Informacje

Informacje 2011-03-28

Ambitna muzyka też się sprzedaje

Rozmowa z Dariuszem Startkiem, organizatorem Szczecin Plus Music Fest i właścicielem firmy Koncerty.com
Dariusz Startek /fot. ŁP/ Dariusz Startek /fot. ŁP/

Szczecinbiznes.pl: Czy założenie firmy zajmującej się organizowaniem koncertów to była realizacja marzeń czy pomysł na biznes?

Dariusz Startek: Przez całe lata muzyka była wyłącznie moją pasją i absolutnie nie wyobrażałem sobie, że można to połączyć z pracą i zarabianiem pieniędzy. I jak w wielu sytuacjach – zadecydował przypadek. Po studiach, a skończyłem ekonomię, zacząłem pracować w zawodzie. Jednak kiedy tylko nadarzyła się okazja zwiałem – do Gazety Wyborczej, gdzie spędziłem kolejnych niemal 6 lat. Dzięki  temu miałem większą możliwość brania udziału w różnych koncertach i imprezach, co bardzo lubiłem. To moje bywanie skończyło się tym, że znajomy, który prowadził klub „Pinokio”, zaproponował mi, żebym opiekował się cyklem koncertów, został takim ich kuratorem. Długo mnie namawiał, ale w końcu się zgodziłem i poszło już z górki. 

Jak to się stało, że w końcu jednak z  zajęcia „po godzinach”, organizowanie koncertów stało się Pana pracą?

Na początku rzeczywiście byłem tylko współpracownikiem „Pinokia” i dalej ciągnąłem swoje różne inne zajęcia. Z czasem jednak, kiedy tych koncertów robiliśmy coraz więcej i z coraz większymi sukcesami, zaczęły zwracać się do nas inne kluby z całego kraju z zapytaniami – jak ściągnąć tego czy tamtego wykonawcę, czy u nich też można coś takiego zorganizować? Wtedy pomyślałem, że mogłoby to stać się przedmiotem mojej głównej działalności i że mógłbym założyć firmę. I tak zrobiłem.  Na początku świadczyłem usługi głównie dla „Pinokia”. Z czasem pojawiało się coraz więcej ofert i możliwości z zewnątrz. Oczywiście cały czas miałem ciśnienie, żeby tych koncertów było coraz więcej, żeby próbować żyć tylko z tego. I z czasem zaczęło się to udawać, choć przez pewniem okres, były to raczej zarobki poniżej średniej krajowej.

To był chyba jednak dobry moment na taką działalność w Polsce...
Początek lat 90. to rzeczywiście był przełom w koncertowym i klubowym życiu naszego kraju. Wcześniej dominowali artyści polscy. A potem okazało się, że nie jest takim wielkim problemem zaprosić do Szczecina zagranicznego wykonawcę, który np. akurat koncertuje w Berlinie. Okazało się, że również koszty nie są tak wielkie. I zaczęliśmy to robić coraz częściej.

Jak ściąga się światowej sławy artystę na koncert do Szczecina?

Przede wszystkim zdobywa się relacje i kontakty w tzw. świecie. Dzieje się to w bardzo prosty sposób – zaczynając od tańszych, mniej znanych artystów, ale równie dobrych. Po każdym takim udanym koncercie nasze apetyty rosły. Ale też dowiadywali się o nas agenci, którzy widząc, że radzimy sobie z „mniejszymi gwiazdami”, zaczęli nam z czasem proponować artystów coraz droższych i bardziej uznanych. W ten sposób się to rozkręca.

Czy dopbierając artystów często chodzi Pan na kompromisy artystyczne, z obawy o sprzedaż biletów?

Ja osobiście zawsze chciałem grać muzykę nieszablonową. Ale zdawałem też sobie sprawę z tego, że nie mogę non stop grać totalnej awangardy, bo trudno będzie o takiego słuchacza. Potem się okazało, że niektóre propozycje możemy zrobić szerzej i to też się sprzedaje. To nie zawsze jest bowiem tak, że ambitne rzeczy nigdy się nie sprzedadzą, i żeby przetrwać, trzeba zawsze iść na kompromis. Jestem na to najlepszym dowodem, bo w tej chwili nie narzekam na swoje zarobki. Pierwszą swoją firmę nazwałem Impresariat Oprócz – co miało znaczyć, że będę robił wszystko, oprócz popeliny. I wydaje mi się, że jestem temu wierny. Również zmiana rodzaju muzyki, który dominuje w mojej działalności, to nie wynik żadnego kompromisu, ale naturalnego rozwoju.

I nigdy nie zrezygnował Pan z żadnego artysty, myśląc że jest zbyt niszowy i na jego koncert po prostu nikt nie przyjdzie?

Nad tym, jak sprzedadzą się bilety, zastanawiam się cały czas. Ale nigdy nie zrezygnowałem z nikogo, na kim bardzo mi zależało, tylko z tego wzgledu. Chociaż oczywiście wiem, że nie mogę zrobić pięciu takich koncertów w jednym cyklu. Na festiwalu zawsze musimy mieć przynajmniej jedną gwiazdę, pewniaka, która jakby co, pociągnie całość. 

Jak się kalkuluje koszty, przy organizacji koncertu takiej zagranicznej gwiazdy w Szczecinie?

To jest specyficzny rodzaj biznesplanu, ponieważ jest bardzo mocno uzależniony od wielu zmiennych. Przede wszystkim trudno oszacować ilu ludzi na koncert przyjdzie. Czasami wydawałoby się niewielka pomyłka rzędu 10-20 proc. to właśnie nasz zarobek. Natomiast jeśli chodzi o koszty, to tak naprawdę czasami zupełnie niemożliwe jest ogarniecie całości. Zdarza się tak, ze koncert już się skończył, a wydatki rosną, bo na przykład trzeba podstawić drugi samochód dla artystów. My oczywiście jesteśmy przygotowani na bardzo dużą zmienność tych czynników, ale ostatecznie, organizując dużo koncertów, to się wszystko stabilizuje: na jednym zarabia się mniej, na drugim więcej. Na pewno przy mniejszej skali działalności ryzyko jest większe i szybciej można stracić płynności.

Ile kosztują gwiazdy, które występują na Szczecin Plus Music Fest? 

To są gaże wysokości od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy euro. W przypadku tych największych - nawet do 100 tys. euro. Do tego często należy doliczyć podróże międzynarodowe – to kolejne kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na przykład ekipa Cesarii Evory to 15 osób. W tym trzeba wliczyć dwie biznes klasy. Taki bilans nie zawsze jednak daje pełen obraz, bo przy każdym praktycznie koncercie, te składniki kosztów są inne.

Zaliczył Pan jakąś spektakularną klapę finansową?

Aż tak bym tego nie nazwał, ale oczywiście były koncerty, o których myśleliśmy, że będzie np. 1000 osób, a nie doszliśmy nawet do połowy tego. Jednak strata na takim pojedynczym koncercie może być rzeczywiście bolesna, kiedy to jest jedyny koncert. Ale akurat w tym przypadku były inne koncerty w cyklu, które sprzedały się dużo lepiej, niż się spodziewaliśmy. Taka sinusoida jest zawsze. Są lata lepsze i gorsze, ale ogólnie pniemy się cały czas w górę.

Ile osób z Panem pracuje?

Sama firma liczy trzy osoby, łącznie mną. Ale oczywiście dochodzi do tego cała grupa współpracowników zewnętrznych, zajmujących się np. nagłośnieniem, oświetleniem, ulotkami i plakatami. Mamy też zewnętrznych menadżerów, którzy jeżdżą z artystami w trasy po Polsce. Mamy wszyscy bardzo dużo pracy – w ubiegłym roku zorganizowaliśmy ok. 100 koncertów w całej Polsce.

 

Rozmawiała Łucja Pawłowska
 

Tematy: koncert (41) | Szczecin Music Fest (36) | kultura (22) | impreza (22) | Dariusz Startek (4) |
aktualizowano: 2011-04-05 09:13
Wszystkich rekordów:

Społeczność