Informacje

Informacje 2012-02-20

Start!: Hiszpański biznes od kuchni

Grzegorz Urbański wraz z żoną postanowili zarazić szczecinian swoją miłością do Hiszpanii. A jaka jest najprostsza droga do serca? Oczywiście przez żołądek. I tak powstała restauracja Casa del Toro, o której w kolejnej odsłonie cyklu "Start!" opowiada jej właściciel.

Grzegorz Urbański w swojej restauracji /fot.ŁP/ Grzegorz Urbański w swojej restauracji /fot.ŁP/

Przeczytaj inne artykułu z cyklu Start!>>

Szczecinbiznes.pl: Dlaczego zdecydował się pan otworzyć w Szczecinie hiszpańską restaurację?

Grzegorz Urbański: To wspólny pomysł mój i żony, choć oboje pracowaliśmy w instytucjach finansowych i z tą branżą głównie byliśmy związani. Jednocześnie zawsze bardzo dużo podróżowaliśmy, a także mieszkaliśmy przez pięć lat w Dublinie. Tam właśnie przez dwa lata pracowałem, a potem zarządzałem jedną z sieciowych kawiarni, gdzie bardzo wiele nauczyłem się o tym biznesie i choć potem znów pracowałem w banku, to chęć prowadzenia lokalu gastronomicznego pozostała. Kiedy podjęliśmy z żoną decyzję o powrocie do kraju było jasne, że będziemy chcieli otworzyć tu kawiarnię lub restaurację. Ostatecznie to żona wypracowała koncepcję Casa del Toro. A dlaczego restauracja hiszpańska? Po prostu jesteśmy z żoną zakochani w Hiszpanii, wielokrotnie odwiedzaliśmy ten kraj, uwielbiamy tamtejszą kuchnię. Chcielibyśmy tą miłością zarazić również szczecinian. Szczególnie, że obecnie w mieście nie ma miejsca, w którym można skosztować prawdziwej kuchni hiszpańskiej. A nam bardzo zależało na tym, aby stworzyć też coś nowego. Nie chcieliśmy otwierać setnej włoskiej knajpy z pizzą. Dlatego wszystkie nasze przepisy są niepowtarzalne.

Casa del Toro znajduje się na Podzamczu. To dobre miejsce na taki biznes?

Początkowo myśleliśmy o wejściu do któregoś z centrów handlowych, ale okazało się, ze dla kogoś „z zewnątrz” jest to niemożliwe. Rozpoczęliśmy wiec poszukiwania innego lokalu. W końcu trafiliśmy na Podzamcze. Zdecydowaliśmy się na tę lokalizację z nadzieją, że to miejsce naprawdę z czasem ożyje i stanie się centrum kulturalno – rozrywkowym Szczecina, tak jak jest to w innych miastach. Oczywiście, chcemy się do tego również przyczynić.

Ile trwały przygotowania do otwarcia lokalu?

Około 10 miesięcy. Tyle czasu potrzebowaliśmy na remont i przystosowanie lokalu. Wcześniej mieściło się w nim biuro, więc musieliśmy zrobić tam praktycznie wszystko od nowa, łącznie z wyburzaniem i przestawianiem ścian. Jeszcze większym problemem, równie czasochłonnym okazało się jednak załatwienie tak zwanych spraw urzędowych. Okazało się, że biurokracja wciąż jest wielką przeszkodą na drodze przedsiębiorców, a na przykład historie o tzw. „jednym okienku” to jakiś mit.

Ile kosztuje otwarcie restauracji?

Jeśli mówimy o stworzeniu lokalu od podstaw, łącznie z remontami, budową kuchni, baru, itp., to na pewno musimy liczyć około kilkaset tysięcy złotych.

Skąd pochodziły pieniądze na stworzenie Casa del Toro?

Większość to nasze oszczędności. Skorzystaliśmy również z pożyczki, którą otrzymaliśmy dzięki poręczeniu od Funduszu Wspierania Rozwoju Gospodarczego Miasta Szczecina i Zachodniopomorskiego Regionalnego Funduszu Poręczeń Kredytowych. To bardzo potrzebne instytucje, bez których wielu młodych przedsiębiorców nie miałoby szans na kredyt. Spotkaliśmy się tam również z wieloma profesjonalnie przygotowanymi i niezwykle pomocnymi ludźmi.

Jak po kilku miesiącach od otwarcia idą interesy?

Nie ma co ukrywać, że restauracja nie przynosi dochodów i jeszcze przez jakiś czas nie będzie, szczególnie że przed nami kolejne inwestycje. Mamy już oczywiście wielu stałych klientów, ale cały czas chcemy zwiększać to grono. Chcielibyśmy ściągnąć więcej osób  w porze lunchu. Na zachętę między godziną 13 a 15 proponujemy 20 proc. rabatu na dania główne. To jednak ciągle jest jeden z naszych słabszych punktów. Liczymy, że przy poniesionych nakładach, zyski powinny pojawić się za dwa lata.

Kim są klienci Casa del Toro?

Nie nastawialiśmy się na konkretnego klienta, chcieliśmy po prostu, aby odwiedzały nas osoby, które cenią sobie dobrą kuchnię i nowe smaki. Obserwujemy jednak, że obecnie przeważają raczej klienci po 30-tym roku życia. Wielu z nich wraca do nas na przykład na konkretne potrawy. Słyszymy też czasem, że niektóre osoby obawiają się trochę wejść do nas, dlatego, że myślą, że jest to jakieś bardzo ekskluzywne miejsce. Wydaje mi się jednak, że i ceny i atmosfera w restauracji sprawiają, że naprawdę jest to lokal dla każdego.
Organizujemy również imprezy okolicznościowe. Czasem klienci wynajmują cały lokal, na przykład na imieniny. Mieliśmy też kilka imprez firmowych.

Za ile można tu zjeść?

Ceny przystawek zaczynają się już od 9 zł, dań głównych od 20 zł. Oczywiście są takie dania, na których nie da się zaoszczędzić, szczególnie, kiedy tak jak my, stawia się na jakość. Tak jest na przykład z polędwicą argentyńską czy ośmiornicą, która zamawiana jest na specjalne życzenie, z kilkudniowym wyprzedzeniem. Natomiast piwa można się u nas napić już za 6,50 zł.

Podzamcze to miejsce gdzie zlokalizowanych jest wiele lokali gastronomicznych. Czy odczuwa pan konkurencję?

Odczuwam i to bardzo, ale jedynie mobilizuje nas to do tego, aby być jeszcze bardziej konkurencyjnym. Tym co nas wyróżnia i czym chcemy „przebić” innych, to przede wszystkim oryginalna kuchnia. Staramy się również, aby w restauracji cały czas coś się działo: organizujemy darmowe pokazy flamenco i teatrzyki dla dzieci. Mamy też kilka nowych pomysłów na wiosnę, planujemy poszerzyć menu i zmienić parę rzeczy w wystroju lokalu.

Ile osób pracuje w restauracji?

Na stałe zatrudniam cztery osoby: dwóch kucharzy i dwie kelnerki. Sam również pracuję na sali i obsługuję klientów. Cały czas poszukujemy pracowników, ale o dziwo nie jest to łatwe. Już kilkakrotnie zdarzyło nam się również tak, że nowy pracownik na przykład nie przychodził do pracy. Dlatego dopóki nie znajdziemy kogoś odpowiedzialnego, staramy się radzić sobie w takim składzie.

Serwujecie kuchnię hiszpańską – skąd pochodzą produkty, z których przygotowywane są potrawy?

Mięsa, ryby i owoce morza pochodzą z zagranicy. Wszystkie sery, kiełbasa chorizo czy szynka serrano przyjeżdżają do na prosto z Hiszpanii. Ale mamy też lokalnych dostawców. Szczecińska firma dostarcza nam warzywa i owoce, w jednej z tutejszych piekarni, według hiszpańskiej receptury wypiekany jest dla nas chleb, specjalna mieszanka kaw pochodzi z pobliskiej palarni kawy, a hiszpańskie wina sprowadza dla nas znajdująca się po sąsiedzku hurtownia La Passion du Vin.

Jakie ma pan biznesowe plany na przyszłość?

Wkrótce planujemy otwarcie baru w piwnicy – będzie to zupełnie nowe, z założenia kameralne miejsce, które mam nadzieję, przyciągnie kolejnych klientów. Chcemy kontynuować cykliczne imprezy muzyczne, które już się odbywają i nasze wieczory z flamenco. Nowością jest również niedzielny teatrzyk dla dzieci, który skierowany jest szczególnie do naszych gości z małymi dziećmi. Chciałbym także zająć się cateringiem, przede wszystkim dla firm, a latem uruchomić ogródek.

Rozmawiała Łucja Pawłowska

Artykuł jest częścią cyklu Start!, w którym prezentujemy młode firmy z województwa zachodniopomorskiego.

Partnerzy cyklu:

                      Partner główny:

                                                                            Partner:

  



 

 


 



 

Tematy: start (171) |
aktualizowano: 2012-06-03 11:47
Wszystkich rekordów:

Społeczność