu. – Kiedyś też wyobrażałem sobie to zupełnie inaczej. Tuż po studiach założyliśmy z kolegą pierwszy biznes i wtedy myślałem, że jako biznesmen będę spał do 10, potem może popracuję od 12 do 14, a wszystko samo będzie się kręcić. Jak łatwo się domyślić – nie kręciło się. Bo biznes wymaga dużo pracy i krwi.

Według pana Krzysztofa bardzo ważne jest wyznaczanie sobie celów, ułożenie zadań i realizowanie ich każdego dnia, bez względu na okoliczności: czy boli nas głowa, czy pada deszcz. Będąc szefem dla samego siebie, trzeba być surowym i konsekwentnym. – Na pewno potrzeba dużo samozaparcia – podsumowuje. – U mnie w firmie jest tak, że jeśli coś odłożę na następny dzień, to już mogę sienie wygrzebać spod papierów. Na dodatek właściciel firmy zawsze jest w pracy. Czasem nawet przez sen rozwiązuje się jakieś problemy. Ale kiedy widzi się efekty tak ciężkiej pracy, to nie jest to obciążające. Po prostu trzeba sobie stawiać cele i je realizować.

ŁP

Artykuł jest częścią cyklu Start!, w którym prezentujemy młode firmy z województwa zachodniopomorskiego.

Partnerzy cyklu:

                      Partner główny:

        Partner:

 


Tematy: Szczecin (597) | start (171) |
aktualizowano: 2012-09-10 09:42
Wszystkich rekordów:

Społeczność