Informacje

Informacje 2011-08-29

Wyborczy biznes

Kampania wyborcza do parlamentu rusza pełną parą, a firmy drukujące plakaty oraz dostarczające koszulki, baloniki i cukierki mają pełne ręce roboty. Nie liczą jednak na gigantyczne zyski.
Maciej Borowy z wyborczymi gadżetami /fot. KZ/ Maciej Borowy z wyborczymi gadżetami /fot. KZ/

- Jesteśmy już w trakcie realizacji większości zamówień wyborczych – mówi Maciej Borowy, właściciel agencji reklamowej Butterfly i sklepu z gadżetami reklamowymi Promoshop, specjalizujących się w produkcji gadżetów wyborczych. – Sam plakat czy ulotka już nie wystarczy. Proponujemy gadżety wspierające główny komunikat wyborczy, obecny na podstawowych nośnikach. Są one dodatkiem do niego, ilustracją, która dodatkowo pozwala wejść w bezpośrednią interakcję z kimś, komu je wręczamy. Jest wtedy okazja, żeby zamienić z nim dwa słowa.

Ten bezpośredni rodzaj wyborczej komunikacji przyjął się u nas na dobre, a kandydaci chętnie zamawiają tego typu drobne gadżety - cukierki, długopisy, notesy, a nawet chusteczki higieniczne.
- Ich ceny zamykają się w okolicach złotówki za sztukę – mówi Maciej Borowy. – Najczęściej zamawianych jest po kilka tysięcy sztuk.

W ofercie sklepu znajdują się również tzw. gadżety festynowe: chorągiewki, czapeczki, wiatraczki, baloniki. Na te przed nadchodzącymi wyborami nie ma jednak zbyt wielkiego zapotrzebowania, gdyż, jak tłumaczą przedstawiciele branży reklamowej, kampania jest zbyt krótka, aby organizować tego typu spotkania. Można za to profesjonalnie wyposażyć swój sztab wyborczy, tak aby jego członkowie sami byli chodzącymi reklamami swojego kandydata. Czapeczki, koszulki i kurtki z logo, hasłem czy zdjęciem kandydata kosztują od 30 do 50 zł.

Setki plakatów i setki tysięcy ulotek drukuje dla przyszłych posłów i senatorów firma Zapol.
- Zdarzało nam się produkować nawet 700 tys. ulotek z tym samym nazwiskiem – mówi pracownica Zapolu. – Do tego tradycyjnie oferujemy banery, plakaty, notesy, wizytówki, czapeczki a także zeszyty, plany lekcji czy reklamówki z wizerunkami kandydatów. Korzystają z naszych usług przede wszystkim lokalni politycy.

- Wielkość zamówień zależy od skali i rangi wyborów – tłumaczy Cezary Weisbrodt, współwłaściciel drukarni Verso. – Przy wyborach samorządowych, na przykład w gminach, mieliśmy zamówienia na kilkadziesiąt sztuk plakatów wielkości A4, a nawet A5, do powieszenia w gablotkach na korytarzach. Średnio jednak jest to jednak ok. tysiąca - dwóch tys. plakatów. Cena stu sztuk wielkości A3 to 312 zł.

Właściciele firm wykonujących zlecenia dla sztabów wyborczych podkreślają, że ich przychody nie wzrastają przy tej okazji spektakularnie. - Licząc w skali roku jest to kilkunastu klientów więcej, co oznacza o 5-10 proc. większy przychód – wylicza Maciej Borowy i ddaje: - Tym razem kandydaci podchodzą do wyborów wyjątkowo oszczędnie. Być może postawili na inne metody pozyskiwania głosów wyborców.

KZ
 

Tematy: reklama (3) | wybory samorządowe (1) | wybory (1) |
aktualizowano: 2011-09-06 14:24
Wszystkich rekordów:

Społeczność