Rozmowy

Rozmowy 2012-10-25

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

O tym, czy na służbie zdrowia można zrobić biznes, kto łyka umowy jak pelikan, czy fotel dentystyczny może być innowacyjny i kto się cieszy z droższego parkowania rozmawiają: Michał Hamera, współwłaściciel Hossa Finance i Krzysztof Gałas, właściciel firmy Softmed.

Michał Hamera, Krzysztof Gałas, Michał Abkowicz /fot.: ŁP / Michał Hamera, Krzysztof Gałas, Michał Abkowicz /fot.: ŁP /
Michał Hamera  /fot.: ŁP /
Michał Hamera
/fot.: ŁP /
Krzysztof Gałas  /fot.: ŁP /
Krzysztof Gałas
/fot.: ŁP /

Szczecinbiznes.pl: Co u panów słychać?

Krzysztof Gałas, właściciel Softmed: Zaczyna się gorący okres, gdyż rozpoczynamy przygotowania do negocjacji umów z Narodowym Funduszem Zdrowia. Próbujemy przygotować lekarzy i przychodnie do tego,  aby mogły płynnie wejść w przyszłoroczne finansowanie i produkty, które mogliby następnie przedstawiać swoim pacjentom, a ci żeby nie musieli za długo czekać w kolejkach.  Jeśli chodzi o samą firmę, to cały czas się rozwijamy – obecnie zatrudniliśmy trzecią osobę. Szukamy też sukcesywnie nowych możliwości i nisz rynkowych, przede wszystkim uważnie słuchając klientów i próbując zrozumieć ich potrzeby. W tej chwili jednak skupiamy się na pracy przy kontraktach na przyszły rok.

Michał Hamera, współwłaściciel Hossa Finance: My w tej chwili niecierpliwie czekamy aż Komisja Nadzoru Finansowego złagodzi warunki udzielania kredytów, ponieważ jak wiadomo, sytuacja na rynku kredytowym, jest delikatnie mówiąc dramatyczna. Mamy największy od 3 – 4 lat spadek, jeśli chodzi ogólnie o sprzedaż kredytów hipotecznych. Dlatego niecierpliwie czekam, a pierwsze sygnały już są, ze rozluźnienie na rynku kredytowym wkrótce nastąpi, w związku z czym będzie łatwiej o kredyt, będą złagodzone rekomendacje. Obecnie banki bardzo mocno przykręciły śrubę przy udzielaniu kredytów, teraz warunki zostaną złagodzone i będzie łatwiej kredyt otrzymać. My akurat kredytami gotówkowymi się nie zajmujemy, ale równie gorący okres przed nami jeśli chodzi o kredyty dla firm i leasing, ponieważ listopad przed nami i trzeba powoli pomyśleć o kosztach.

Jak to, przecież podwójna zaliczka na podatek dochodowy od tego roku nie obowiązuje.

Michał Hamera: Sporo się zmieniło, ale jednak nadal ten straszak w postaci listopada gdzieś w świadomości przedsiębiorców funkcjonuje. Dla mnie - bomba, bo mam więcej klientów.

Krzysztof Gałas: Tu pokutuje nieświadomość klientów. Dla mnie jest to akurat duże ułatwienie, bo mam płynność finansową, nie muszę płacić podwójnego podatku, mam normalnie rozłożone opłaty miesiąc w miesiąc. Dla małych firm to na pewno dobre rozwiązanie.

Panie Krzysztofie, pan świadczy usługi branży medycznej. Jaka jest kondycja niepublicznej służby zdrowia? O działalności lekarzy mówimy przez pryzmat kolejek ale jak, pana zdaniem, im się wiedzie biznesowo?

Krzysztof Gałas: Jeśli chodzi o lekarzy to jest z tym różnie i tak naprawdę dużo zależy od kontraktu podpisanego z Narodowym Funduszem Zdrowia. Niestety NFZ ogranicza liczbę przyjmowanych pacjentów w różnych dziedzinach medycznych. Jeżeli chodzi o podstawową opiekę zdrowotną, czyli m.in. o tzw. lekarzy rodzinnych, to nie ma żądnego problemu, bo tutaj jest ustalona stawka kapitacyjna, czyli określona kwota za każdego zadeklarowanego u danego lekarza poz pacjenta. Czyli im więcej dany lekarz ma pacjentów, tym lepiej wychodzi na tym finansowo. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że są to zakłady niepubliczne i trzeba mieć też finanse na prowadzenie firmy, jaką taka przychodnia czy gabinet jest. Część tych pieniędzy z NFZ lekarze muszą więc przeznaczyć na dodatkowe usługi: laboratorium, specjalistyczne badania, utrzymanie przychodni, opłaty, obsługę. Największą bolączką jest niestety cały czas specjalność typu ortopeda, laryngolog czy rehabilitacja: bo choć koszyk świadczeń jest duży, to mało jest tych świadczeń finansowanych w ciągu roku. Stąd te kolejki i sytuacje, że pacjent przychodzi na początku roku i otrzymuje termin wizyty na sierpień. Daj Bóg, żeby dożył... To jest dramat, z którym będziemy się borykać, dopóki ten system się nie zmieni.

A z jakiej specjalności ma pan najwięcej klientów?

Krzysztof Gałas: Po równo: i z POZ i ambulatoryjna opieka specjalistyczna. Nasza firma obsługuje kompleksowo przychodnie: od obsługi komputera, przez oprogramowanie, aż po rozliczenia z NFZ i przygotowywanie kontraktów.

Analitycy zajmujący się kryzysem przewidywali, że najlepiej mogą na nim wyjść m.in. właśnie firmy informatyczne, świadczące usługi na zasadzie outsourcingu, gdyż to pozwala zaoszczędzić pieniądze. Czy dostrzegacie panowie takie zjawisko?

Michał Hamera: Z tym kryzysem jest różnie. Niektórzy twierdzą, że istnieje on tylko w głowach, inni natomiast przekonują że kryzys rozłożył ich na łopatki. My analizujemy sytuację naszych klientów ich dokumentacje finansową i przy kredytach inwestycyjnych, prawdę mówiąc, nie widzimy tego kryzysu. Oczywiście zdarzają się sytuacje kiedy im nie idzie w interesach i potrzebują innego wsparcia. Natomiast do nas trafiają przede wszystkim firmy, które chcą się rozwijać i inwestować, nie stoją i nie oszczędzają pieniędzy, nie czekają na kolejną fale kryzysu, tylko wręcz idą pod wiatr.  Branża informatyczna na pewno w tym względzie przoduje i kryzysu nie odczuwa. Uogólniając, według mnie, ten kto sobie dawał radę wcześniej, teraz też sobie daje.

A może pana firma sama jakoś zainwestowała w nowe rozwiązania informatyczne?

Michał Hamera: Tak naprawdę korzystamy z systemów bankowych, które pozwalają nam analizować niektóre dokumenty klientów oraz z systemu CRM do zarządzania swoja bazą klientów i pracownikami. My jako firma nie mamy potrzeby korzystania z innych, zaawansowanych rozwiązań.  Bardziej stawiamy na reklamę internetową i serwisy społecznościowe, przez które trafiamy do klientów.

Krzysztof Gałas: Przede wszystkim musimy sobie uświadomić, że branża informatyczna to bardzo szerokie pojęcie. I tak naprawdę mały sklep informatyczny, który sprzedawał do tej pory jeden komputer dziennie, już tyle nie sprzedaje, bo weszły na rynek duże sieci, markety, w których jest taniej, choć nie zawsze lepiej.  Jeżeli więc te małe firmy nie znajdą drugiego źródła zarobku, na przykład w formie świadczenia jakichś usług, to ten kryzys na pewno będzie dla nich odczuwalny. Bo klienci jednak trzymają pieniądze w portfelach i niechętnie je wypuszczają. Podobnie jest, jeśli chodzi o usługi świadczone firmom. Klienci, którzy kiedyś chętnie inwestowali w sprzęt komputerowy czy inne ulepszenia w firmie, dzisiaj liczą się z każdym groszem. To podobnie jak w kredytach – wszyscy zastanawiają się co z frankiem, co z euro, itd. Tak samo dzieje się w branży komputerowej – tak naprawdę cena sprzętu zależy od kursu dolara. Wystarczy wahnięcie kursu i ta cena sprzęt leci na łeb na szyję. I te firmy, które zarabiały na kursie, nie mają dzisiaj szans z dużymi sieciami.

Michał Hamera: Trzeba też dodać, że zakończyło się wiele programów dofinansowujących, które pozwalały kupować taki sprzęt trochę taniej. Firmy medyczne czy informatyczne chętnie z tego korzystały z tych programów innowacyjnych, na zakup sprzętu. Teraz w naszym województwie takich środków już praktycznie nie ma.

Krzysztof Gałas: Środki może by i się znalazły, ale problem tkwi w czymś innym. Ja rozglądałem się trochę w branży oświatowej, w szkolnictwie, żeby wejść w nią z informatyzacją. Ale okazuje się, że szkoły podlegają pod Urząd Miejski, a ten ma dziurę w budżecie i zaczynają się schody, bo nie może wystąpić o środki unijne, nie mając pokrycia.  Więc prywatne szkoły mogą inwestować w sprzęt i nowoczesne rozwiązania, gdyż mają finansowanie prywatne, bądź z kredytów. Natomiast szkoła publiczna nie.

Hossa Finance prowadzi akcję „Nie łykaj jak Pelikan”, w ramach której m.in. promuje świadome zawieranie umów. Jakie wnioski z tego wynosicie? Czy świadomość ludzi podpisujących umowy z bankami poprawia się?

Michał Hamera: Pierwszy problem jest taki, że niestety większość kredytobiorców nie czyta umów i podpisuje to, co dostanie do ręki.

To dotyczy również przedsiębiorców?

Michał Hamera: Niestety też, a na dodatek przedsiębiorcy mają o tyle gorzej, że kredyty firmowe nie są objęte ustawą o kredycie konsumenckim, czyli nie ma możliwości rezygnacji, jeśli kredyt nie spełnia ich oczekiwań. Co więcej, najczęściej w umowę wpisana jest jeszcze opłata rekompensacyjna dla banku czyli prowizja za wcześniejszą spłatę. Więc nawet gdyby przedsiębiorca chciał go od razu spłacić, tak czy inaczej jakieś pieniądze straci. Oczywiście jeśli jest to kredyt inwestycyjny na większą kwotę, to umowy te są analizowane najczęściej przez prawników lub firmy. Ale przy mniejszych sumach jest to często robione na szybko, kredytobiorcy, nawet jeśli czytają umowę, nie rozumieją większości zapisów, boją się zapytać doradcy bankowego, co oznaczają poszczególne pojęcia…

Krzysztof Gałas: Może po prostu trzeba to prościej zapisywać?

Michał Hamera: Oczywiście, tutaj pojawia się kwestia, że banki po prostu często wykorzystują tę naszą nieuwagę i niewiedzę.
Bo tak naprawdę te umowy są nie do przebrnięcia, na miejscu, w banku – maja często wiele stron, zapisanych drobnym drukiem.

Michał Hamera: Dokładnie. Przychodzimy do banku, często się spieszymy, doradca też nas popędza, bo za chwilę ma następnego klienta i często w tym zamieszaniu podpisujemy dokumenty, nie zapoznając się z nimi. Nie korzystamy natomiast z ważnej możliwości, do której mamy prawo, czyli dostanie umowy wcześniej, do domu. Często słyszymy, ze umowa „się pisze” i będzie gotowa dopiero tego konkretnego dnia, w którym mamy ją podpisać.  A to nie jest prawda, bo wzory takich dokumentów są, możemy je wziąć do domu, przeczytać, zaznaczyć to, czego nie rozumiemy, a potem poprosić o wyjaśnienie.  Nie wiem dlaczego ludzie boją się pytać, chociaż stawiają na szali swoje pieniądze. W ramach naszej akcji prowadzimy tzw. pogotowie pelikana, do którego zgłaszają się najczęściej osoby już w bardzo trudnej sytuacji, którym nie da się już pomóc. Często na przykład są to ludzie, którzy skorzystali z jakiejś oferty sugerując się reklamą w telewizji, nie zagłębiając się zupełnie w szczegóły. Usłyszeli ze będą mieli taką a taka ratę i to im starcza, a na dole dokumentu mamy: ubezpieczenie, prowizje, karty kredytowe, itd. To wszystko sprawia, że koszt kredytu nagle staje się naprawdę duży.

A co z obowiązkiem podawania realnej stopy oprocentowania, wysokości raty, itd.?

Michał Hamera: Tak naprawdę, według prawa które teraz obowiązuje, każdy klient idący do banku powinien dostać jedną karteczkę, na której wszystkie koszty kredytu powinny być wypisane. Ale to w dalszym ciągu nie funkcjonuje, jest to martwy przepis który banki wykorzystują na przykład w kampaniach reklamowych, chwaląc się tym, że ten wymóg jest realizowany. Gdy tymczasem jest to przepis, którego powinny przestrzegać wszystkie banki.

Czy afera z Amber Gold wyczuliła ludzi na kwestie, o których rozmawiamy?

Michał Hamera: Powiem szczerze, że nie.

A czy macie przypadki osób, które utopiły tam pieniądze?

Michał Hamera: Zdarzały się osoby, które do nas przychodziły, zanim jeszcze Amber Gold padł i pytali na przykład o dobre lokaty. My pokazywaliśmy im oferty banków i wielu mówiło, że to nie są ciekawe propozycje, bo Amber Gold daje 14 proc. na lokacie. Od samego początku tłumaczyłem im, że te pieniądze nie są objęte ani Bankowym Funduszem Gwarancyjnym, w żaden sposób nie są kontrolowane przez Komisję Nadzoru Finansowego i że to jest bardzo duże ryzyko. No niestety to nas niczego nie uczy. Amber Gold padł, a tydzień temu była kolejna informacja, że następna firma lokująca pieniądze, na 100 mln zł też zniknęła z rynku. W Stargardzie do niedawna istniała firma, która zamknęła działalność, dopiero jak wjechało tam CBŚ. Tak więc te firmy mają się cały czas bardzo dobrze. Mało tego jeden z największych bankierów w kraju właśnie otworzył instytucję parabankową. Na tym po prostu można dobrze zarobić.

Rzeczpospolita opublikowała ranking 2000 najdynamiczniejszych polskich firm. Zachodniopomorskie zajmuje czwarte miejsce od końca pod względem liczby firm znajdujacych się na liście. W samym Szczecinie liczba firm w 2000 spadła z 19 do 18, natomiast w Koszalinie wzrosła z pięciu do ośmiu. Jak panowie oceniacie rozwój gospodarczy naszego regionu?

Michał Hamera: Daje się zauważyć fakt, że Koszalin mocno wystartował, ale głównie ze względu na to, że ma dobre podłoże polityczne do rozwoju. Natomiast Szczecin, co mogę ocenić pod kątem inwestorów, którzy do nas trafiają, stanął w miejscu. Prowadząc teraz dość spore projekty medialne widzimy, że miasto jest bardzo przychylne, stara się, natomiast mniej przychylni są inwestorzy, którzy mieliby tu przyjść ze swoim kapitałem.

Krzysztof Gałas: Ja z przerażeniem patrzę na Szczecin i porównuję go z innymi miastami. Patrzę po prostu na to, co się dzieje. Widzę, że powstaje więcej biurowców niż firm produkcyjnych. To jest największa bolączka, bo firmy usługowe, nie płacą takich podatków jakie byśmy chcieli i jakie by podreperowały budżet miasta.

Ale powstaje sporo inwestycji dookoła Szczecina.

Krzysztof Gałas: No tak, ale te pieniądze idą do Stargardu. A u nas znowu jest klęska.

Michał Hamera: I miasto będzie musiało zaciągnąć kolejny kredyt.

Krzysztof Gałas: Tylko ciekawe, kto nam go da, bo bez pokrycia i zabezpieczenia, nie ma na to szans.

W tym rankingu jest również wykaz firm kładących największy nakład na badania i rozwój. I zgadnijcie panowie, ile takich firm z naszego województwa w pierwszej sześćdziesiątce jest wymienionych.

Michał Hamera: Jedna?

Krzysztof Gałas: Ja będę większym optymistą i powiem, że dwie.

No to rozwiązujemy zagadkę – zero! Jak Panowie sądzicie, czy ta słynna innowacyjność to jedynie unijna nowomowa? Czy spotykacie się w biznesie z takimi przykładami?

Krzysztof Gałas: W branży medycznej lekarze inwestują przede wszystkim w sprzęt medyczny, żeby podnieść jakość usług.

Rozumiem, że chodzi na przykład o te słynne fotele dentystyczne, które były dofinansowywane jako innowacje, co było potem wyśmiewane w mediach?

Krzysztof Gałas: Śmieje się pan, ale jak idzie do dentysty, to dzięki temu nie boli. Trzeba jednak zaznaczyć i to podkreślam, że to jest branża prywatna. Nie ma w zachodniopomorskim państwowych placówek medycznych, oprócz szpitali. Więc to w zasadzie jest prywatna inicjatywa tych lekarzy, że biorą kredyt, albo zdobywają środki unijne i mają nowe urządzenia. To są kredyty zaciągane prywatnie i dopiero potem spłacane z funduszy uzyskanych z NFZ. To jest po prostu podwyższanie jakości usług, bo każdy z nas wymaga tego i oni nie mogą poprzestać na przestarzałych rozwiązaniach.

Michał Hamera: Ja się w stu procentach z tym zgadzam. Branża medyczna rzeczywiście bardzo dużo korzysta z tych środków, ale ma do tego podstawy, bo ten sprzęt medyczny tak szybko się rozwija, a innowacja bardzo szybko postępuje, że zdarzało się, że dwa lata temu pisaliśmy klientowi projekt unijny na jakieś urządzenia, a po dwóch latach on wrócił i mówi, ze to już jest dla niego stare, że inne gabinety mają nowszy sprzęt i on musi gonić. Nawet jak sami porównujemy parametry techniczne tych urządzeń, to widzimy ogromny postęp. Pisaliśmy sporo projektów swego czasu na to. Postęp jest naprawdę ogromny i nie dziwię się lekarzom, że z tego korzystają.

Krzysztof Gałas: I dzięki temu mają pacjentów, bo każdy woli przyjść tam, gdzie jest nowocześnie. Ja sam jak idę do dentysty to mówię: Proszę mnie obudzić, jak pan skończy.

Michał Hamera: Gdybyśmy robili statystyki, pod względem liczby przygotowywanych projektów, to branża medyczna rzeczywiście pod tym względem przoduje.

Ale w założeniu, te innowacje, to miała być na przykład współpraca fabryki z uczelnią, dzięki czemu powstaje nowa technologia produkcji…

Krzysztof Gałas: No to u nas na pewno daleko jeszcze do tego.

Michał Hamera: W kwietniu zakończył się projekt prowadzony przez Urząd Marszałkowski, pod kątem innowacyjności i inwestycji w nowe technologie, gdzie narzucone były bardzo restrykcyjne warunki: na przykład innowacyjność musi być w skali światowej. Nasze województwo nie ma aż tak rozwiniętego przemysłu, żeby móc z tego skorzystać. I tych wniosków było mniej niż w innych konkursach. Powinniśmy mierzyć trochę siły na zamiary, patrząc co mamy w swoim województwie i patrząc, co chcemy osiągnąć poprzez te środki unijne, a nie stwarzać sztuczne bariery, które powodują, że większość ciekawych pomysłów była skazana na niepowodzenie, bo nie spełniały tych wyśrubowanych kryteriów innowacyjności.

Chyba branża informatyczna ma tutaj największe pole do popisu i najmniej barier, jeśli chodzi o tę innowacyjność.

Krzysztof Gałas: Są bariery, dlatego że dobrzy informatycy, którzy kończą ZUT, wyjeżdżają stąd, bo nie mają podstaw żeby zaistnieć w tym mieście. Nie ma takich firm informatycznych czy stricte programistycznych, które potrafią coś stworzyć, na przykład system zarządzania przychodniami. Jedna firma z Katowic cos próbuje w tym względzie zrobić i na ich oprogramowaniu w tej chwili pracujemy. Póki co, to w Szczecinie mamy taki innowacje, że powstają nieprzejezdne skrzyżowania.

Skoro przeszliśmy do tematów drogowych, to co sądzicie o zmianach w Strefie Płatnego Parkowania. Odczuliście je?

Krzysztof Gałas: Tak, ja dzisiaj dostałem mandat.

Michał Hamera: Ja mam biuro w centrum i się cieszę, bo od kiedy pojawiły się wyższe abonamenty, mam zawsze miejsce do parkowania i moi klienci też przestali się spóźniać na spotkania, bo też mają gdzie zaparkować. Oczywiście udało mi się wystać w kolejce ten tańszy abonament i na rok mam spokój. A mówiąc na serio, to my się w Szczecinie oburzamy na te opłaty parkingowe, ale wystarczy spojrzeć na Wrocław, gdzie całkowicie zrezygnowano z abonamentów i każdy musi wykupować pojedynczy bilet za każdym razem, kiedy staje w mieście. Z drugiej strony nie możemy się porównywać do Wrocławia, który ma bardzo dobrze rozwinięty system komunikacyjny. My nawet parkingów porządnych nie mamy. A tam ludzie zostawiają samochody i  korzystają z komunikacji miejskiej. U nas to jest nie do pomyślenia. Powstał w Szczecinie pierwszy bus pas i prawie został oprotestowany. Inna sprawa to to, że pieniądze z abonamentów maja podobno zostać przeznaczone na obniżanie krawężników. Tylko ciekawe gdzie? Bo ja dzisiaj prawie zostawiłem zawieszenie na Wojska Polskiego. Mamy więc dużo do nadrobienia.

Na koniec tradycyjnie proszę panów o podzielenie się planami lub rekomendacjami na najbliższy weekend.

Michał Hamera: Ja jestem fanem Jamesa Bonda, więc wybieram się na premierę filmu Skyfall. Po zwiastunach robię sobie duże nadzieje. Poprzednie części z tym odtwórcą głównej roli bardzo mi się podobały, pomimo że na początku byłem nim przerażony, ale jakoś się wyrobił w tej roli. Na pewno więc James Bond i jakaś dobra impreza, bo moja żona ma urodziny w weekend.

Krzysztof Gałas: Proszę przekazać od nas życzenia. Co do weekendu, to na grzyby już za późno, ale na pewno spróbuję spędzić trochę czasu z dzieciakami, bo w tygodniu często brakuje na to czasu. Może obejrzymy razem jakąś bajkę – np. Króla Lwa albo Mulan. To niezwykle odprężające. Polecam wszystkim.

Rozmawiał Michał Abkowicz, współpraca ŁP

Rozmowa odbyła się 24 października 2012 r. w hotelu Novotel Szczecin.

aktualizowano: 2012-11-05 10:02
Wszystkich rekordów:

Czytaj również

 7 lutego 2013 13:18

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 7 grudnia 2012 10:30

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 2 listopada 2012 09:53

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 11 października 2012 13:47

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 16 marca 2012 12:27

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 24 lutego 2012 08:58

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 2 lutego 2012 16:12

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 26 stycznia 2012 13:43

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

 22 grudnia 2011 12:37

Rozmowa Szczecinbiznes.pl

Społeczność