Start! 2017-03-27

Start! Shipchandlerzy mają oko na Trójmiasto

Łukasz Wieczorkowski i Krzysztof Frank od trzech lat organizują dostawy i serwisy dla statków. Zaczynali od tych, które zawijały do Szczecina. Dzisiaj większość ich przychodów generują klienci z Trójmiasta.

Krzysztof Frank i Łukasz Wieczorkowski, właściciele MSC /fot.: ata / Krzysztof Frank i Łukasz Wieczorkowski, właściciele MSC /fot.: ata /


Ich spółka Marine Services Compass (MSC) działa w Szczecińskim Parku Przemysłowym, tuż przy bramie głównej Stoczni Szczecińskiej.

- Nasza rola zaczyna się, gdy załoga statku wie, że wkrótce będzie w naszym porcie i zgłosi problem - wyjaśnia Łukasz Wieczorkowski.

Krzysztof Frank: - Mamy zespolić pracę wszystkich wykonawców obsługujących jednostkę w jedną usługę. Tak, by szybko i sprawnie  przeprowadzić naprawę awarii, czy recertyfikację sprzętu. Musimy zorganizować to wszystko sprawnie i w odpowiednim czasie.


Partner cykluStart!


32-letni Krzysztof Frank jest absolwentem logistyki,  a 35-letni Łukasz Wieczorkowski eksploatacji portów w Akademii Morskiej w Szczecinie.

- Poznaliśmy się na studiach, ale wtedy nawet nie pomyśleliśmy, że kiedyś moglibyśmy razem prowadzić biznes – mówi Łukasz Wieczorkowski. Po studiach wyjechał do USA. Później do Norwegii. - Ale moja narzeczona, dzisiaj już żona, nie chciała żyć za granicą. Chciała być blisko rodziny. Wróciliśmy do Szczecina. A tutaj przez prawie osiem miesięcy szukałem pracy. Pobiłem chyba rekord w liczbie wysyłanych CV.


W końcu udało mu się zatrudnić w firmie, która świadczyła podobne usługi, jak dzisiaj ich spółka. Jego wspólnik też pracował w podobnej agencji.

- Później byłem menedżerem. A następnie pracowałem w dużym norweskim koncernie, który dostarczał na statki produkty jednej branży – mówi Krzysztof Frank.

Razem postanowili założyć spółkę, która nie tylko będzie organizowała dostawy na statki, ale świadczyła kompleksowe usługi. Tłumaczą, że chcieli mieć większy wpływ na to, co robią. Na początku zaryzykowali. Otworzyli firmę i dopiero badali grunt pod zamówienia. Prosili przyszłych klientów o szansę, by mogli się wykazać. Brali drobne zlecenia.

- Nikt nie da trudnego, skomplikowanego projektu komuś, kto startuje – mówi Łukasz Wieczorkowski. - Trzeba mieć cierpliwość i iść drobnymi krokami. Klient zadowolony, że znalazłeś mu drobną część, jakiś zawór, zleca coraz większe zadania. Tak się rozwijaliśmy.

Przyznają, że początek był bardzo trudny. Potrzebowali dużych pieniędzy, a mieli tylko własne oszczędności. Bank obiecał im kredyt, gdy wyjdą im pierwsze zlecenia, ale w końcu go nie dostali.

- Żaden bank nie chciał ryzykować i wejść w coś, czego bankowcy do końca nie rozumieli i nie potrafili oszacować, jakie są możliwości zysku. Bankowcy nie mieli świadomości, na czym polega nasza branża, co robi shipchandler. Odbijaliśmy się od ściany. Nie dostaliśmy kredytu, ale dostaliśmy kredyt zaufania – śmieje się Krzysztof Frank. - Na początku pomogły nam osoby, które nam oferowały swoje usługi.  Serwisanci robili coś i zgadzali się poczekać na pieniądze aż statek nam zapłaci. Dzięki temu przetrwaliśmy.

Zaczynali w malutkim pokoju w budynku przy ul. Antosiewicza 1 w Szczecinie przed bramą stoczni.

Pierwsze zlecenie zapamiętali do dziś (było najbardziej zaskakujące ze wszystkich do tej pory). Musieli skuć lód z oblodzonego statku, by jednostka mogła szybko wyładować towar.

Na starcie mieli jednego wysłużonego dostawczaka i pracowali sami. Dzisiaj firma ma siedem samochodów, w tym dwie chłodnie do przewozu artykułów spożywczych. Z czasem musieli zatrudnić czterech pracowników. Gdy część ich klientów przestała przypływać na naprawy do Szczecina, a zaczęli realizować je w Trójmieście, uznali, że szkoda zrywać te kontakty. W ubiegłym roku otworzyli filię spółki w Trójmieście.
- Spadła liczba statków remontowanych w Szczecinie, a w Trójmieście cały czas jest dużo remontów. Musieliśmy się w to wpasować – mówi Łukasz Wieczorkowski.

Wynajęli w Trójmieście mieszkanie. Tam interesu pilnują na zmianę, po miesiącu. Obecnie zastanawiają się, gdzie rozwijać centralę firmy.
- Sercem jesteśmy w Szczecinie. Ale 65 proc. ubiegłorocznych obrotów zrobiło nam Trójmiasto, chociaż działaliśmy tam dopiero od maja – tłumaczy Krzysztof Frank. - Pytanie więc, gdzie rozwijać naszą kwaterę główną. Ten i następny rok pewnie o tym przesądzi.

Właściciele MSC podkreślają, że do dziś największym problemem dla młodych firm są polskie zasady płatności i podatków.

- Musisz odprowadzić podatki od wystawionej faktury, chociaż klient ci nie zapłacił – tłumaczy Łukasz Wieczorkowski. - Niedawno mieliśmy taką trudną sytuację. Duże zlecenie od brytyjskiej firmy. Nie zapłacili, a my już musieliśmy odprowadzić podatek.

Dzisiaj na ścianie ich szczecińskiego biura wisi duży schemat instalacji statku. Pokazują go: - W 2014 r. zaczęliśmy od kucia lodu. Teraz doszliśmy do momentu, że razem z biurem projektowym przygotowujemy przeróbkę jednostki – mówią.

ata

Tematy: branża morska (25) | MSC Marine Services Compass (1) |
aktualizowano: 2017-04-12 06:00
cofnij drukuj do góry
Wszystkich rekordów: